Layout by Raion

7 sie 2014

Felsarin - "Gorąca krew"

Teraz wiem, dlaczego w pewne dni ukrywałem swą miłość przed tobą.
~Nickelback - "Woke up this morning"


~Mój łeb, do jasnej cholery - jęknął w myślach - zupełnie jakbym próbował przetłuc głową całą górę. Ten ból... przynajmniej jest chłodno... i pada deszcz. Co się stało?
   Poczuł wodę w oczach, chłodny wiatr na swoim ciele. Wstrząsało nim chybotanie. Rozwarł z trudem powieki, leżał w powozie bez zadaszenia jadącym po ścieżce, raz po raz wpadał w dziury. Rozrywający głowę ból drażnił Felsarina jakby ktoś wiercił mu w czaszce otwór. Odkrył, że całą miał ją pokrytą zaschniętą krwią. Podniósł łeb, tępe uczucie wzmocniło swoją siłę. Wóz ciągnął Norkad. Zaczął rozmyślać, dlaczego w ogóle to robi, i gdzie go wiezie? Po jakiejś godzinie nie wytrzymał i zapytał:
-Dokąd mnie zabierasz?
   Złoty smok zatrzymał się jak wryty. Puścił wodze z pyska i odwrócił łeb w jego stronę. Miał przerażone spojrzenie, wyglądał jakby zobaczył ducha, żywego trupa albo coś strasznego.
-Ty... ty żyjesz? - wysapał przestraszony.
-A co? To takie dziwne? - spytał zażenowany Felsarin.
-Co najmniej dziwne... Spadłeś na łeb z sześćdziesięciu metrów, prosto na skały, leżałeś martwy przez dwa dni.
-Jak to leżałem martwy? Nie rozumiem... musiałem być żywy bo cały czas śniłem, miałem jakieś idiotyczne sny... zresztą mniejsza z tym, gdzie ty mnie zabierasz?
-Do miasta, zakopać twoje zwłoki - smok podszedł bliżej. Szturchnął go łapą jakby chciał sprawdzić, czy na pewno żyje - niemożliwe, to musi być sen.
-Dwa dni? To co ty ze mnę robiłeś? Gwałciłeś mnie przez ten czas, że dopiero teraz zabierasz?
-Najpierw cię znalazłem rozwalonego, potem poleciałem poinformować Kherianę. Biedna cały dzień przy tobie leżała i wylewała łzy.
-To czemu jej tutaj nie ma?
-Przekazałem to, co miałem powiedzieć po twojej śmierci. Odleciała.
-Naprawdę jesteście tak głupi? - nie mógł uwierzyć. Chwycił się za paszczę - tak trudno jest stwierdzić, czy ktoś zdechł?
-Nie dawałeś znaków życia, byłeś zimny - zaczął wyliczać - nie czuć było oddechu ani serca... w dodatku uderzyłeś głową z takiej wysokości i wszystko zalałeś krwią.
-Czekaj - uciszył go Felsarin. Już sobie przypomniał - Artezja, obrzydliwa szkapa, musiałem spaść po tym jak dała mi w pysk.
-To w takim razie jak przeżyłeś?
-Rozwinąłem skrzydła przed upadkiem.
-I tak miałeś dużo szczęścia, stary gadzie, jesteś chyba nieśmiertelny. Radziłbym ci najpierw dość do siebie w Shadurze.
-Gdzie jest moja rodzina? - zapytał. Podniósł głowę do góry patrząc w niebo. Szum opadającego deszczu wypełniał przestrzeń.
-Nie mam pojęcia - westchnął Norkad. Usiadł przed nim obserwując go uważnie - już się z tobą pożegnała i zabrała dzieci. Nie mówiła, gdzie leci.
-To przykre - mruknął. Wyobrażał sobie, jak bardzo musi cierpieć w tej chwili.
-Jeśli to nie jest sen, będę szczęśliwy - powiedział złoty smok. Popatrzał na niego lekko - dobra, gwałciłem cię.
-CO? - Felsarin wydał z siebie dziwny dźwięk i natychmiast odsunął od Norkada.
-Żartowałem - Norkad otworzył lekko paszczę w geście rozbawienia - nie zrobiłbym tego, a na pewno nie martwego.
-Dalej mnie przerażasz! Niczego w życiu tak się nie bałem jak tego, że ktoś może mnie przelecieć nieprzytomnego albo śpiącego.
-Spokojnie, nic ci nie zrobiłem. Jesteś w stanie chodzić? Nie bardzo mam ochotę targać ten wózek z tobą.
-Bez problemu - Felsarin ukradkiem zerknął na swój zad - nie ufam ci, Norkadzie, zbyt długo żyjesz sam, to podejrzane.
-I kto to mówi... Teraz rusz się i chodź do miasta, przed nami kawałek drogi. Niech ktoś obejrzy twój rozbity łeb bo wygląda paskudnie, nie wiadomo czy ci nagle nie odbije i nie zaczniesz nas zabijać. Musisz znaleźć swoją rodzinę. 
-Z tym ostatnim kłopotu nie będzie, na pewno poleciała na wyspy, sama kiedyś mówiła, jak bardzo chciałaby tam wrócić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz