Layout by Raion

21 wrz 2014

Sepris - "Spokój ducha".

Ewan Dobson - The Legend of the Brown Goat.


   Tydzień po całym zdarzeniu, odnalazł w końcu w sobie spokój. Dotarło do niego co zrobił, walczył o siebie. Poczuł się kimś większym, wolnym i niezależnym. Już nikt go nie śledził, nikt mu nie wpajał fałszywych wartości. Teraz mógł bez obaw przemierzać świat.
   Jednak to, co Norkad pozostawił po sobie w głowie Seprisa wciąż nie dawało spokoju. Doskonale wiedział, że nigdy o tym nie zapomni. Często odwiedzał Shadur, już w pełni świadomy odwiedzał groby swoich rodziców, rozmyślał i zadawał sobie pytania. Na pomniku jego ojca napisano:


Felsarin Fenthir.
Żył 157 lat.
Bohater i legenda.
"Nigdy, nawet w najczarniejszej chwili swojego życia
nie zapomnij kim jesteś".


   Ktoś musiał mu to przekazać. Słowa wziął sobie do serca. Słyszał z opowieści o tym, jak okrutny bywał Felsarin, ale na pewno nie skrzywdziłby jego. Skoro tak bardzo kochał swoją rodzinę to w takim dlaczego rozdarł ją na pół? Co skłoniło go do tego by zabrać swojego syna i odejść od reszty? I czemu nie pogodził się z jego matką? Dlaczego walczyli na śmierć między sobą?

Kheriana Artezja.
Dożyła 121 lat.
"Jeśli nie możesz czegoś dostać, musisz o to walczyć".


Tak brzmiał grawerowany, szafirowy napis na nagrobku Kheriany. Swoją drogą przypomniał sobie o rodzeństwie. Czy oni cokolwiek pamiętają? Czy może też jak on nie potrafią sobie przypomnieć własnych rodziców? Dociekliwość w tej sprawie nie dawała mu spać, teraz mógł swobodnie odlecieć i zacząć żyć, odzywała się jego natura, powoli zaczynał myśleć o własnej rodzinie, o czymś, co mogło być dla niego nieosiągalne, chociaż wciąż był za młody.
Chodząc bez celu po ulicach miasta, wśród ludzi, poczuł jak ktoś dotyka go znacząco. Odwrócił łeb i nad sobą ujrzał piękną niczym wschodzący księżyc smoczycę. Otworzył paszczę odpływając w świat marzeń.
-Ej, ale nie ekscytuj się tak bo zaraz cię zabraknie - przywróciła go do świadomości - chodź.
   Zahipnotyzowany poszedł za nią. Była dwukrotnie większa od niego. Pragnął jej dotknąć. Zaprowadziła go w jakąś ciemną alejkę, prosto do opartego o brukowaną ścianę młodego mężczyzny w skórzanym, polowym odzieniu. Kilkudniowy, czarny zarost postarzał i zaniedbywał jego twarz. Zgarnął z czoła ciemnobrązowe włosy, wyprostował się i zaczął:
-Jak mnie pamięć nie myli, to pewnie jesteś synem Felsarina.
-I co ci do tego? - zapytał niepewnie.
-Nic. Jestem Trevor, a ta biała niezdara to Artezja. Chciałem zadać ci parę pytań.
-Nie jestem niezdarą - warknęła Artezja siadając tuż za Seprisem.
-Najpierw popatrz na to - ignorując smoczycę, Trevor wyciągnął z rękawa zwitek papieru. Rozwinął go i pokazał mu starą mapę gór z paroma punktami.
-Nic mi to nie mówi - odpowiedział smok przenosząc podejrzliwe spojrzenie z kartki na Trevora.
-Nikt ci nie mówił co może być pod tym jeziorem? - spytał wskazując brudnym palcem na Thann.
-Nie - powiedział krótko robiąc krok w bok. Miał złe przeczucia.
-Musisz coś wiedzieć - rzekła twardo Artezja przytrzymując go - w końcu twój ojciec nie zabrałby takiego sekretu do grobu.
-Ale możesz zabrać mnie ze sobą - zamruczał do niej, utkwił wzrok w jej bajecznych oczach.
-Najpierw podrośnij...
-Przestańcie bo się zrzygam - przerwał im - naprawdę nie słyszałeś niczego o jeziorze?
-Przecież nie pamiętam nawet swoich rodziców - odpowiedział z wyrzutem Sepris - nie znam żadnych legend ani opowieści.
-A gdybym powiedział ci, że tam w jaskiniach leży skarb, za który miałbyś dosłownie wszystko, szukałbyś go?
-Wszystko? - zapytał zainteresowany smok - nawet ją?
   Wskazał na Artezję.
-Ją w szczególności.
-Ale z was świnie - warknęła smoczyca - nikt nie kupi mnie za złoto.
-Powiedz lepiej to - odparł z uśmiechem mężczyzna - co wyznałaś mi w zeszłym tygodniu.
-Nic takiego nie mówiłam - nacisnęła chwytając nieumyślnie Seprisa za skrzydło.
-Oddałabyś się, przypomnij mi tylko komu.
-Milcz, nie twoja sprawa.
-Przeciwieństwa tak pięknie do siebie pasują...
-No dobra - ryknęła wściekła - gdyby był starszy to czemu nie?
   Sepris zrozumiał, że oboje o nim zapomnieli. Artezja dalej trzymała go łapą za skrzydło.
-Nie jestem wam tu chyba potrzebny... - próbował zwrócić na siebie uwagę. 
-Przecież wiek nie ma dla ciebie znaczenia. Tamten nie był dla ciebie za stary.
-Mam tego dosyć - wyrwał skrzydło z uścisku. Chciał odejść, lecz tym razem objęła go całego.
-Popatrz, mógłby być moim synem, jak by to wyglądało? - warknęła do Trevora.
-Fakt, ale przestań już bo ci łeb pęknie - zachichotał chłopak. Nastała krótka cisza. Artezja wypuściła Seprisa. Jej dotyk był taki delikatny i przyjemny.
-On nic nie wie, dajmy mu spokój - powiedziała poddenerwowana - teraz idź, mały.
   Kiedy odszedł dotarło do niego, ona mówiła o nim...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz