Layout by Raion

13 wrz 2014

Sepris - "Ostoja wolności"

Aram Bedosian - "Always"


   Nie potrafił zrozumieć, dlaczego Norkad zabronił mu odwiedzać Shadur. Ujrzał najpiękniejszy widok w swoim dotychczasowo krótkim życiu, cud architektury i pracy. Barwne, niebiesko-złote dachy miasta oraz schemat ulic widzianych z lotu ptaka wywołał wrażenie na młodym smoku. Stolica wyglądała na bardzo bogato zaopatrzoną. Na farmach trwały zbiory, rolnicy w pocie czoła zbierali owoce ziemi. Największym obiektem był rzecz jasna pałac. Sporą część zajmował ogród wraz z dziedzińcem. Zainteresowała go jednak Strażnica, nad i wokół niej latały smoki. Postanowił odwiedzić to miejsce. Przysiadł na skraju najwyższego piętra.
   Wciąż szara pogoda psuła odrobinę klimat. Cieszące oko widoki na każdy skraj miasta musiały służyć jako obserwatorium. Poczuł się jak strażnik, jakby od niego zależało bezpieczeństwo... jakby historia tego miejsca ożyła i próbowała mu coś opowiedzieć. I tak spędzał dzień, odkrywał Shadur jak nowy świat, mijał ludzi, elfy, krasnoludy, widywał inne smoki, nikt mu w tym nie przeszkodził. Dużą ilość czasu spędził w ogrodzie, zafascynowany zapomniał o głodzie. Kiedy przechodził przez dziedziniec, minął obsydianowy pomnik smoka. Zatrzymał się nagle.
   Usiadł na przeciwko spoglądającej bursztynowymi oczami w dół rzeźby. Nie potrafił czytać, więc mógł tylko zgadywać co znaczy napis na złotej tabliczce. Dostrzegł podobieństwo swojego odbicia z posągiem. Przez chwilę zaczął zastanawiać się, czy to przypadkiem nie był jego ojciec.
-Wszystkie smoki wyglądają podobnie - stwierdził na głos i odszedł. Szybko porzucił swoje myśli.
   W pewnym momencie swojej wędrówki jego uwagę zwróciła biała smoczyca. Towarzyszył jej poddenerwowany, średniego wzrostu, szczupły młodzieniec o ciemnobrązowych włosach. Oboje zwrócili wzrok ku niemu, wyglądali jakby ujrzeli ducha. Nie spodobało mu się to. Nie wiedząc gdzie idzie, trafił na cmentarz. Lekko zakłopotany urządził sobie spacer między grobami. Bez szczególnej ciekawości oglądał nagrobki przesuwając wzrokiem po napisach. W pewnym momencie kurz i liście porwał podmuch wiatru. Wśród szumu usłyszał swoje imię...
   Natychmiast wyszedł z dziwnego transu. Zatrzymał się przy dużym, marmurowym pomniku zdobionym szmaragdami z błyszczącym, kaligraficznym napisem. Obok niego stał czarny ze złotym wizerunkiem smoka i również pisanym kaligrafia tytułem. Po drugiej strony uliczki leżał podobny do pierwszego, lecz obity szafirami. Bez wątpienia były to groby jakiś smoków. Zazwyczaj smoków nie chowa się po cmentarzach, wyjątkami są ci, którzy odznaczyli się zza życia dla miasta.
   Wieczorem chcąc wrócić do strażnicy, z daleka ujrzał siedzącego na jej szczycie Norkada. Zdegustowany zawrócił i jak szczur ewakuował się ciemnymi i ciasnymi ulicami w okolice farm. Spotkanie z nim było ostatnią rzeczą jakiej pragnął. Zauważył, że widok złotego smoka drastycznie obniżył jego samopoczucie. Nie chciał wracać, nie do niego, po raz pierwszy czuł się wolny...
   Przenocował w stodole. Cudem uniknął wykrycia. Zapolował, ciągle prześladowany obawami, znalazł dziurę w jednym z niższych pięter wieży. Jedyną zaletą barwy jego łusek była możliwość schowania się w ciemności. Nieśmiało wchodził po schodach na samą górę. Na szczęście nie spotkał Norkada. Po drodze wpadł na jakiegoś smoka.
-Patrz jak leziesz - warknęła młoda smoczyca.
   Przepuściła go. Ze spuszczoną głową zniknął jak najszybciej jej z oczu. Powoli zaczął odczuwać strach, tutaj nikt go nie obroni... bez Norkada może nie przetrwać w tym wrogim świecie...
~Nie wrócę do niego - pomyślał, stanął niepewnie na skraju wieży.
-Ktoś cię chyba szuka - usłyszał za sobą. Odwrócił błyskawicznie łeb. Ujrzał szmaragdową, młodą, o wiele większą od niego smoczycę. Jej uroda wzbudziła w nim zaufanie.
-Wiem - odpowiedział - i nie mam zamiaru wracać.
-Czy ja cię kiedyś widziałam? - zapytała przyglądając mu się - wyglądasz znajomo. Tak dla nieścisłości, jestem Sorenia.
-Sepris...
-Powiedz, co taki młody smok jak ty robi tutaj sam? - spytała zagadkowo podchodząc bliżej - nie powiem nic Norkadowi, możesz mi wierzyć.
-Uciekłem - wyznał patrząc jej prosto w zielone ślepia - nigdy nie mówi mi prawdy, traktuje mnie jakbym był dla niego jakimś nieznośnym obowiązkiem, na każde moje pytanie ma tylko jedną odpowiedź. Chciałem tylko wiedzieć cokolwiek o swoich rodzicach, a on zachowuje się jakby była to jakaś tajemnica.
-Nie jest wobec ciebie szczery - stwierdziła Sorenia - rozumiem cię doskonale, miałam dokładnie to samo. Znałam twojego ojca.
-Naprawdę? - zapytał podekscytowany - powiesz mi coś o nim?
-Pewnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz