Layout by Raion

3 sie 2014

Kheriana - "Sekundy i godziny".

 Wypełnia mnie pustka prowadząca do agonii.
Rosnąca ciemność przysłoniła świt.
Kiedyś byłem sobą, a teraz go nie ma.
~Metallica - "Fade to black"


   Poddenerwowana błękitna smoczyca siedziała sztywno w progach swojej dużej groty obmiatając czujnym wzrokiem całą Dolinę niczym strażnik. Felsarin nie wracał już cały dzień, co martwiło oraz rozpalało w Kherianie złość. Słońce zaszło już za góry zakrywając krainę w cieniu. Czekanie drażniło ją coraz bardziej, powoli zaczęła myśleć o porzuceniu lub krzywdzie. Obiecał, że niedługo wróci...
   Przypomniała sobie o Artezji. Wszystko zdawało się mieć ze sobą związek. Jeśli tylko odkryje cokolwiek między nimi, nie daruje im oboje, nigdy nie odpuści zdrady, już wolałaby znaleźć go martwego niż z kimś innym. 
   Kiedy Dolina powoli opustoszała, Kheriana nadal sterczała jak na warcie. Niepokój nie pozwalał jej spokojnie siedzieć. Postanowiła zrobić kilka okrążeń nad okolicą, wypatrywała każdego ruchu, każdego śladu, jednak nie znalazła żadnej żywej duszy. Poza jednym cieniem głęboko w puszczy. Natychmiast nadzieja poruszyła jej sercem, błyskawicznie skierowała lot w tamtą stronę i przedarła się przez drzewa. Wylądowała na nierównym, zakrzywionym terenie między grubymi pniakami. Gdzieś przed nią las pokonywał dorosły smok. Zaczęła biec w jego stronę, aż w mętnej atmosferze późnej pory dnia dotarła do niego. 
   Smok odwrócił głowę, to nie był Felsarin. Bez słowa kontynuował wędrówkę zostawiając Kherianę samą. Westchnęła zamykając oczy. Doskonale wiedziała, że on by jej nie zostawił, tym bardziej w takiej chwili. Wpadła na myśl by odwiedzić urwisko, gdzie niegdyś przesiadywał. Wzbiła się w powietrze łamiąc korony drzew. Księżyc już jaśniał, smoczyca pruła przed siebie jakby ktoś ją ścigał. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo przywiązana jest do drugiego smoka, jak bardzo jest zależna i jak potrzebuje czyjeś obecności. 
   Urwisko ziało pustką. Przysiadła na jego krawędzi. Ginący w mroku krajobraz wyglądał jak zanikające życie, wszystko ogarniała ciemność. Ryknęła uwalniając z piersi drzemiącą w niej siłę. Ptaki uleciały z drzew uciekając w popłochu, grzmot z jej gardła poniosło echo, nasłuchiwała odpowiedzi, bez skutku. Pamiętała, kiedy rodzice opowiadali jej, jak smok zawsze potrafił wyczuć, kiedy jego partner był w opałach, podobno potrzebny był do tego ryk...
   Odwiedziła dom Arfony, Smoczą Wieżę w Shadurze, miejsca, gdzie niegdyś spędzali czas, na daremno, nigdzie nie znalazła najmniejszego śladu po Felsarinie. Ostatecznie wróciła do groty, zastała tam tylko swoje potomstwo, śpiące razem. Przytuliła je do siebie i czuwała nasłuchując dźwięków z zewnątrz.
   Następnego dnia obudziła ją Sara szturchając łapą po pysku. Szmaragdowy smoczek polizał ją delikatnie i zaczął łasić się jak kot mrucząc głośno.
-Jak myślisz? - zapytała córkę - gdzie on jest?
   Sara popatrzała na nią pytającym wzrokiem, obudziła swoje rodzeństwo. Kheriana wróciła do pozycji by obserwować Dolinę. Od razu poczuła, jak ktoś ją obserwuje, czyjeś spojrzenie po prostu naciskało na nią aż odnalazła, nieustępliwy wzrok dużego, złotego smoka, Norkada. Wiekowy już gad odpowiedział na jej skinienie i podszedł bliżej.
-Masz mi coś do powiedzenia? - zapytała.
-Chodź, lepiej by nikt nie słyszał - rzekł rzeczowym i poważnym tonem. Weszła za nim do własnej jaskini. Norkad usiadł na środku obserwując szamotające się pisklaki.
-Mów.
-Felsarin nie żyje - powiedział zupełnie bez emocji.
   Nastała chwila ciszy.
-Nie mam ochoty na żarty, teraz wróć do niego i powiedz, że mnie nie nabierze.
-To nie jest żart - zapewnij ją nieco agresywniej. Spojrzał jej prosto w oczy, Kheriana utkwiła wzrok w jego głębokich, złotych ślepiach - znalazłem go w przełęczy, na drodze do Shaduru, nie wygląda to ciekawie.
   Kheriana poczuła przerażenie. Chłód ogarnął jej ciałem.
-Znajdę go jeszcze?
-Oczywiście, nikomu nie mów bo teraz wielu będzie chciało go zastąpić i zrobić wam krzywdę.

***

-Kochanie? - jęknęła tuż po wylądowania na dnie przełęczy, gdzie nakierował ją Norkad. Jej oczom rzucił się widok wciśniętego między skały czarnego smoka. Podbiegła ja najszybciej do niego. Głowę miał całkowicie pokrytą krwią, zupełnie jak kamień, na którym spoczywała. Stanęła jak wryta nad Felsarinem nie mogąc spuścić z niego wzroku. Miał otwartą paszczę, zamknięte oczy, nogi leżały bezwładnie na ciele, skrzydła opierały się o głazy. Położyła ostrożnie łapę na szyi smoka, był zimny, szturchnęła go mocno, lecz nie dał znaku życia. 
   Położyła się na nim zakrywając go sobą i przytuliła mocno, załkała, z oczu smoczycy popłynęły wielkie łzy opadając na czarne łuski... Właśnie poczuła, jak połowa jej świata ginie w płomieniach.
-Felsarinie - wybełkotała kompletnie straciwszy głowę - dlaczego... dlaczego? Czemu nas zostawiłeś?
   Głaskała go jak syna, jakby tuląc go do snu. Przez łzy zauważyła po lewej stronie pyska ślady pazurów, bez dwóch zdań ktoś musiał go zranić... Przez falę żalu i rozpaczy, jej wnętrze wypełniła złość.
-Znajdę tego sukinsyna i wyrwę mu serce - warknęła - i każdemu, kto mi w tym przeszkodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz