Layout by Raion

27 kwi 2014

Kheriana - "Oddech"

Póki oddycham, będę nazywać cię swoim domem.
~Eluveitie - Inis Mona

     Siedząca na urwisku Kheriana oglądała zachód słońca niknący za wierzchołkami potężnych gór. Kilkaset metrów pod nią rozpościerało się rozległe jezioro Thann. Pewna legenda mówiła, iż na dnie jeziora jest grota, gdzie starożytne smoki chowały skradzione władcom skarby. Podobno gdzieś w systemie tych jaskiń mają dalej tam leżeć zapomniane góry złota i klejnotów. Jednak nikt ich nie zdołał odnaleźć.
     Lecz nie o tym myślała piękna Kheriana, nie interesowało ją złoto zakopane nie wiadomo jak głęboko pod ziemią, jej myśli krążyły wokół Felsarina. Dręczyła ją obawa, że stary smok jest zbyt uparty by nawiązać z nią lepszy stosunek. Znalazła tego jedynego w swoim rodzaju. Wiedziała już, że musi podejść do tego z innej strony, czasami najprostsze rozwiązania mogły być najlepsze...
~Polej się sosem i podaj jako kolację - podpowiedział jej własny głos w głowie. Natychmiast odrzuciła absurdalny pomysł - A może jednak?
     A może powinna skłonić go do jakiegoś szaleństwa? Na starość pragnęła znaleźć swoje miejsce, u boku kogoś wyjątkowego, a takim był właśnie on. Jednak zniknął tak szybko, bez słowa, bez zapewnienia, że kiedykolwiek wróci. I tak zadumana smoczyca powstała i skoczyła z urwiska lecąc pionowo głową w dół. Zamknęła oczy czując jak w jej sercu rośnie adrenalina, coraz bardziej w jej umyśle rozbrzmiewał jakby krzyk. Spadała coraz szybciej, aż powoli rozwijała skrzydła i w jednej sekundzie poderwała całe ciało do poziomego lotu. Otworzyła oczy, była zaledwie parę metrów nad lśniącą taflą wody, widziała w nim swoje odbicie. Zrobiła kilka spirali i grzbietem wylądowała w wodzie. Natychmiast jej umysł ogarnęła cisza, po kilku sekundach ponownie otworzyła swoje niebieskie oczy i już widząc jak przez mgłę w wodzie nurkowała coraz głębiej czując rosnące ciśnienie.
     Do granic sił w płucach płynęła aż wyskoczyła z wody przechodząc w lot. Zawzięcie miotając skrzydłami powietrze strzepując z siebie krople wody, doleciała do najbliższego brzegu i doliną pełną skał zaczęła swój tor przeszkód. Przelatywała między ciasnymi wyrwami obracając się o dziewięćdziesiąt stopni, pod skalnymi mostkami brzuchem do góry, lawirowała czując podniecenie płynące z niebezpiecznego lotu. Świadomość możliwości roztrzaskania sobie głowy była pobudzająca do dalszego szaleństwa.
     Gdy doliny między górami ogarnęła ciemność, Kheriana szybowała spokojnie nad nimi. Gdzieś na dole dostrzegła światło z ogniska, w jego kręgu troje postaci doglądających pieczonego nad ogniem mięsiwa. Wpadła na pewien pomysł.
     Obniżyła lot i zawróciła ciągle wytracając wysokość. Szybując nad pojedynczymi krzakami, mijając małe drzewka zbliżała się do ogniska. Wyciągnęła przednie łapy i przelatując tuż nad głowami porwała trzy skwierczące zające. Pogoniły ją krzyki oburzenia a nawet groźby. W locie pożarła swoją skradzioną zdobycz i zmieniła kurs w stronę majaczącej nad innymi górami szczyt Heny. Powróciła do domu, do swojej kryjówki na poddaszu. Było tam koryto z wodą i duże legowisko. Drabina na dół do ciemnej izby była opuszczona jakby wcześniej ktoś tu był. Zwinęła się w kłębek i popatrzała przez okno, na czerniejące jak płonąca ziemia niebo.
     Arfona do tego domu wracała sporadycznie, dlatego przez większość czasu Kheriana odczuwała samotność, naprawdę brakowało jej drugiej duszy u boku. Jej sny były najczęściej puste. Czasem przechodziła ją myśl, iż wybieranie do pary najlepszego spośród wszystkich jest egoistyczne, ponieważ mogła żyć szczęśliwie z kimś innym, jednak pociągała ją właśnie wyjątkowość. Chciała być także doceniona, chciała znać swoją wartość.
-Kheriano, jesteś tam? - obudził ją łagodny głos z dołu.
-Jestem... - mruknęła sennie przewracając się na drugi bok.
-Coś się stało, kochana? - zapytała niepewnie Arfona zaglądając do niej. Rozczesana kobieta wyglądała na zmartwioną.
-Długo nie spałam, wszystko w porządku.
-Chyba wiem, co cię trapi. Powinnaś go znaleźć, jest albo w Shadurze albo w Dolinie Ognia. Nie czekaj, widzę jak wyglądasz, masz swoją szansę.
-Naprawdę tak uważasz? - spytała smoczyca nie podnosząc głowy.
-Z całego serca, moja droga - Arfona pogłaskała Kherianę po szyi - pamiętaj, dla ciebie nie ma rzeczy niemożliwych.
     Drugiego dnia bajecznie błękitna smoczyca leciała już do Shaduru. Pomiędzy górami zmierzała wprost do pięknego miasta. Jej serce przepełniała nadzieja, i starała nie dopuszczać do swoich myśli porażki. Podobno wiara czyni cuda... Nad pięknym miastem, prosto do smoczej wieży, gdzie miała nadzieję spotkać czarnego smoka. Przeszukała każdą grotę, jedyne co znalazła to zaniepokojone nagłymi odwiedzinami smoki. Przysiadła nad krawędzią wieży otwartej na zachmurzone lekko niebo. Jak nie tu, to w Dolinie...
     I tam odleciała, nad lśniącą rzeką prosto do najbardziej zamieszkanego przez olbrzymie gady miejsca. I tutaj spotkała chyba największe siedlisko smoków w swoim życiu. Liczne bestie po rozchodzone na łagodnych zboczach i brzegu siedziały, leżały, pilnowały rodzin. Podeszła do jednego z nich, do ciemnobrązowego smoka siedzącego pod drzewem.
-Wiesz może, gdzie znajdę Felsarina? - zapytała przyjaźnie. Smok spojrzał na nią lekko zdziwiony obracając powoli ku niej swój rogaty łeb.
-Siedzi w tamtej grocie - wskazał - po co szukasz tego psychola?
-Idę za głosem serca - odpowiedziała.
-To uważaj, bo serce prowadzi cię na śmierć.
~Dziwne... - pomyślała odchodząc w kierunku jaskini, jaką jej wskazano. Wlazła do wysokiej szczeliny w skale i jej oczom padło ognisko i śpiący na brzuchu Felsarin. Podeszła powoli do niego i szturchnęła go lekko nosem za rogiem.
-Tak, podrap mnie tam... - mruknął sennie smok. Zaskoczona lekko zaczęła drapać pazurami przedniej prawej łapy szyję Felsarina, zaczął mruczeć - rób tak dalej...
-Słodki jesteś - stwierdziła Kheriana. Felsarin natychmiast otworzył oczy i odskoczył od niej przyciskając zad do zimnej, wilgotnej ściany.
-A ty co tu robisz?! - zapytał zszokowany.
-Tęskniłam trochę za tobą - powiedziała nieco namiętnie podchodząc bliżej do niego - nie wiedziałam czy wrócisz, to postanowiłam sama cię odwiedzić.
-No chyba sobie żartujesz - warknął patrząc na nią groźnym wzrokiem - kogoś innego bym udusił za najście.
-Nie mogę przestać o tobie myśleć - rzekła łapiąc go delikatnie za paszczę - gdybyś wiedział, jak na mnie działasz...
-Nie przesadzasz? - spytał odtrącając ją - nie zeżarłaś czegoś podejrzanego może? Nikt nie nafaszerował cię jakimiś miksturami, ziołami, grzybami? Nie wdychałaś niczego?
-Uwierz mi, nie, to czysta miłość, Felsarinku...
     Smoczyca złapała go na ramiona i przeciągnęła do siebie. Zdziwiony smok dał się dziwnie ponieść. Kheriana położyła go nieco brutalnie na grzbiecie i przysiadła na nim.
-Powiedz mi, że nigdy nie zaszedłeś tak daleko... - powiedziała przytykając swój nos do jego nosa.
-Zejdź ze mnie... - rozkazał ostro - natychmiast...

2 komentarze:

  1. Zauważyłam kilka powtórzeń, zwłaszcza jeśli chodzi o słowo "woda" i jej podobne, ale wątek tak śmiałej Kheriany naprawde mnie rozbawił. Aż chciało jej się dopingować przy spotkaniu Felsariana w grocie xD Czekam na ciąg dalszy rozmowy. c:

    OdpowiedzUsuń
  2. U, z reguły unikam powtórzeń, bo przed publikacją czytam cały tekst wyłapując kilka błędów.
    Dzięki za uwagę.

    OdpowiedzUsuń