Layout by Raion

13 sie 2014

Kheriana - "Wodospad".

Mój cień jest jedynym towarzyszem.
Moje płytkie serce jedyną bijącą rzeczą.
Czasami chciałbym, by ktoś mnie znalazł.
~Green Day - "Boulevard of broken dreams"


   Dwa tygodnie od przybycia na Wyspy Nocy, Kheriana dzień w dzień przesiadywała na szczycie wodospadu obserwując jak zahipnotyzowana spadające potoki spienionej wody. Otępiała, rozbita, przypominała sobie lata wczesnej młodości. Kaskada miała sześćdziesiąt metrów wysokości, wszystko ginęło w jeziorze a dalej płynęło szeroką, płytką rzeką do morza. Za nią rwący potok naznaczony głazami niósł od czasu do czasu gałęzie lub kłodę drewna. Nieczuła na piękny krajobraz, na wielką polanę otoczoną szerokim kręgiem ostrych skał. W tle widniał bujny las, a za nim błękitna linia rozciągniętego po horyzont oceanu.
   Wszystko wieńczył wulkan, nieaktywna od tysięcy lat gigantyczna góra czuwająca nad ziemią. Najmniejszą wyspę zamieszkiwało jakieś plemię ludzi. Na jednej nieskutecznie kryły się gryfy, a trzecia, najbardziej dzika, podobnie jak tą dużą - smoki.
   Kheriana skupiła wzrok na punktach wędrujących po polanie na samym dole, skupione przy wodzie smoki żyły beztrosko z dala od panującego chaosu. Ona sama próbowała znaleźć samą siebie. Przyzwyczajona do bycia z kimś, chciała mieć obok siebie drugą duszę. Przyznała sobie, że od całego smutku zaczęła zaniedbywać własne potomstwo, nie potrafiła się na nich skupić, nie pilnowała już ich, a ona cały czas staczała się na dno, czuła to wszystko, lecz nie miała sił.
   Błękitna smoczyca spojrzała prosto na dół. Zamknęła oczy i skoczyła. Przez sekundę doświadczyła cudownego uniesienia po czym zaczęła spadać. Przycisnęła skrzydła do ciała i lecąc głową w dół rozbiła taflę burzliwej wody.
   Orzeźwiający chłód rozbudził ją. Wynurzyła się na powierzchnię.
~Nie powinnam tak żyć - pomyślała - nie mogę się poddać, nie mogę na to pozwolić. Potrzebuję nowego życia.
   Wyszła na suchy ląd. Spojrzała w górę, na sam szczyt. Poczuła czyiś dotyk. Odwróciła błyskawicznie głowę. Po jej prawej stronie przysiadł stary, ciemnofioletowy smok. Miał złamany róg i potarmoszone lewe skrzydło. Przez pierś biegła długa blizna po szponach.
-Nie widziałem cię tu wcześniej - powiedział.
-Zamierzasz mnie przegonić? - zapytała zrezygnowała Kheriana wpatrując się w swoje odbicie w tafli wody.
-Nie - smok zmrużył oczy - kogoś mi przypominasz.
-Dorastałam tutaj, może dlatego.
-Kheriana?
-Zgadłeś, wciąż nie wiem jak ty masz na imię.
-Vermund. Co cię tutaj sprowadza po stu latach?
-Nic - mruknęła po chwili namysłu - zatęskniłam za dawnym domem.
-Wciąż jesteś piękna jak dawniej.
-Co wy wszyscy do mnie macie? - oburzyła się - naprawdę każdy stary smok jest na tyle zdesperowany by uderzać do mnie?
-Sama młoda nie jesteś, a poza tym nie widać byś miała jakąkolwiek rodzinę.
-Ja chyba jestem przeklęta. Czemu wcześniej o to nie dbacie? Dlaczego nie znalazłeś sobie partnerki gdy byłeś młody?
-Tylko spokojnie...
-Na ostatnią chwilę szukacie sobie naiwnej idiotki tylko po to, by ją wykorzystać i wkrótce zdechnąć. Im starszy tym głupszy.
   Zdenerwowana odeszła.
   Wróciła na noc, wleciała przez wodospad do dużego otworu w skalnej ścianie. Głęboki, ciemny tunel najeżony był  mniejszymi grotami. Przechadzając się wzdłuż niego uderzyła głową w twarde sklepienie.
-Nic ci nie jest? - zapytał ktoś za nią.
-Nic - warknęła - oprócz stłuczonego łba to nic mi nie jest.
   Popatrzała za siebie. Podszedł ją wyglądający poważnie i dosyć groźnie  zielony smok.
-Długo za mną łazisz? - spytała podejrzliwie.
-Tak - przyznał szczerze.
-Ty przynajmniej jesteś młodszy...
-Ruszcie dupska bo nie można przejść - przerwała im jakaś smoczyca przeciskająca się na zewnątrz.
-Chodź w bardziej ustronne miejsce - zaproponowała Kheriana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz