Layout by Raion

7 wrz 2014

Felsarin - "Niewybaczalny".

Jesteś pokonana tak jak ja,
Mam serce z kamienia,
Żadne lekarstwo nie uleczy tego, co zostało zatrzymane.
~Disturbed - "Haunted"



   Felsarin poczuł jak dopada go słabość. Wciąż krwawił z ran na szyi jakie zostawiła mu Kheriana. Już wiedział... Usiadł przy błękitnej smoczycy i objął ją.
-Zawsze cię kochałem, wiesz? - mruknął do niej- rozumiem, jak wiele bólu ci to sprawia.
-Co teraz zrobimy? - spytała cicho - walczymy ze sobą jak wrogowie.
-Przez ten cały cały myślałem tylko o tobie, i wciąż nie wiem jak ci wybaczyć.
-A mógłbyś mi wybaczyć? Jesteś gotów pomóc mi to naprawić?
-Pytasz, czy jestem gotów... gotowy jestem na wszystko ale czy mógłbym? - chwycił jej głowę obiema łapami - nie, nie mogę.
   Szarpnął łbem Kheriany. Usłyszał trzask symbolizujący skręcenie karku. Wypuścił ją. Upadła martwa na ziemię.
-Tak mi przykro - powiedział słabym głosem stając nad nią - ale dla mnie już nie masz żadnego znaczenia. Żegnaj.
   Przyjrzał się jej. Pozostał na niej wyraz zdziwienia i szeroko otwarte oczy. Nigdy nie sądził, że zrobi coś takiego, lecz on sam stał na skraju życia. Odszukał Serpisa, skulony smok leżał wkopany pod jakimś kamieniem. Na zewnątrz wystawał tylko czarny ogon.
-Możesz wyjść - polecił synowi. Młody z trudem wyszedł - posłuchaj mnie uważnie. Musisz wracać, leć na wschód, w góry. Znajdź Norkada i powiedz, że już po wszystkim. Gdybyś nie mógł trafić to zawsze możesz kogoś zapytać. Leć, wierzę w ciebie.
   Sepris popatrzał na niego zdziwionym wzrokiem. Odleciał natychmiast. Felsarin obserwował go do końca, aż zniknął mu z oczu. Spuścił głowę i wrócił do Kheriany. Położył się i przycisnął sobie łapę do krwawiącej rany. Wbił wzrok w szalejący ogień, w płonący stos.
-Widzisz, co narobiłaś? - zapytał - gdybyś nie była taka głupia, wszystko wyglądałoby normalnie. Może i dzięki tobie pożyłem dłużej, ale mnie zdradziłaś. Zabiłem cię, bo wolę by nasze dzieci wychowywał obcy smok niż ty. Nie zasłużyłaś na nie, nie zasłużyłaś na życie. Byłaś urocza, ale stałaś się potworem. Byliśmy dobraną parą, ale widocznie nigdy się do nikogo nie przywiązywałaś skoro tak szybko po mnie znalazłaś sobie drugiego. Przypomnij sobie, ja czekałem sto trzydzieści lat po śmierci Elistery, to samo zrobiłbym dla ciebie.
-I tak, nie chciałem potomstwa - ciągnął dalej - dużo w życiu mnie zaskoczyło, ale potrafiłem to zaakceptować, mimo trudności zostałem. Bywałem bezmyślny. Na naszym pierwszym spotkaniu też poczułem do ciebie zauroczenie, chciałem cię chronić bo wiedziałem, co z tego będzie. Gdybym przeżył, postarałbym się cię nawet jakoś pochować, a tak to zgnijemy tutaj razem. Podszedłem cię jak pisklaka, czasami zamiast otwarcie atakować warto zrobić to podstępem. Nic ci to już nie da, bo jesteś martwa. 
-Ciekawe, co mnie czeka...? - rozmyślał na głos - ten moment musiał kiedyś nadejść. Zawsze myślałem, że zginę tragiczniej, rozszarpią mnie albo obetną mi łeb, a tutaj takie niepozorne dziabnięcie. Przynajmniej mnie nie boli.
   Popatrzał słabym wzrokiem na niebo. Słońce próbowało przedrzeć swe promienie przez ciężkie chmury. Zamknął oczy. Świadom końca złożył łeb na ziemi. Nie umierał jak bohater, tylko jak samotnik, zapomniany. Nikt na niego nie patrzał. Nigdy nie oczekiwał chwały, dbał wyłącznie o siebie. Teraz wszystko znika. Nie pragnął ratunku, chciał po prostu zasnąć. Nie docierała do niego żadna wina. Uśmiercił wiele istnień, i na niego przyszedł czas. Nie spodziewał się jednak takiego zajścia ze strony Kheriany...
   Ogarniała go coraz potężniejsza senność. Nie walczył z tym, nie było sensu, po prostu pozwolił sobie odpłynąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz