Layout by Raion

5 wrz 2014

Felsarin - "Bort"

Jeśli nie możesz znieść tego jak tu jest,
Przenieś się w lepsze miejsce.
~Three Days Grace - "Break".


   Wieki temu, po największym jeziorze Bort użyźniającym ziemię w promieniu wielu kilometrów, został tylko ponury, suchy i spękany krater najeżony skałami oraz strzępami zatopionych niegdyś łodzi. Pusty krater o średnicy kilkunastu kilometrów, głębokości paruset metrów wyglądał jak prehistoryczne cmentarzysko. Jego historia za każdym razem opowiadana jest trochę inaczej, i początkowo prosta niejednokrotnie została wyolbrzymiona czy przesadnie pokolorowana.
   Felsarin znał tą pierwotną, jedyną bez kłamstw i najbardziej oczywistą. Niezliczoną ilość lat temu, swe piętno odcisnął upadek komety. Ziemię nawiedziła trwająca tysiące lat mroźna zima. Topniejące lodowce zostawiły w kraterze jezioro Bort, lecz susza całkowicie zabrała życiodajną wodę. Dzisiaj jest tylko pusty krater. Tutaj postanowił zamieszkać, w jednym z zniszczonych wraków rybackich.
   Upewniwszy się, że nic nie zajęło tego miejsca przed nim, znalazł ciemne wnętrze największej łodzi. Wszedł do środka przez wyrwaną w poszyciu żaglowca dziurę. W środku odnalazł szkielet, prawdopodobnie gryfa. Wyrzucił kości rozrzucając szczątki po okolicy. Przyznał sobie szczerze: uciekł, nie wiedział czy słusznie czy nie, cały czas gryzło go poczucie winy.
   Bort najwyraźniej było odwiedzane przez szukające samotności stworzenia. W ciągu dnia odnajdywał szczątki, zupełnie jakby miejsce to niegdyś uznane zostało za jakieś więzienie lub kryjówkę dla zbiegów, być może i dla niego. Obserwował jak jego syn rośnie i powoli staje się smokiem. Zastanawiała go jego przyszłość... czy będzie taki jak on? Szczerze nie chciał tworzyć swojego własnego sobowtóra, nie chciał, by Sepris był taki sam jak ojciec, przysporzyłoby mu to problemów, wrogów... już sam fakt, że jest jego synem sprawi mu pewne trudności. 
   Fenthir także nie był czysty, po śmierci wszyscy ci, którzy pragnęli zemsty na Fenthirze zwrócili swój gniew do Felsarina. W samotności zawsze myślał o nich, o tych, co mogli mieć dla niego znaczenie. Nigdy jednak nie zwracał swoich słów w głowie do matki, nigdy o niej nie wspominał, nigdy o niej nie pamiętał chociaż nie była winna żadnej jego krzywdy, lecz z braku współczucia ją także uznał za złą. Cokolwiek by czuł, nawet taki potwór jak Felsarin nigdy nie porzuciłby własnego potomstwa, bowiem znał gorsze rzeczy niż śmierć. 
   Dwa tygodnie życia w ciszy uspokoiły jego zadręczoną duszę. Zabierał Seprisa na polowanie, wkrótce młody zaczynał wypowiadać swoje pierwsze słowa. Smoki uczyły się bardzo szybko, nie potrzebowały tylu lat co ludzie by móc wreszcie płynnie mówić, chłonęły nawyki i naśladowały własnych rodziców.
   Vermund uczył Felsarina atakować, on chce pokazać swojemu synowi jak bronić. 

***

   Pewnego deszczowego dnia, obserwując niebo przez szczelinę spróchniałego drewna ze swojej kryjówki, pod szarymi chmurami ujrzał krążący obiekt. Szybujące stworzenie nie wyglądało jakby zwyczajnie przelatywało nad kraterem. Natychmiast obudziło w Felsarinie niepokój. Postanowił nie wychodzić z ukrycia, jego myślom mogła to być tylko Kheriana lub Norkad. Jedno i drugie nie zapowiadało wesołych wieści, a szczególnie Kheriana. Spotkania z nią obawiał się jak konfrontacji ze swoim największym koszmarem. Nie znał jej zamiarów, nie wiedział do czego jest zdolna.
-Nie wychodź - uprzedził Seprisa.
   Ku zgrozie, smok na niebie latał coraz niżej, i raczej nie wyglądał na przyjaźnie nastawionego, w przeciwnym wypadku nie krążyłby jak sęp nad konającą ofiarą. Wkrótce zniknął. Zachowując czujność, Felsarin pozostał na miejscu. Nocą słyszał jak ktoś buszuje w pobliżu. Już wiedział - to była ona. Łaziła i robiła hałas po to, by nie mógł spać, by go wystraszyć, wywołać z ukrycia. Siedząc skulony jak tchórz w ciemnym kącie starej łodzi, daleko od wyjścia, nie dawał znaków życia. Zaczął zastanawiać się, skąd Kheriana wie o jego położeniu? Tylko Norkad to wiedział, musiał jej powiedzieć.
   I teraz miał dylemat... zmusiła go, czy wyjawił jej informacje dobrowolnie? Niedługo trzaski oraz kroki ucichły, jednak rano...
-Tak zachowuje się każda ofiara, siedzi po cichu w dziurze czekając na łut szczęścia - usłyszał głos Kheriany - uratuj resztki swojej godności i wyjdź. No chyba, że jesteś już martwy...
   Wstał powoli nie robiąc najmniejszego hałasu. Łódź skonstruowana została na transportowiec, bez problemu znalazł drugie wyjście. Kazał Seprisowi znaleźć sobie inną kryjówkę. Felsarin stanął na szczycie jęczącego i skrzypiącego drewna. W dole Kheriana węszyła przy wejściu.
-Ofiarą jest ten, kto nie wie, że jest obserwowany - odpowiedział. Błękitna smoczyca wycofała łeb i spojrzała wprost na niego. Na lewej stronie paszczy miała głębokie ślady po ranie jaką jej zadał.
-Uciekłeś - rzekła złośliwie - jak tchórz, przede mną. Wystarczyło przycisnąć Norkada do ściany i wszystko mi wyśpiewał. Nigdy bym nie uwierzyła w twoje samobójstwo. Kiepski z ciebie kłamca. Przyleciałam odebrać to, co moje.
-Tutaj nie ma nic twojego - odparł czarny smok wędrując po kadłubie.
-Oddaj mi syna - powiedziała wprost śledząc go wzrokiem.
-Najpierw mi go odbierz - warknął stając najbliżej niej - po moim trupie...
-Chętnie - Kheriana uderzyła ogonem w spękany, drewniany kadłub. Cała konstrukcja zatrzeszczała po czym runęła razem z Felsarinem zakopując go w hałdzie postrzępionych desek. W powietrze wzbiła się chmura brązowego dymu.
   Kheriana odkopała go. Na swoje nieszczęście leżał na brzuchu. Poczuł jak smoczyca przyciska go.
-Powiesz mi, gdzie on jest? - szepnęła tuż obok jego głowy.
-Nawet gdybym wiedział - odpowiedział - to bym ci nie powiedział. 
-W takim razie nie jesteś mi potrzebny.
   Zaczęła go dusić. Zrobił wielkie oczy. W tej chwili odezwała się jego wola przetrwania. Ostatkami sił wykrzesał z pyska płomień podpalając wysuszone drewno. Wszystko zaczęło płonąć. Gdy ognisko sięgnęło skrzydeł Kheriany, smoczyca puściła go. Wykorzystał ten moment by wykonać przewrót na grzbiet i zepchnąć ją prosto w ogień. Sam wyskoczył unikając oparzenia. Rozwścieczona Kheriana dopadła go podchodząc Felsarina od tyłu.
   Zdzieliła go ogonem w łeb, oszołomiony próbował się wycofać, lecz smoczyca chwyciła go pazurami za gardło tuż pod szczęką. Instynktownie złapał za jej ramię, ona zacisnęła uścisk wbijając szpony w jego szyję.
-Zamorduję cię, rozumiesz to, głupi smoku? - warknęła bezlitośnie - za to co mi zrobiłeś, za to jak mnie oszpeciłeś.
   Wykręcił jej łapę i pchnął. Natarł na nią przytłaczając smoczycę do głazu. Pokaleczyła mu boleśnie brzuch wierzgając nogami. Rzucił ją o ziemię i przycisnął tak jak ona jego.
-Zabiję cię - ryknęła bezsilnie - zatłukę, za to wszystko.
-Spokój! - warknął prosto do niej. Kheriana znieruchomiała. Dyszała głośno pod nim.
-Już? - zapytał.
-Tak - mruknęła. Uwolnił ją. Czujnie obserwował jak wstaje na cztery łapy. Nie chciała spojrzeć mu w oczy. Podszedł do niej bez wahania i chwycił delikatnie pysk Kheriany oglądając piętno na jej paszczy.
-Znam kogoś, kto potrafi to usunąć - rzekł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz