Layout by Raion

11 wrz 2014

Sepris - "Fałszywy świat".

 Nasze usta są zszyte, uszy wypełnione,
Stałym dźwiękiem niespełnienia.
Ale nigdy nie spadniemy jeśli będziemy coś znaczyć.
~Rise Against - "Long Forgotten Sons"



   Nawiedzający góry chłodny klimat zapowiadał nadejście srogiej jak co roku zimę. Coraz bardziej leniwe smoki szykowały swoje groty do możliwie jak najcieplejszego stanu. Młode najczęściej wylatywały w cieplejsze miejsce. Z mrozu umierało najwięcej piskląt. Od dawna taki rytuał eliminował słabe osobniki, jednak czasy się zmieniają. Ostatniej zimy Norkad postanowił zostać i wystawić Seprisa na próbę. 
-Co ja ci takiego zrobiłem? - jęknął czarny smok przyciskając zad do drzewa. Z przerażeniem obserwował zbliżającego się do niego dorosłego, brązowego gada. Nie miał wcale przyjaznych zamiarów.
-Wystarczy powiedzieć, że żyjesz - warknął złośliwie napastnik. Paskudny, pokiereszowany pysk wykrzywił grymas zadowolenia - skoro już nikt cię nie pilnuje, to mogę pomiatać tobą tak długo, aż zaczniesz błagać o litość. Powiedz to...
-Nigdy - Sepris odważnie pokazał kły.
-Zła odpowiedź - Harot złapał go i przywarł pionowo do drzewa. Zacisnął łapę i uderzył prosto w paszczę. Cisnął nim w powietrze. Młody upadł boleśnie na ziemię. Próbował wstać, poczuł miażdżące żebra tępe uderzenie ogona, Bezlitosna siła rzuciła nim tym razem o gruby pień. Znieruchomiał wstrzymując oddech. 
-Myślisz, że to takie proste, co? - usłyszał nad sobą - doskonale wiem, jak długo można was tłuc zanim zdychacie. 
   Przytłoczył go mocno i uniósł brutalnie łeb.
-Jesteś świnią - wybełkotał Sepris.
-Owszem, ale nie tak wielką jak twój ojciec. Podzielisz jego los, bezmyślny pisklaku.
-Może zmierz się z kimś swojego rozmiaru - zabrzmiał głos Norkada - cioto.
   Wypuścił go. Oszołomiony słyszał tylko odgłosy walki. Cały obolały przewrócił swoje potłuczone ciało na bok i otworzył oczy. W sam raz by zobaczyć jak Norkad przegryza gardło Harota. Złoty smok pomógł Seprisowi wstać.
-Nic ci nie jest? - zapytał twardo.
-No nie, rzucał mną jak workiem ziemniaków i nic mi nie jest... - odpowiedział zdenerwowany - znowu mi się oberwało, nawet nie mam pojęcia za co...
-Świat pełen zła, nie oczekuj łatwego życia.
-Tylko ja dostaję po mordzie od kolejnego, zdziczałego smoka - rzekł smutno patrząc z dołu na górującego nad nim Norkada - czemu wszyscy mnie nienawidzą?
-Kiedy indziej o tym porozmawiamy, jesteś jeszcze za młody.
   I tak w szary, wietrzny oraz chłodny dzień, młody, czarnej łuski smok powędrował za Norkadem. Krótkie rogi wieńczyły jego trójkątny łeb. Sepris miał błękitne oczy, jak mu powiedziano - po matce. Pech chciał, kiedy był mały, inny smok odgryzł mu kawałek ogona, a napadany przez starszych zdobywał pierwsze blizny. Drzewa gubiły powoli liście, porywane wiatrem w przestrzeń wirowały w powietrzu, jednak zawiedziony i zły na świat Sepris przestał cieszyć się tym pięknem w prostej postaci. Cały czas miał w głowie mętlik. Gdziekolwiek odszedł sam, tam zawsze znalazł go Norkad. Od dawna zaczął już podejrzewać swojego opiekuna...
   Nie był jego ojcem, nawet zabronił siebie tak nazywać, za każdym razem gdy Sepris powiedział go niego "tato" lub "ojcze", obrywał w łeb. Gdyby miał gdzie pójść, już dawno opuściłby tą dziurę. Nie doświadczał od niego zbyt dużo czułości, nie pamiętał nawet czy ktokolwiek kiedyś był wobec niego przyjaźniej nastawiony. Nie pamięta swoich rodziców, nigdy nawet nikt mu o nich nie opowiadał, Norkad przekładał ten temat na inną chwilę twierdząc, że wciąż jest za wcześnie na to.
   Kim musiał być jego ojciec? Skoro nikt nie chce o nim mówić, a na dodatek jest napadany bez powodu, to musiał być zły... Nigdy nie spotkał drugiego czarnego smoka, przynajmniej na to pytanie otrzymał odpowiedź, jest wyjątkowy.
-Chcę nauczyć się walczyć - rzekł do Norkada idąc za nim przez Dolinę. Ten odwrócił głowę - dlaczego mi nie pokażesz?
-Bo ciebie musi trenować ktoś, kto naprawdę dobrze potrafi to robić.
-Jasne - mruknął smętnie.
-Głowa do góry - próbował go pocieszyć - przyjdzie na to czas.
-Wiesz? Nienawidzę cię, za to jaki jesteś, jak mnie traktujesz. Po co mnie w ogóle przygarnąłeś?
-To nie jest najlepszy moment na opowieści...
-Słyszę to za każdym razem kiedy o coś pytam - warknął - mam dość ciebie, sam o siebie zadbam.
   Zawrócił.
-Wracaj tutaj! - ryknął za nim groźnie Norkad. Kątem oka zauważył jak zaczyna za nim iść. Sepris przyspieszył, rozwinął skrzydła i wzbił się w powietrze. Zgubił go szybko w puszczy. Całkowicie świadomy błędu, przesiedział dwie godziny w ukryciu, w jakiejś dziupli między skałami. Myślał o następnym kroku, chciał w końcu zrobić coś, czego mu zabronił Norkad, a nigdy nie pozwolił mu odwiedzać Shaduru. Wiedział, że może go tam szukać. Pod jego opieką czuł się jak pies na łańcuchu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz