Layout by Raion

6 sie 2014

Quaren - "Krwawe żniwa"


Actus hominis non dignitas iudicentur ~Mincjusz Feliks, Octavius 36

          W południe, wśród łanów zboża panował skwar, który trudno sobie wyobrazić. Ciężko było o znalezienie jakiegokolwiek cienia, choćby najmniejszego. Nie przeszkadzało to jednak najwyraźniej, pracującym w polu chłopom, którzy, mimo lejącego się z nich rzekami potu, postanowili rozpocząć żniwa. Tylko na chwilę zerwał się delikatny wiatr z zachodu, przynoszący choć odrobinę chłodniejszego powietrza. Wycieńczony podróżą wędrowiec usadowił się pod wierzbą i zaczął z uwagą oglądać, jak kobiety wiążą snopki. Ogarnęła go senność i zupełny brak poczucia czasu. Zastanawiał się tylko, ile dni przyjdzie mu jeszcze podróżować w tym upale.
          Po zwykłej polnej drodze rozniósł się terkot wozu o drewnianych kołach. Odwrócił głowę tylko na chwilę, by spojrzeć w tamtą stronę. Chuda szkapa uginała się pod ciężarem chomąta. Chwilę później za pobliskim wzgórzem widać było jedynie kopę siana, by później nie został po przejeżdżających żaden ślad. Echo niosło tylko w dal ciche rżenie konia.
         Przez chwilę wydawało mu się, że z północy nadciąga burza, ale wiatr musiał zmienić kierunek, gdyż czarna, kłębiasta chmura zaczęła się od nich powoli oddalać. Jednak mimo tego faktu powietrze stało się jakieś cięższe. Rozglądał się po okolicy i udało mu się dojrzeć starca, siedzącego wśród drzew pobliskiego zagajnika. Chętnie by do niego dołączył, ale nie za bardzo miał ochotę podnosić się z kępy suchych traw, na której jak dotąd siedział. Wówczas zauważył, że sponad pobliskiego pagórka unosi się w górę chmura pyłu.
         Niedługo potem wyłonili się stamtąd jeźdźcy i ruszyli w stronę chłopów. Jeden z nich zaczął im coś tłumaczyć. Na twarz starca wstąpił wyraźny niepokój. Quaren wstał i poszedł w tamtą stronę, nim jednak udało mu się jakoś zareagować, żołnierze ruszyli w stronę mężczyzny, który, podpierając się o drzewo, próbował wstać. Któryś z mężczyzn próbował mu pomóc, jednak natychmiast został skutecznie od tego powstrzymany. Jak nietrudno się domyślić w jego ślad poszli następni, uzbrojeni jedynie w sierpy, czasem jakąś kosę. Nie dało to nic, a mag dostrzegł wśród konnych jednego łowcę, który bacznie się temu przyglądał.
         Nie widział już nikogo, kto pozostałby wykonywać dalej pracę. Część z nich najprościej w świecie uciekła, inni postanowili bronić swojego czarodzieja, choć ten nie potrafił poradzić sobie z rzuceniem prostych zaklęć. Sądząc po reakcji ludzi, musiał być dobrym człowiekiem, który nie zasłużył na takie traktowanie, jednak czy kogoś to obchodziło. Magia była magią, niezależnie od tego, w jaki sposób ktoś ją wykorzystywał. Quaren przez chwile poczuł strach, lecz ten  przeminął, gdy domyślił się, że nawet go nie spostrzegli.
          Pomiędzy drzewami przepłynął jakiś cień, a chwilę później w kierunku oprawców poszybowała ognista kula, która wprowadziła do tego wszystkiego jeszcze większe zamieszanie. Niewiele brakowało, a mogłoby się to skończyć pożarem. Mag dojrzał kontur ciała. Nie było wielkie, mogło należeć co najwyżej do chłopca. Najwyraźniej jednak nie umknęło to i oczom łowcy, który posłał tam jakiegoś człowieka. Dziecko zaczęło uciekać głębiej w las. Dopiero wówczas wędrowiec postanowił zareagować. Pognał w tamtą stronę i zatrzymał mężczyznę, tłumacząc, że zajmie się tym sam.
           Nigdzie nie potrafił go odnaleźć, ale coś mu mówiło, że jest niedaleko. Ktoś kto potrafił się tak kryć, musiał doskonale znać okolicę, ale i to nie dałby mu wiele w starciu z psami. Usiadł spokojnie na kępce mchu i rozejrzał się po okolicznych gałęziach. Na jednej z nich coś się poruszyło. Przez liście dostrzegł jasnozielone oko i delikatnie się uśmiechnął. Podszedł do grubego pnia o chropowatej korze, znalazł miejsce, które idealnie nadało się do rozpoczęcia wspinaczki i kilkoma susami wylazł na drzewo.
            Nie był w tym tak samo dobry jak niegdyś, więc zmęczył się nieco mocniej. Usiadł na gałęzi i spojrzał w stronę chłopca. Nie był zbyt wysoki i raczej wychudły, ale potrafił już wyczarować ogień, a to o czymś mogło świadczyć. Posunął się w jego stronę i dojrzał strach w jego oczach. Nie dziwił się mu. Przez chwilę ujrzał samego siebie kilkanaście lat temu, ale szybko wyrzucił to wspomnienie z myśli. Chciał mu pomóc i miał pewien pomysł na to, jak mógłby to zrobić.
            Uspokoił dziecko, dając mu do zrozumienia, że nie ma zamiaru niczego mu zrobić. Nie liczył na więcej zaufania, niż to pozwalające na odbycie rozmowy.
          — Szukają Cię, a to oznacza, że jak najszybciej musisz pozbyć się podejrzeń -powiedział. Wyglądało na to, że chłopak go nie słucha. Zbyt wiele przeżył, by chciał teraz odezwać się do obcego człowieka. Przemilczeli chwilę. Potem udało mu się ściągnąć go z drzewa. Niestety nadal nie był on skory do rozmowy, więc ruszyli w milczeniu, które wypełniały dźwięki lasu.
Do bardziej znanej Quarenowi części lasu dotarli, gdy zmierzch był już blisko. Tam mag czuł się w miarę bezpiecznie, choć nie powiedziałby, by zbytnio radował się z powrotu i zboczenia zupełnie z trasy swojej podróży. Zatrzymał się jak zwykle w ruinach jego dawnego domu.  Przywoływał w nim wspomnienia, których wolałby się pozbyć. Niestety nie było to takie proste. Rozpalił tam niewielki płomień i zagrzał wodę, dodając do niej po chwili jakiś korzeń. Chłopak przyglądał się temu przez chwilę, po czym zajął się raczej obserwacją samego budynku. Nie wyglądał w żadnym razie na zachwyconego.Ściany utrzymywały się na swoich miejscach już tylko dzięki pomocy, rosnących wewnątrz, drzew.
___________________________________________
Cytat: Niech będą sądzone czyny człowieka, a nie jego godność. 

2 komentarze:

  1. Spoko, tylko trochę błędów jest, ale pisz, niech idzie Ci coraz lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam świadomość, że jest masa błędów i może się przez nie czytać beznadziejnie. Powinnam to jeszcze poprawić.

      Usuń