Layout by Raion

13 kwi 2014

Felsarin - "Złodziej"

Mam stałe wrażenie, że zawsze coś jest w pobliżu.
~Iron Maiden - "Fear of the dark"

     Jak wiele trzeba przejść by w końcu móc wiedzieć cokolwiek o życiu, by pełnoprawnie stwierdzić czym jest "doświadczyć życia i jego trudów". Nigdy nie jest to jedna tragedia, nie dwie, a walka o przetrwanie, lecz taka walka, podczas jakiej nigdy nie czujemy się bezpiecznie, gdzie jutro możemy być martwi, kiedy wracając do domu zawsze boimy się, że nasza nora już nigdy nie będzie taka jak wcześniej. I tak właśnie mógł czuć stary smok, Felsarin. Nigdy nie było łatwo, a szczególnie teraz, gdy zagrożeniem są ludzie, mściwi i bezwzględni wobec każdej tajemniczej anomalii czy odmienności. Ich zachłanność oraz metoda działania była godna podziwu, jednak brutalność pozostawiała wiele do myślenia.
     I tak ukryty w ciemnym lesie na skraju polany dookoła niewielkiego miasta smok obserwował iskrzące w czerni płomienie nieopodal kryjówki Felsarina. W świetle ogniska majaczyły trzy sylwetki siedzące wygodnie na starych pniakach. Głucha noc niosła ich głośne rozmowy po okolicy tak, że dość dobrze słyszał każde słowo. Jednak celem smoka nie byli ci trzej uzbrojeni mężczyźni, lecz nabite na rożen dwa tłuste kurczaki smagane przez łakome płomienie. Czekał na jakiś znak, na moment gdy ludzie będą na tyle zdezorientowani by mógł podejść bliżej. Tymczasem podsłuchiwał rozmowę.
-...i jak Greg, masz dalej ten wypchany łeb? - zapytał grubszy nasycony zainteresowaniem głos.
-Musiałem sprzedać - odpowiedział nieco zmęczony ton, zapewne Grega.
-Dobrze się prezentował, nie pogardziłbym taką zdobyczą.
-Brakowało mi złota na spłatę tego przeklętego konusa, wygrażał mi, ale dostał należne. Gdyby nie był jednych z tych piekielnych skarbików, jego truchło skończyłoby jako przynęta na resztę tych poukrywanych wszędzie paszkwilców...
-Nigdy nie ufaj takim oszustom - usłyszał trzeci, miękki i chyba najmłodszy głos - może i wyglądają uczciwie, ale kieszenie mają głębokie.
-Co racja to racja. Dziś prawa metalem nie przełamiesz, ot co. Trafisz na stryczek choćby mieli wygrzebywać twoje szczątki z największego szamba, a swoje odzyskają.
-Z drugiej strony każdy kanciarz i niedołęga trafi tam, gdzie zasłużył.
-Trafią gdzie trafią, ale dawaj to wino bo zasycha mi w gardle, Tom.
     I tak człowiek nazwany Tomem wyciągnął butle i wręczył towarzyszom.
-Aaaargh... - rozległ się chrapliwy okrzyk - mocne, naprawdę mocne i wyśmienite. Masz rękę do tego. Może zamiast latać za tymi skrzydlatymi gnidami mógłbyś pędzić własny interes?
-No wiesz, robię to dlatego, by zawsze mieć pod ręką coś mocniejszego. Ty i Edan lubicie polować lekko podpici, a przynajmniej to jest trunek, a nie woda jak w większości karczm...
-Nie przesadzaj, u Branera jest bardzo dobre piwo...
-Słuchajcie teraz, nie ma może jakiegoś tropu? - zapytał młody Edan - ty całymi dniami chlejesz to powinieneś coś wiedzieć.
-Mało słuchów, naprawdę mało. W ostatnim czasie nikt nie widział żadnego smoka, żadnego zdeformowanego potwora ani dziwaka.
-Tak? - spytał zdumiony Tom - za to mnie doszły wieści, że po okolicy coś grasuje niepokojąc mieszkańców.
-Bezdomni, żebracy i twoja matka się nie liczą...
-Ale nie ma żadnych zleceń ani poszukiwań? - przerwał wszystkim najmłodszy - zawsze coś jest.
-Jeśli pytasz ogólnie, to od dawna wisi nagroda za czarnego smoka. Gad wielokrotnie pojawia się w pobliżu miast i wszczyna panikę wśród ludzi. W nagrodę król oferuje dziesięć tysięcy dukatów i możesz zatrzymać sobie jego łeb. Haczykiem jest fakt, iż po świecie łazi tylko jeden taki potwór i jest wyjątkowo niebezpieczny.
-Ale nikt nie powiedział, że nie można go zabić. Zresztą kiedyś sam zdechnie.
-Idę się odlać... - mruknął Tom. Felsarin ujrzał jak wstaje i odchodzi w kierunku jakiś krzaków. To był ten moment. Trzymetrowy smok wyszedł po cichu z ukrycia i ruszył ukradkiem w stronę ogniska. Greg i Edan siedzieli tyłem do niego, co z pewnością ułatwi mu podejście.
-No ogólnie za cicho ostatnio - mruknął Greg drapiąc się po brodzie - ubiłbym coś, coś dużego bo przyrosnę za niedługo do ziemi.
     Felsarin podszedł bezszelestnie i uderzył ogonem w plecy młodszego, Edana. Człowiek runął bez tchu na twarz. Greg natychmiast zareagował wyciągając długi, lśniący miecz. Dopiero teraz w blasku ognia ujrzał jego oblicze, napiętą skórę, krzaczaste brwi i krótki, twardy zarost. Zmarszczył czoło w grymasie złości jakiej nie widział od czasu ostatniego spotkania z własnym ojcem i zacisnął dłoń na rękojeści.
-No chodź...
     Smok zdzielił go skrzydłem prosto w twarz i Greg również upadł na ziemię. Jego kolczuga zadzwoniła głośno a powietrze wypełnił krzyk. Łysy mężczyzna trzymał się za nos przeklinając wniebogłosy. Felsarin chwycił w zęby metalowy rożen w kurczakami i odleciał ścigany pełnymi nienawiści obelgami. Poszybował nad wierzchołkami drzew znikając w nocnym mroku. Zupełnie niedaleko znalazł twór w ziemi pod zwalonym, potężnym drzewem. Ukrył się w korzeniach i podpalił przygotowane wcześniej drewno. W mgnieniu oka pożarł skradzioną zdobycz. 
     Wkrótce zasnął.

4 komentarze:

  1. No ciekawy początek Stwierdzam, iż skrzydlo smoka to potężna broń ^^
    Powodzenia w dalszym pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe i interesujące rozpoczęcie - czekam na więcej ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry pomysł z wykorzystaniem skrzydeł jako broni. Ciekawy początek, aż zachęca do przeczytania następnego rozdziału. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziwne, ale jakoś nigdy nie fascynowały mnie smoki. Nie miałam nic przeciwko nim, ale jakąś super fanką zagłębiającą się w literaturę ich dotyczącą też nie byłam. Cóż, może ten bohater mnie do nich przekona ;)

    OdpowiedzUsuń