Layout by Raion

22 kwi 2014

Felsarin - "Skrzydła błękitem lśniące"

Patrzę w niebo, to daje mi kopa.
Zapomnijcie o trumnie, bo nigdy nie umrę.
~AC/DC - "Back in black"

     Barwiący czerwienią rzekę w dolinie zachód słońca nadawał niemal romantycznego klimatu. Siedząca u boku Felsarina Sorenia obserwowała z ciekawością skąpane w usypiającym blasku miasto. Oba smoki siedziały nadal w ogrodzie. Łagodna reakcja Sorenii na prawdę jaką wyznał była co najmniej zaskakująca. Nie była wściekła, ani zawiedziona, czy smutna, po prostu przyjęła wszystko ze spokojem. Obaj skupili wzrok na szybującym po złotym niebie smoka, w pewnej chwili Felsarinowi skojarzył się z uporczywą muchą fruwającą bez celu nad zdechłym zwierzęciem. W końcu bestia obniżyła lot i zmierzała prosto w ich kierunku. Dopiero z bliska rozpoznał niejakiego Hredota. Wylądował z impetem nieopodal i patrząc niepewnie na czarnego smoka zaczepił Sorenię.
-Mogę zamienić z tobą dwa zdania? - zapytał cicho - ale tak na osobności.
     Smoczyca spojrzała na Felsarina jakby prosząc o pozwolenie. Kiwnął głową i oba smoki odeszły kawałek. Wlepił wzrok w skrawek podartej ziemi wytężając słuch, nie dane mu było usłyszeć ani jednego słowa. Więc czekał. Już w myślach gratulował sobie udanego, spokojnego dnia bez nerwów aż dobiegł go skrzek. Ciśnienie natychmiast podskoczyło do stanu krytycznego i zdenerwowany smok ruszył tą drogą, którą oddaliła się Sorenia razem z Hredotem. Zatrzymał się przed wysokim żywopłotem, gdzie na platformie wysuniętej za krawędź piętra z widokiem na Shadur znajdowały się oba smoki.
-Ty głupia suko - usłyszał warkot - myślisz, że możesz robić mnie tak w konia? Po prostu powiedzieć, że wolisz ganiać się z tą czarną wywłoką?
-Nigdy nie mówiłam... - wydusiła smoczyca.
-Milcz - przerwał jej Hredot - jak będziesz cicho to może nie stanie ci się krzywda...
    Felsarin wyszedł zza żywopłotu. Hredot przycisnął Sorenię do ziemi siedząc na niej. Czarny smok natarł na niego rzucając bestią o ziemię niczym bezwładną lalką. Wystraszona smoczyca natychmiast wstała na nogi.
-Wiesz, co powinienem ci teraz zrobić? - warknął do szkarłatnego gada przyduszając go.
-Pocałować mnie w dupę - odparł w odpowiedzi.
-W dupę to powinienem nabić cię na iglicę i obserwować jak powoli wychodzi ci przez pysk razem z tym całym gównem jakim nazywasz siebie - rzekł wściekły wzmacniając uścisk. Odwrócił głowę w stronę Sorenii i zapytał - jaki los go spotka?
-Niech leci na mordę... - odparła surowo podchodząc bliżej - zobaczymy jak bardzo jest twardy.
     Felsarin odchylił łeb Hredota do tyłu i przyłożył jeden pazur do szyi tam, gdzie znajdywały się struny głosowe
-Za bluźnierstwa - warknął i zanurzył szpon w gardle. Szkarłatny smok zaczął napierać na niego wbijając pazury w jego pierś. Uderzył go łapą i przewrócił na bok. Usiadł na nim i złapał w obie łapy prawe skrzydło niemego smoka, z mściwym spojrzeniem złamał boleśnie skrzydło aż kość przebiła mięsień i wyszła na zewnątrz. Hredot zaczął miotać się bezgłośnie pod nim.
-Za napaść - odparł Felsarin i podniósł smoka do pozycji siedzącej. W jego oczach ujrzał przepraszający wzrok. Odwrócił się od swojej ofiary tyłem i wykopał Hredota za kamienną barierkę. Kilka sekund później usłyszał trzask i głuche uderzenie. Obaj spojrzeli na dół. Kilkanaście metrów niżej  Hredot leżał boleśnie rozłożony na betonie w otoczeniu rozbitych skrzyń w cieniu budynku. Po chwili smok poruszył się nagle rozwierając paszczę w niemym ryku. Wkrótce niezdarnie rozpoczął próbę przejścia do pozycji siedzącej upadając przy tym dwukrotnie.
-Dobrze mu tak - stwierdziła smoczyca.
-Nic ci nie jest? - zapytał nieco troskliwie.
-Jestem cała. Ta świnia chciała mnie chyba zgwałcić...
-Powiedz mi, o co chodziło?
-Uznał, że jestem jego własnością i chciał wiedzieć, czemu nie jestem z nim tylko tutaj z tobą. Wtedy delikatnie mu przekazałam, że nic nas nie łączy i mnie zaatakował. Gdyby nie ty, marnie bym skończyła.
-Ta pokraka już nie odważy się do ciebie podejść - zapewnił ją - a z pewnością już nigdy nie wydusi z siebie żadnego słowa.
-Wiesz co ci powiem? - powiedziała przyjaznym tonem - cieszę się, że jesteś, naprawdę...
     Następnego dnia Felsarin leżał w słońcu pod drzewem w ogrodzie. Na noc Sorenia wróciła do Doliny, musiała pilnować małego Aresa. Tego ranka czarny smok leniwie wdychał woń kwiatów. Po godzinie przyjemnego pobierania ciepła usłyszał jak po ogrodzie przechodzi grupka krasnoludów, co wywnioskował z charakterystycznego dla nich niskiego i przesiąkniętego beztroską głosem. Otworzył powoli jedno oko i ku jego zdumieniu ujrzał przechadzającego się w towarzystwie kobiety, mężczyzny i dwóch strażników dzierżących srebrne halabardy wzniosłego dumnie krasnoluda w purpurowej pelerynie, drogo szytej złotem szkarłatnej tunice i spodniach z najwyższej jakości skóry okraszanych eleganckimi, długimi butami. Długa, szara broda opadała na szeroką pierś, sumiasty wąs nad jasnymi ustami będący jakby bramą dla dużego nosa pod mądrymi, ciemnoniebieskimi oczami.
     Król Morgal miał także długie, zadbane i lśniące białe włosy trzymające obsadzaną diamentami niewielką koronę. Pomarszczona wiekiem twarz uśmiechnęła się do smoka, nakazał swoim towarzyszom zostawić ich samych i w geście powitania rozwarł ramiona podchodząc bliżej. Na grubych, krótkich palcach błyszczały złote pierścienie. Felsarin wstał i pochylił łeb.
-Felsarinie, przyjacielu - rzekł radośnie - jak miło widzieć cię znów w progach Shaduru.
-I wzajemnie - powiedział z należytym szacunkiem smok do władcy - dobrze widzieć króla promieniującego zdrowiem i humorem.
     Morgal poklepał go po ramieniu, gdyż tylko tam zdołał sięgnąć swoją twardą dłonią. Felsarin położył się by móc zrównać z nim wzrok na tyle, by nie patrzeć na liczącego metr dwadzieścia krasnoluda z góry.
-Miałbym dla ciebie prośbę - król zaczął rzeczowym tonem - dostarczyłbyś pewny list?
-Czemu nie, nic trudnego.
     Krasnolud klasnął w swe dłonie i zza roku wyszedł strażnik w zbroi niosąc skórzany futerał na dokumenty. Podał go z ukłonem królowi i natychmiast odszedł.
-Na zboczu od wschodniej strony góry Heta mieszka pewna kobieta, ma na imię Arfona. Dostarcz jej wiadomość.
     Przywiązał futerał do ramienia smoka i pozdrowił go na pożegnanie. Felsarin odleciał w stronę wskazanego miejsca. Czuł jakby ciężar w głowie, otępiający, niewygodny. Każda minuta lotu ciągnęła się niemiłosiernie długo, dzisiaj był jeden z tych dni, kiedy powinien cały dzień przeleżeć w chłodnym miejscu z dala od wszelkiego źródła nerwów, lecz już w duchu wiedział, że ten dzień także nie przyniesie mu spokoju. Zawsze coś musiało go zajechać, a najbardziej przy pustym żołądku co dodatkowo potęgowało efekt. Sam nie wiedział czy on jest taki nerwowy czy otoczenie robi mu na złość.
     Gdy doleciał na miejsce, niebo pokryły ciemnoszare chmury. Poczuł chłód i porywisty wiatr okraszany kroplami deszczu. Odnalazł małą wyrwę w potężnej górze Hany, gdzie w ukryciu na małej polance stał drewniany domek znaczący się odcieniami zieleni oraz błękitnym dachem. W ogrodzie rosły jakieś zioła, w poddaszu widniało zakryte okrągłe wejście razem z oknem. Felsarin wylądował w wyrwie i rozejrzał się dookoła. Miejsce nadawało wrażenia bycia pustym, opuszczonym, lecz w ostatniej chwili z ceglanego komina buchnął biały dym. Podszedł powoli do białych drzwi z delikatną kołatką i miedzianą klamką. Obok wisiała stara, szklana lampa. Podniósł zaciśniętą łapę i uderzył raz w drzwi. Z wewnątrz dobiegło go stukanie, z góry ciche skrzypienie. Podniósł wzrok i z okrągłego wejścia na poddasze wychyliła się niebieska, smocza głowa. 
     Drzwi otwarła wąska, średniego wzrostu kobieta o wybitnej urodzie. Odrzuciła do tyłu srebrne, falowane włosy. Miała drobny nosek oraz błękitne oczy, jej gładka nieskażona twarz wyraziła lekkie zdziwienie na widok Felsarina. Odziana w żółtą suknię do kolan, uchyliła szerzej drzwi i wyszła na zewnątrz. Z poddasza wyskoczyła niebieska smoczyca obserwując Felsarina z niekrytym zainteresowaniem. Jej łagodna i delikatna sylwetka mogła być wzorem ideału, szklane, piękne oczy emanowały ciepłem, krótkie różki odchylone do tyłu nadawały dodatkowego uroku smoczycy. Była identycznego wzrostu co on.
-Niosę list od króla Morgala - rzekł czarny smok. Arfona odpięła futerał od ramienia Felsarina, otworzyła i wyciągnęła zwinięty w rulon list. Usiadła na schodkach i zaczęła czytać w milczeniu. W tym czasie smoczyca zaczęła zaczepiać Felsarina.
-Ej, ale precz z łapami - fuknął smok robiąc krok w tył.
-Masz w sobie coś, czego nie ma żaden inny smok - powiedziała miłym głosem.
-Tak, już to kiedyś słyszałem - rzekł ironicznie - mam w sobie coś, co wymykając się z pod kontroli lubi się ostro rozerwać, i nie tylko siebie.
-W twoim sercu - stwierdziła przykładając ciepłą łapę do zaszytej piersi Felsarin - ono pragnie wolności, jak ptak w ciasnej klatce...
-To jakaś nowa metoda podrywu, tak? - zapytał podejrzliwie - powiedz jak bardzo jestem wyjątkowy a potem mnie wykorzystaj dla swoich niezaspokojonych uciech.
-Masz poczucie humoru - powiedziała siadając tuż przed nim - prawdziwe, ale jednak masz. Jestem Kheriana.
     Felsarin zdezorientowany odwrócił wzrok, deszcz zaczynał padać coraz mocniej, grzmoty zapowiadały nadejście burzy. Ten dzień będzie trudny...
-Tsa... - wyrzucił z siebie - pewnością znajomość naszych imion będzie tak samo przydatna jak dziurawe wiadro na środku oceanu.
     Nie wiedział dlaczego zaczął mówić powoli, każde słowo było przesiąknięte sarkazmem.
-Wiesz co ci powiem? - zagadnęła go ciekawie.
-Nie, ale ogarnia mnie groza.
-Twoje oczy mówią mi, że nigdy nie doznałeś prawdziwej miłości...
-A twoje zaś utwierdzają mnie w przekonaniu, iż powinnaś czasem wyrwać się z tej dziury i poszukać jakiegoś normalnego smoka.
-Sekret tkwi w przeznaczeniu, ono prowadzi nas i łączy w pary.
-Na mnie już czas - stwierdził odwracając się.
-Nie możesz lecieć w taką pogodę - odezwała się Arfona nie odrywając wzroku z listu - podczas burzy taka pogodna stanowi dla ciebie śmiertelne zagrożenie. Zostaniesz tutaj i przeczekasz.

1 komentarz:

  1. Super wpis! Lubię tego smoka ^^ Jedno zastrzeżenie. Ten utwór od AC/DC nazywa się ,,Back in Black" :D

    OdpowiedzUsuń