Layout by Raion

29 kwi 2014

Felsarin - "Nigdy więcej"

 Boję się, że skończy martwa w jego rękach.
Ona jest tylko kobietą - nigdy więcej.
~Nickelback - "Never again"

     Z groty w Dolinie Ognia wyskoczył spanikowany czarny smok pędząc przed siebie jak poparzony.
-Zostaw mnie, chory na na umyśle smoku! - ryknął wzbijając się w powietrze i przykuwając do siebie uwagę.
-Nie uciekaj! - krzyknęła goniąca go Kheriana.
-Nigdy mnie nie dopadniesz... - leciał niemal pionowo w górę, jak najwyżej. Im wyżej był tym trudniej było złapać oddech. Wraz ze wzrostem wysokości temperatura była coraz niższa, błękitna smoczyca leciała za nim cały czas. Kiedy już zaczął widzieć szczyty gór nad niskimi chmurami, narastał ból w skrzydłach i piersi, serce waliło mu jak oszalałe, a w raz z nim lekkie kłucie. Nie mógł już złapać oddechu, będąc ekstremalnie wysoko nad ziemią, przekraczając wysokość szczytów gór ból zaczął rozsadzać smokowi głowę, nie czuł własnych kończyn z zimna. Zamknął łzawiące z mrozu oczy i zaczął opadać na dół nabierając prędkości.
    Utrata wysokości pozwoliła mu łatwiej łapać dech w piersi, wyrównał nieco lot i szybował już swobodnie oglądając z góry doliny i przypominające nić rzeki. Właśnie zdał sobie sprawę, że był o krok od śmierci. Obrócił się w powietrzu i złożył skrzydła pikując głową w dół, słyszał świst opływającego go powietrza. Widząc jak niebezpiecznie ziemia staje się coraz większa, przeszedł do swobodnego opadania zmniejszając prędkość, bardzo powoli rozkładając skrzydła. Leciał prosto w stronę lasu, nie zauważył, jak dużą odległość pokonał podczas całego manewru. Postanowił zniknąć w lesie. Źle wyznaczył sobie prędkość i z impetem wpadł w korony drzew kompletnie tracąc kontrolę nad samym sobą. Zaczął przewracać się i obijać o grubsze gałęzie łamiąc je, siły miotały nim bezlitośnie wśród koron drzew aż upadł boleśnie na ziemię.
     Dopiero po kilku sekundach złapał oddech. Nieopodal siebie zauważył wyrwę w ziemi pod dużym głazem. Wczołgał się do dziury tak głęboko jak mógł i czekał słysząc bicie swojego serca. Po paru minutach dobiegło go łopotanie skrzydeł, szelest drzew i ujrzał lądującą niedaleko Kherianę. Obserwował jak węszy dookoła szukając go. Kilka razy przechodziła tuż obok jego kryjówki. W jednej chwili zainteresowana smoczyca obszukiwała koronę jakiegoś powalonego drzewa, i korzystając z okazji, Felsarin wymknął się po cicho odchodząc bezszelestnie jak najdalej. Przyspieszył patrząc za siebie i nagle potknął się o korzeń. Jego głowę przeszył wstrząs i cały świat legł w ciemności...
    Ciśnienie w głowie rozrywało mu czaszkę od środka. Leżał nieruchomo na boku czując ciepło w brzuchu, słyszał trzaskające ognisko i czyiś oddech. Dopiero po chwili dotarło do niego, że coś ciężkiego leży mu na szyi. Nie otwierając oczu próbował wysilić własny mózg... tak, upadł na głowę uciekając...
    Otworzył gwałtownie powieki wydając z siebie skrzek. Szybko przewrócił po zimnej skale niefortunnie wpadając w płonące ognisko. Ryknął czując jak rozgrzane kamienie i drewna przypalają mu łuski na brzuchu i grzbiecie. 
-Co ty robisz?! - usłyszał głos Kheriany. Smoczyca próbowała powstrzymać szalejącego smoka.
-ZOSTAW MNIE! 
-Nie robię ci krzywdy, uspokój się - powiedziała ostro przytrzymując go w miejscu.
-Boże, ja nie chcę teraz umierać - ryknął smok napierając na smoczycę z całej siły - jestem za młody by ginąć w ten sposób!
-Bo zaraz dostaniesz w pysk - warknęła Kheriana walcząc z nim. Powbijał pazury w jej pierś zmuszając smoczycę by z niego zlazła. Odepchnął ją nogami przewracając Kherianę na grzbiet i szybko wstał na cztery łapy. Zmiótł ogonem palenisko posyłając żar w jej stronę i wykorzystał chwilę by wyjść z małej szczeliny pod skałą i pognać w las. Była noc, biegł w kompletnej ciemności aż wkrótce miał dość miejsca wokół by rozwinąć skrzydła i odlecieć jak najdalej.
    Nie wiedział czemu, ale czuł strach. Kheriana przypominała mu bezwzględnego, bezlitosnego i przeciwnika jakiego nie mógł pokonać normalnymi siłami. Była jak zjawa, prześladujący go duch.
-Nigdy przede mną nie uciekniesz, Felsarinie - dogonił go ryk. Przyspieszył lecąc nisko nad koronami drzew. Nigdy nie uciekł z walki, nigdy nie uciekał przed śmiercią mimo iż szanse na przeżycie były marne, ale uciekał właśnie przed zniszczeniem i słabościami. Ale każdy miał swoje słabości, każdy, dosłownie.
    Wciąż czuł ból w głowie, jego łuski były pokryte zaschniętą krwią. Nie wiedział, czy smoczyca za nim leci czy nie, jego celem było znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Pamiętał swoją starą kryjówkę, w jeziorze Thann, i tam właśnie zmierzał. Jezioro było niebezpiecznie blisko domu Arfony i Kheriany.
    Nieprzerwanie podczas lotu wśród potężnych gór odczuwał wzmożone bicie serca. Jego wiek dawał się we znaki, kilkadziesiąt lat temu bez problemu mógł dotrzeć na szczyt góry, dzisiaj ta granica była dla niego strefą śmierci. Szybciej dopadało go zmęczenie. Gdy doleciał nad rozległe jezioro Thann, zanurkował z dużej wysokości bliżej zachodniego brzegu, na przeciwko wysokiego urwiska. Złapał głęboki oddech i wpadł do wody zawzięcie machając skrzydłami by szybko dotrzeć nad dno. Pamiętał, że niedaleko uskoku w dnie leżało stare drzewo, natrafił na nie i pozostało mu tylko wyczuć gwałtowny spadek dna. Coraz bardziej brakowało mu powietrza, rosnące ciśnienie napierało na niego bezlitośnie. 
    Nurkował już praktycznie po omacku uderzając w krawędzie skał, po kilkunastu metrach szczelina poprowadziła go do poziomego korytarza, czuł jak jego brzuch łaskoczą jakieś wodorosty, jeden zakręt i dostrzegł słabe światło. Wynurzył głowę w niskiej, szerokiej, słabo oświetlonej grocie. Pochodziło ono z kryształów w ścianie emitujących słaby, biały blask. Wyszedł na twarde podłoże. Grota była naszpikowana stalaktytami i stalagmitami. Panowała tu cisza przerywana jedynie spadającymi kroplami wody. Powietrze było tu nieco chłodne i wilgotne, z groty na końcu wychodził korytarz, cały kompleks jaskiń ciągnący się co najmniej dziesiątkami kilometrów. Jeden z korytarzy prowadził nawet na powierzchnię, wychodząc gdzieś bardzo wysoko na jednej z gór. Tę drogę niegdyś samodzielnie oznaczył.

2 komentarze:

  1. Jejku,ja po prostu kocham twoje smoki. Dlatego nie będę mówila po raz któryś, że jest fantastycznie,b o ty to dobrze wiesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny wpis! :D Twoje smoki są oryginalne i ciekawe! Pojawia się kilka powtórzeń, ale nie jest źle! :)

    OdpowiedzUsuń