Layout by Raion

26 sie 2014

Felsarin - "Nauka latania".

Evan Dobson - I Know Your Pain.


-Nienawidzę cię - warknął Felsarin do siedzącego naprzeciwko Seprisa - zdechnij w piekle, umrzyj, zgiń, zarżnę cię jak świnię...
-Możesz mi wytłumaczyć, co ty właściwie robisz? - zapytała przechodząca obok Sorenia.
-Uczę go podstaw porozumiewania się - odpowiedział czarny smok odwracając ku niej wzrok.
-Będziesz dobrym ojcem - stwierdziła z ironią - kiedy będzie lekcja mordowania i torturowania?
-Niebawem.
-Martwi mnie jego przyszłość.
-A co robię źle?
-Wszystko. Powinieneś nauczyć go latać. Jest już duży.
-Genialny pomysł.
   Zrezygnował z wpajania swojemu synowi nienawiści, nie przynosiło to żadnych skutków, ponieważ Sepris dalej pałał do niego rodzinną miłością i nikogo nie skrzywdził. Wszystkie małe smoki były wredne oraz podstępne, tylko nie on. Zabrał go na urwisko, nad to samo, gdzie często spędzał czas rozmyślając o śmierci. W blasku dnia, wypełniona zielenią przestrzeń na dole iskrzyła na tle skalistych gór. Stanął na skraju przepaści.
-Teraz posłuchaj mnie uważnie - rzekł z powagą do syna - bo drugiego podejścia nie będzie. Rozumiesz mnie?
   Czarny smoczek przechylił głowę na bok i otworzył paszczę.
-Każdy smok potrafi latać, a jeśli nie potrafi, to znaczy, że jest martwy, dlatego aby nie tracić czasu wytłumaczę ci to jak najkrócej. To jest jak szkoła życia, albo się uda albo zginiesz. Musisz rozłożyć skrzydła i dalej już samo cię poniesie. Teraz leć.
   Zepchnął Seprisa z urwiska. Mały zaczął spadać skrzecząc wniebogłosy. Felsarin zmrużył oczy. Gdzieś w połowie wysokości smok chyba zrozumiał o co chodzi i rozwinął skrzydła, szarpnęło nim i po dwóch próbach spadek przeszedł w szybowanie. Wkrótce zniknął w lesie na samym dole. Odetchnął z ulgą. Szczerze obawiał się tragedii, ale jego tak samo nauczono latać. Często w życiu jest tylko jedna okazja by coś osiągnąć.
   Zeskoczył z urwiska i poszybował nad lasem.

***

   Jakiś czas później warował na tym samym urwisku. Niewiele myśląc, patrząc tępo w przestrzeń czekał. 
-Musiałeś akurat wybrać to miejsce? - usłyszał za sobą Norkada. Odwrócił głowę.
-A co ci nie pasuje? - zapytał Felsarin.
-Nie mam zbyt przyjemnych wspomnień stąd. Teraz mów, po co mnie tu ściągnąłeś?
   Przez chwilę w milczeniu obserwowali krążącego bez celu Seprisa. Mały smok entuzjastycznie i radośnie latał wymachując skrzydełkami.
-Gdybyś spotkał Kherianę - rzekł - a na pewno kiedyś tutaj przyleci...
-Przestań - warknął złoty gad siadając obok - nie mam zamiaru cię wyręczać. Chcesz coś jej pokazać to to zrób.
-Gdybyś ją zobaczył - ciągnął Felsarin nie zwróciwszy uwagi na słowa Norkada - powiedz jej, że nie żyję. Popełniłem samobójstwo skacząc sobie na łeb z tego miejsca.
-No i po co to wszystko?
-Będzie mnie szukała - powiedział spokojnie - będzie chciała zemsty. Niech sama żyje w zakłamaniu. Tymczasem ja stąd odchodzę.
-Gdzie pójdziesz?
-Powiem ci to tylko na wypadek jakbyś mnie szukał i potrzebował. W kraterze po jeziorze Bort. Sam wiesz gdzie. Nikomu o tym nie wspominaj.
-Jesteś głupi - westchnął Norkad - stary i głupi, tyle ci powiem. Ale leć, leć dokąd zechcesz. To już nie mój interes. Na twoim miejscu poleciałbym po nią i pogodził się z Kherianą. Ale ty wolisz wszystko komplikować. Nie rozumiesz, że to twoja rodzina? Oni cię potrzebują.
-Zrobię jak powiedziałem.
-Dobra, ja ci nie pomogę w tym. Kijem rzeki nie zawrócę. 
   Zostawił go. Planował odejście stąd od pewnego czasu, chciał ułożyć swoje życie, zmienić coś, zapomnieć o Kherianie. To miejsce przypominało mu tylko o rodzinie, o rodzicach i o swojej pierwszej miłości. Wszystko to odeszło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz