Layout by Raion

9 maj 2014

Kheriana - "Przełamany"

Kiedy jesteś na końcu drogi,
I straciłeś wszelkie poczucie kontroli,
A twoje myśli zebrały już swoje żniwo.
Kiedy umysł łamie ducha twojej duszy.
~Green Day - "21 Guns"

    Było wiadomo, że coś diametralnie zmieniło nastawienie Felsarina, w tej jednej chwili stał się zupełnie inny. Patrzał na nią odmiennym wzrokiem, ucichł, więcej spał, częściej chodził sam. Kheriana obserwowała jego tajemnicze zachowanie nie mogąc dojść do zrozumienia. Pierwszym kontaktem była próba rozmowy, lecz odpowiedział tylko "nic mi nie jest". Bywał rozdrażniony. Im dłużej był w takim stanie, tym bardziej znikała cała jej empatia. Ostatecznie zwróciła się o pomoc do Sorenii. Ku zdziwieniu Kheriany, młoda smoczyca zmieniła nieco swoje nastawienie do niej.
-Trochę go znam - wyznała pilnując Aresa ganiającego z innymi pisklakami - miej na niego oko, dobrze ci radzę.
-Rozmawiał z tobą, powiedz, co ci mówił...
-To powinno przejść między wami, lepiej by było gdyby sam ci to powiedział - rzekła spokojnie.
-Skoro tak sądzisz... - powiedziała błękitna smoczyca rozsiadając się wygodnie pod drzewem. Brzuch miała wyraźnie nadęty.
-Martwi mnie to... - cicho mruknęła Sorenia.
-Hm?
-On nie wygląda na zadowolonego. Musisz to sama z niego wyciągnąć.
-Spróbuję, niepokoi mnie to wszystko. Chyba mnie nie zostawi...
   I wczesnym wieczorem Kheriana przyłapała siebie samą na budowaniu kopca z kamieni. Dopiero po jakimś czasie spojrzała krzywo na swoje dzieło. Matczyny instynkt powoli zaczynał rosnąć, naturalną reakcją w oczekiwaniu na składanie jaj było budowanie kopca. Postanowiła stworzyć go między paleniskiem a ich legowiskiem. Chociaż męczyła ją myśl, czy nie lepiej w samym leżu... Wkrótce usłyszała, jak wraca. Sapiąc czarny smok wtargał do groty zdechłego jelenia. Będąc dziwnie pochłonięty ciągnięciem zwierzyny, nie zwrócił większej uwagi na kopiec. Popatrzała na niego znacząco, i w tej chwili ich spojrzenia się spotkały. Opuścił wzrok prosto na kupkę kamieni i patyków.
-Co myślisz? - zapytała smoczyca przekrzywiając lekko głowę w prawo.
-Na pewno w tym miejscu? - odpowiedział pytaniem, miał jakiś dziwnie udawany głos.
-Właśnie nie wiem, tutaj czy tam. Z jednej strony bliżej ciepła, a z drugiej bezpieczniej. Pomożesz mi?
-Może lepiej postaw na bezpieczeństwo...
-Chodź, zrobimy to razem.
    I oboje zaczęli przenosić różnych rozmiarów kamienie do legowiska, na środku przy samej ścianie. W pewnej chwili zderzyli się nosami.
-Felsarinie - powiedziała spokojnie - czuję, że czegoś mi nie mówisz.
   Przez chwilę panowało milczenie, zupełnie jakby nie było pytania.
-Przecież wszystko jest w porządku, po prostu próbuję przyjąć to wszystko do siebie.
-Nie jest w porządku - smoczyca złapała go za ogon. Przysiadła na tylnych nogach i przyciągnęła go bliżej.
-Od tamtego dnia jesteś jakiś dziwny - upomniała - powiedz mi wszystko, wiem, że rozmawiałeś z Sorenią. Bądźmy ze sobą szczerzy, choćby była to najokrutniejsza prawda, ale chcę wiedzieć, co w tobie siedzi.
   Czarny smok popatrzał na nią dłuższy moment, jakby w myślach toczył ze sobą walkę. W końcu westchnął głęboko pełną piersią.
-Nie czuję się w roli ojca - wyjaśnił - mam wrażenie, jakbym był jakiś przeklęty. Obojętnie co zrobię, będę zły, dla ciebie, dla was. 
-Nigdy nie będziesz zły - rzekła obejmując go łapami za paszczę - nikt nie rodzi się matką, dopiero musimy czegoś doświadczyć by stwierdzić, czy jest to dla nas dobre czy złe. Jesteś wzorowym partnerem, dlaczego miałbyś być złym ojcem? Nawet nie wiesz, ile mi szczęścia dałeś...
-Nikt mnie nie wychował, zrobił ze mnie potwora do zabijania, nie chcę robić tego samego. Albo pomyśl... gdybym miał syna i on odkryłby moją przeszłość. Mógłby być taki jak ja. 
-Dlatego jesteś potrzebny, by unikać błędów, jakie ktoś wyrządził na tobie. Jak przekażesz tyle czułości im ile mnie, to na pewno nie będziesz zły. Nie każdy jest idealny, zapamiętaj. Może jesteś mistrzem walki, ale do pewnych rzeczy potrzeba ci doświadczenia. Nawet nie wiesz, czego możesz nauczyć swojego syna, niech zrobi to ojciec, a nie obcy smok.
-W sumie masz rację - mruknął - ale pomyśl... każdy wróg zamiast uderzać we mnie, weźmie się za was. Jesteście najlepszą przynętą. Nie chcę mieć waszej śmierci na sumieniu.
-Muszę wiedzieć, czy będziesz nas bronił? - zapytała.
-Do śmierci - odpowiedział.
-Jesteś cudowny - smoczyca polizała go lekko po paszczy - Wiesz... przez te parę dni czegoś mi brakowało...
   Następnego dnia, czując się o wiele lepiej, Kheriana napełniwszy żołądek po granice możliwości upolowaną poprzedniego wieczoru zwierzyną, wyciągnęła całe swoje ciało mrucząc donośnie. Felsarin lekko ugniatał jej grzbiet.
-Widzę, że znowu wszystko w porządku - zwróciła ich uwagę Sorenia. Wtargnęła niespodziewanie do groty w towarzystwie nieustępującego od niej na krok Aresa. Pisklę podbiegło do pary i zaczęła drażnić Kherianę. 
-Wróciło, posłuchałam twojej rady - stwierdziła Kheriana przyjmując pod swoje skrzydło małego smoczka.
-I jak się czujesz, Felsarinie? - zapytała Sorenia - lepiej ci?
-Trochę - czarny smok zmrużył oczy - miło, że nie rozpowiadasz wszystkiego, co sam ci mówię.
-Ee... no tak, zawsze możesz na mnie liczyć...
-A skąd to wahanie?
-Zasiedzieliśmy się trochę, chodź tu, mały rozbójniku bo zrobisz komuś krzywdę...
   Złote pisklę odeszło od Kheriany spoglądając na nich swoimi wielkimi oczami, wróciło do przybranej matki. Oboje zniknęli.
-O co jej chodziło? - zapytał lekko rozdrażniony.
   Wkrótce gdy wyszli na zalaną słońcem dolinę było jasne. Każdy, ale to każdy już wiedział, że najwredniejszy smok czeka na potomstwo, każdy już widział, że Kheriana złamała nieustępliwego władcę smoczej rasy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz