Layout by Raion

1 wrz 2014

Trevor - "Przynęta".

David MeShow - My Theory.


-Siedzimy już tutaj od rana - narzekał Pertus bezustannie nawijając związaną, rudą brodę na gruby palec. Razem z Trevorem siedzieli w improwizowanym szałasie obserwując pustą okolicę. Puszczy nie odwiedziła żadna żywa dusza. Pod drzewem w korzeniach leżał zakrwawiony dzik.
-W końcu któryś przyjdzie - uspokajał krasnoluda.
-Co ten kretyn sobie myśli? Mamy czaić się pół dnia w krzakach wśród pająków, much oraz innych obrzydliwych paskudztw zamiast robić coś pożyteczniejszego.
-Ale za to nam płaci.
-Uczciwy to on do końca nie jest...
   Pertus westchnął. Oparł plecy o niewygodny podłoże. Odłożył topór na bok  i zamknął oczy. Z pod hełmu wystawały mu rude, postrzępione włosy. Sapnął przez gruby, szary nos i złożył dłonie na brzuchu. Brudna, skórzana zbroja zachrzęściła głośno.
-Mam złe przeczucia - mruknął Trevor.
-Bo wykrakasz - krasnolud uniósł palec wskazujący.
-On mnie śledzi. Jak tym razem nas znajdzie to wypisuję się z tej całej zabawy w podkładanie zdechłych świń nafaszerowanych jakimiś miksturami.
   Zauważył przelatujący na niebie cień. Niedługo potem w pobliżu coś wylądowało łamiąc gałęzie. Pertus natychmiast otworzył oczy.
-Coś tu idzie - stwierdził.
   W pole widzenia wkroczył koszmar Trevora.
-To nie jest przypadek - rzekł kryjąc twarz w dłoniach. Felsarin podszedł do przynęty. Ogarnął okolicę wzrokiem i obwąchał zdechłego dzika.
-Nie ruszaj tego, nie ruszaj tego - powtarzał Trevor pod nosem - odejdź...
   Smok otworzył paszczę wystawiając język. Przez chwilę wyglądał jakby się zamyślił po czym cofnął łeb i spojrzał prosto w ich stronę. Odszedł zamiatając po drodze ogonem krzaki. Odetchnęli z ulgą.
-I tak jest za każdym razem - powiedział Pertus - myślisz, że coś podejrzewa?
-Nie mam pojęcia, ale denerwuje mnie ta jaszczurka. Dam sobie rękę uciąć, że właśnie nas podsłuchuje.
   Godzinę później w tle zauważyli krążącą między drzewami brązową smoczycę. Jasne plamki na jej grzbiecie wyglądały jak odbite od łusek światło. Węsząc podeszła prosto do dzika. Bez zastanowienia zatopiła w nim zęby.
-To naprawdę nie wygląda podejrzanie - szepnął ironicznie krasnolud - w środku lasu leży rozcięta świnia jakby czekała aż ktoś ją znajdzie.
   Smoczyca w pewnym momencie podniosła powoli głowę. Jej spojrzenie wyglądało na puste, podkurczyła brzuch jak w konwulsjach, jęknęła głośno i walcząc z poczuciem słabości zaczęła uciekać w głąb lasu.
-Nareszcie - oboje wyprostowali zesztywniałe nogi i wyszli z ukrycia podążając śladem smoka. Daleko nie uciekła, zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej znaleźli ją leżącą na brzuchu.
-Byle szybko, nie wiadomo co tutaj jeszcze łazi.
   Trevor wziął od Pertusa krótki sztylet i szklaną fiolkę. Przykucnął. Wykonał małe nacięcie przy nadgarstku smoka i podstawił naczynie zbierając krew.
-Po co mu to? - zapytał towarzysza.
-Czy ja wiem? Warzy te swoje mikstury i eksperymentuje, potem sprzedaje to za złoto i coś opisuje. Szybciej zanim ktoś nas znajdzie...
-Gotowe - Trevor zakorkował fiolkę i szybko obwinął ranę smoczycy szmatą zaciskając ją mocno. Prędko odeszli chcąc uniknąć wykrycia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz