Layout by Raion

17 wrz 2014

Sepris - "Nieposłuszeństwo".

Wolę czuć ból niż kompletnie nic.
~Three Days Grace - "Pain".



    Żądny wyjaśnień postanowił wrócić. Chciał wiedzieć, dlaczego Norkad ukrywał przed nim to, co opowiedziała mu Sorenia. Wiedział, że za swoje zachowanie nie zostanie zbyt przyjaźnie przyjęty, lecz planował odejść, gdziekolwiek, byle z dala od niego.
   Cieplejszego niż ostatnio dnia, bezchmurne niebo bywało rzadkością, a promienie słońca darem niczym kropla wody dla spragnionego wędrowcy na pustyni. Czuł strach, sam był bezradny, jednak musiał poznać prawdę. Zatrzymał się przed jaskinią, dokładnie przez tą, gdzie sam przyszedł na świat. Jeszcze raz obmyślił wszystko co ma do powiedzenia i wstrzymując oddech wkroczył do środka. Zastał drzemiącego w niej Norkada. Złoty smok otworzył jedno oko. Na jego widok podniósł łeb i rzekł:
-No proszę, ciekawe kto raczył mnie odwiedzić.
-Dlaczego nic mi nie mówiłeś?
-Rozumiem, że nie będziesz się tłumaczył.
-Ukrywałeś przede mną całą prawdę - stwierdził twardo Sepris zachowując dystans.
-Czyli już wiesz... - Norkad wstał powoli. Minął go i wyjrzał na zewnątrz - powiedz tylko od kogo.
-Od Sorenii. Jak mogłeś mi to robić?
   Wrócił do niego z groźnym spojrzeniem.
-Dla twojego bezpieczeństwa, żebyś nie zaprzątał sobie głowy bzdurami i normalnie żył.
-Jak mam normalnie żyć przy tobie? - zapytał z wyrzutem patrząc na niego z dołu. Nienawidził tego.
   Uderzył go łapą prosto w głowę. Sepris zatoczył się, jęknął widząc gwiazdy w oczach.
-Gdybyś wiedział wszystko od początku, wyrósłbyś tak samo jak on, nigdy nie nauczyłbyś się szacunku.
-Jesteś potworem - mruknął. Poczuł drugie uderzenie, tym razem upadł na ziemię.
-Widzisz? - zapytał wściekły smok idąc za czołgającym się Seprisem - prowokował każdego bo był silniejszy. Trafiłeś pod moją opiekę, a ja nauczę cię pokory.
-Czy ty nie rozumiesz, że ja potrzebuję ojca? - spytał wystraszony uciekając w kąt - dlaczego nie powiedziałeś mi o rodzeństwie?
-Felsarina wychowali na bestię do zabijania, uczyli go tylko traktować innych jak śmieci. Choć raz niech jeden z was będzie normalny jak my wszyscy, niech żyje z innymi smokami w zgodzie i przestanie się wyróżniać. Gdybym powiedział ci o twoich siostrach, już dawno byś tam uciekł. Odejdziesz stąd kiedy ci na to pozwolę. Powinieneś dziękować mi za opiekę, gdyby nie ja, już dawno byłbyś martwy.
   Złapał go za grzbiet i przyparł do zimnej ściany.
-Nie rób mi tego - jęknął.
-Teraz bądź cicho. Potraktuj to jako lekcję dobrego wychowania...

***

   Następnego dnia leżał skulony w tym samym miejscu. Tyłem do całego świata, całą noc drżał czując tylko chłód i ból. To, jak potraktował go Norkad sprawiło, że nie potrafił zmrużyć oka. Świadomość podpowiadała mu, by komuś powiedzieć o brutalnym smoku, jednak sam on go już uprzedził. Był wściekły na swojego opiekuna, szczerze go nienawidził, lecz czuł przed nim strach. W końcu nie mógł nic zrobić... nikt nie mógł mu pomóc. Jego żałosne położenie było po prostu pułapką bez wyjścia, zupełnie jak dzikie zwierze we wnykach, im bardziej wierzgał, tym pętla mocniej zaciskała mu szuję.
   Czując się brudnym i sponiewieranym, czuwał na każdy dźwięk. Słyszał, jak Norkad leci na polowanie i wraca. 
-Wstawaj - obudził go spokojnym tonem - powinieneś coś zjeść.
   Nie reagował. Dziwiło go, jak szybko gniew znikał z głosu złotego smoka. Jednak kara pozostawiała ślad na nim przez długi czas. Jego umysł po gwałcie kipiał cierpieniem i poniżeniem. Zadrżał czując jego oddech na sobie.
-Na pewno jesteś głodny. Musisz jeść i być silny.
   Zostawił go samego. Próbował opanować łzy. Całym sobą pragnął zakończyć swój ból, przestać myśleć o swoim żałosnym życiu. A może...?
   Podniósł głowę i rozejrzał się. Nikogo obok nie było. Rzucił tylko okiem na poszarpanego dzika i podszedł powoli do wyjścia. Nigdzie nie zauważył Norkada, w każdym razie nie ujrzał na zewnątrz wiele żywych dusz. Chłodny dzień trzymał smoki w jaskiniach. Wyszedł smętnym krokiem i podszedł do brzegu rzeki. Siedzący nieopodal na brzegu szkarłatno-pomarańczowy smok spojrzał na niego bezinteresownym wzrokiem.
   Sepris opuścił głowę. W wodzie zobaczył swoje odbicie, podobne do tego wyrzeźbionego z obsydianu na dziedzińcu pałacu.
-Dlaczego odszedłeś? - zapytał cicho - nie mogę uciec, nie mogę się sprzeciwić, nie mogę prosić o pomoc. Naprawdę zostaje mi tylko zaciskać zęby? Na pewno nie pozwoliłbyś mu na takie traktowanie.
   Westchnął głęboko. Ostatecznym wyjściem jest tylko śmierć.
   Zanurzył prawą łapę w lodowatej wodzie. Nikogo w pobliżu już nie było. Walcząc z samym sobą zmusił się do wejścia w rzekę. Jak nie utonie, to przynajmniej umrze z wychłodzenia. Zamknął oczy i zanurzył głowę. Natychmiast zdrętwiał, zaczepił pazurami o jakąś kłodę. Pozostało mu tylko czekać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz