Layout by Raion

23 kwi 2014

Felsarin - "Uwierz lub nie".

Ściskam swoją szyję. Duszę się.
Rozdarty na strzępy, nie będę.
Nie chcę tym być. 
Nie pozwolę mu się we mnie tworzyć.
~Slipknot - "Vermillion part. 2"

-Hej, długo zamierzasz tutaj siedzieć? - zapytała Kheriana wychylając swoją piękną głowę i spoglądając w dół prosto na Felsarina.
     Deszcz rozpadał się już dawno na dobre. Ostra ulewa wypełniała szumem głowę czarnego smoka siedzącego w deszczu. Czuł zimno jakie przynosił na jego ciało wiatr. Raz po raz szare niebo rozjaśniały gromy z nieba niosąc po górach potężne grzmoty.
-Nic mi nie jest, czuję się dobrze - odparł smok powstrzymując drżenie - lubię deszcz, lubię wodę... posiedzę sobie tutaj i nasycę tym cudem natury.
-Nie wyglądasz na zadowolonego...
-Bo... bo się zamyśliłem. Ten uspokajający szum pozwala mi myśleć.
-Może jednak powinieneś wejść, tutaj jest cieplej.
-Niee, dzięki, tylko w ten sposób karmię swój umysł spokojem.
     To było oczywiście kłamstwo, nienawidził siedzieć w deszczu i marznąć. Już dawno zaczął wzywać w myślach ratunek, prosił naturę by przerwała ulewny deszcz, przeklinał Morgala za to, że go tu wysłał. W ogóle przeklinał samego siebie za wzięcie takiej misji, ale nie wypadało odmówić.
-Nie jesteś głodny?
~Dopiero jak... - pomyślał słysząc burczenie w brzuchu.
-Poradzę sobie - odpowiedział.
-Wiesz? Jesteś na swój sposób uroczy, czemu jesteś samotny?
-Bo tak, po prostu. Nie powinno cię to interesować.
-Sama nigdy nikogo nie miałam. Nie brak ci czasem towarzystwa?
-Uwierz mi, nie brakuje. Dużo masz jeszcze tych pytań? Zakłócasz mi mentalną więź z samym sobą...
~Chcę umrzeć - pomyślał mimo woli - albo niech ten dzień... ta pogoda się skończy. Ona sterczy nad moją głową i teraz pewnie myśli jak mnie zniszczyć. Na pewno chce mnie zniszczyć...
     W milczeniu doczekał się rozpogodzenia i wkrótce zza chmur nieśmiało wyszło słoneczko. Felsarin podziękował w duszy za cud.
-Pora uciekać - stwierdził. Z domu wyszła Arfona trzymając z małych dłoniach schowany w futerale list.
-Dostarcz to królowi, będę ci wdzięczna. Udanej drogi.
-Wpadnij tu w najbliższym czasie - rzekła Kheriana.
-Nie składam obietnic, których nie mogę dotrzymać - odparł i odleciał.
     Pod wieczór, zawitawszy z powrotem w mieście, podszedł do strażnika z nieobecnym wzrokiem strzegącego stalowych wrót do pałacu. Krasnolud bez słowa odebrał wiadomość i zniknął w pałacu nakazując smokowi czekać. Usiadł na jego miejscu, w tej chwili czuł potworny głód, gdyby mógł, jadłby nawet gruz byle by tylko nie czekać na żarcie. Czekał paręnaście minut aż sam Morgal zawitał na dziedzińcu.
-Felsarinie - rzekł - mam dla ciebie jedną prośbę, oczywiście za twoją zgodą.
-Jeśli nie jest związana z powrotem do tego miejsca gdzie byłem to nie mam nic przeciwko.
-Kojarzysz córkę króla Valthana? - zapytał poważnym tonem.
-No coś jakby mi się po głowie kręciło... ale słucham dalej.
-Dostaliśmy cynk, że została porwana, przez wampiry. Niedługo ma zostać przemieniona, a jako iż księżniczka Izolda jest bardzo ważną dla nas osobą, możesz pomóc wyciągnąć ją ze szponów krwiopijców.
-Brzmi interesująco - smok skrzywił się czując ból w brzuchu.
-Spisałeś się dzisiaj, dostaniesz swoją nagrodę. Wyruszysz razem z oddziałem, jako iż wampiry to dosyć... niezbyt przyjazne nocą stworzenia, a smocza krew jest dla nich jak ambrozja, dostaniesz swoją zbroję, jednak w przeciwieństwie do ten starej, będzie lżejsza.
     Po planie Felsarin postanowił przenocować w wieży. Widok i atmosfera starych grot przypominała mu stare dzieje. Obserwował ciemniejące miasto z najwyższego piętra. Siedział tak długo czując zmęczenie aż usłyszał jak ktoś wchodzi po schodach. Poczuł zapach pieczonego dzika, dokładnie tego, czego sobie życzył.
     Następnego ranka stawił się u bram Shaduru, gdzie czekał konny oddział złożony w dużej mierze z elfów. Do szybkich i sprawnych akcji wybierano elfy, gdyż zapewne pod osłoną nocy lepiej jest nie walczyć z wampirami. Każdy jako bagaż miał sporą beczułkę. Felsarin podszedł do nich. Miał na sobie czarną, zbudowaną ze stalowych łusek zbroję chroniącą szyję, łeb, klatkę piersiową, uda, ogon oraz grzbiet. Była dosyć lekka, lecz nie na tyle by nie czuł jej ciężaru na sobie. Jego zadaniem było zabrać córkę króla Valthana z dala od lochów, gdzie ją trzymano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz