Layout by Raion

4 maj 2014

Kheriana - "Iskrą początek..."

 Poprzednia część: Ogniem i mieczem

Zrozum więc,
Nie poświęcaj czasu szukając tych zmarnowanych lat.
Głowa do góry, stań do walki.
I pojmij - naprawdę żyjesz w złotych czasach.
~Iron Maiden - "Wasted Years"

    Kheriana leżała wygodnie w niedawno opuszczonej jaskini w Dolinie Ognia. Dzień był pochmurny, zatem nie przyciągał na zewnątrz wiele życia. Ciepłolubne smoki podczas szarej pogody wolały przesiadywać w grotach przy ogniu, lub spać. Wiatr powoływał do ruchu drzewa oraz wysoką trawę. Nie wiedziała, czy stosunek Felsarina do niej choć trochę uległ zmianie, miała jednak nadzieję, że tak. Myślała, czy tamten dzień pozostawił między nimi coś konkretnego, jakiś płomyk, choćby iskrę. W końcu ognisko rozpoczyna się od iskry.
    Walczyła sama ze sobą czy nie pójść do niego. Dać mu na razie spokój czy ryzykować? Powinna docierać do celu powoli, jednak miała ochotę na trochę szaleństwa, a właśnie nadchodziła burza. Jej niezaspokojony umysł popchnął smoczycę do działania. Ruszyła przed siebie, będąc niedaleko groty czarnego smoka, nie musiała wcale się śpieszyć. Weszła do niej ostrożnie. Wcześniej nie zwróciła uwagi na jej budowę. Z początku wąskie wejście, głębiej było szersze, mogło przypominać izbę w domu. W środku tradycyjnie stało palenisko. Żywy ogień oświetlał całkiem dobrze grotę. Ściany były dosyć gładkie, w końcu groty wykuły krasnoludy, a w nich dostrzegła jakby półki, wysłane wcześniej na legowisko. Grota była przystosowana nie dla jednego, nie dla dwóch smoków, ale dla rodziny. Felsarin leżał niemal niezauważalny w największej, na przeciwko wejścia, gdzie spokojnie mogły spać dwa smoki. Podniósł głowę.
-Kto tu wcześniej mieszkał? - zapytała smoczyca oglądając jedno z legowisk.
-Moi rodzice. Po ich śmierci odebrałem tą grotę - odpowiedział.
-Nie myślałeś kiedyś, by zająć sobie mniejsze miejsce? - smoczyca podeszła do niego powoli - Mogłaby by tu mieszkać cała rodzina.
-Jest mi tu wystarczająco wygodnie - smok zmrużył oczy - To jedyna rzecz, jaką zostawił po sobie Fenthir. Śmierć tego przeklętego smoka przyniosła dla mnie więcej korzyści niż całe jego życie. To leże po lewej miało być moje, ale zawsze było puste. Prawą zajmował mój brat, dopóki go nie zatłukłem.
-Pozwolisz? - spytała znacząco. Felsarin dosyć niechętnie zrobił jej miejsce obok siebie. Położyła się pamiętając, by nie dotykać Felsarina, wiedziała, że jest jeszcze za daleko. Oboje utkwili wzrok w ogniu.
-Pamiętam jak na Wyspach - rzekła - mieliśmy grotę za wodospadem. A prędzej był to korytarz z odnogami. Dużo nas tam żyło. Nigdy tego nie zapomnę, chciałabym tam jeszcze wrócić. Bardzo spokojne i piękne miejsce.
-Pewnie nie ma tam tego co tutaj, tam nie skoczysz na łeb z urwiska.
-Co prawda to prawda, pewnych rzeczy tam brakuje, ale żyje się inaczej.
-Czasami sobie myślę - powiedział Felsarin patrząc na nią - co sprawia, że ktoś całkowicie potrafi zmienić czyjeś nastawianie.
-Wzajemne zrozumienie, tak sądzę. Diament można oszlifować tylko diamentem.
    W tej chwili Kheriana jakby załapała... naprawdę coś się zmieniło. Jej umysł chciał krzyczeć, w pewnej chwili jej myślom dało sobie ponieść małe "zróbmy sobie dziecko", jednak powstrzymała swoje zapędy.
-Powiem ci jedną rzecz - rzekł do niej - zmieniłaś się, i to bardzo. W porównaniu do pierwszego spotkania twoje zachowanie jest zupełnie inne.
-Zauważyłam. Wcześniej nie miałam poważniejszej... relacji... z kimś - dokończyła szukając odpowiedniego określenia - poza zaciąganiem do bezmyślnego szaleństwa.
-A jak to szaleństwo wyglądało? - zapytał lekko zainteresowany Felsarin.
-Biegłeś kiedyś przez stolicę imperium? Ulicami? W biały dzień?
-Nie, ale niejednokrotnie czaiłem się w mieście nocami.
-To wyobraź sobie, że lądujesz przy jednej z bram Wolsedore i biegniesz ulicami do bramy po drugiej stronie miasta ścigany przez hordę łowców. Potknięcie albo wejście w ślepą uliczkę oznacza śmierć.
-To miałaś niezłą rozrywkę.
-A ty?
-Podbierałem żarcie. Czasem z domostw, ale głównie drażniłem ludzi. Często wpadałem w walkę, tutaj wracałem sporadycznie bo zawsze ktoś mnie zaczepiał. Jak żyli moi rodzice to specjalnie przylatywałem do Fenthira by kopać mu dupsko i bluzgać mu prosto w oczy.
-Powiedz mi, czemu nie nazywasz go ojcem? - spytała Kheriana z nutą ciekawości z głosie.
-Bo ktoś, kto porzuca swoje potomstwo nie ma prawa nazywać się ojcem. Porzucił mnie, bo chciał na oku mieć tylko mojego brata, Drotgara. Chciałem zemsty, odpowiedniej, więc dopadłem to, co najbardziej cenił Fenthir, czyli jego syna. Razem z parszywym Drotgarem posłałem w zaświaty i jego rodzinę, by nie przetrwało nic, co mogło dać jego ojcu nadzieję. Ostatecznie Fenthir zdechł mając świadomość, że sam przekreślił własny ród. Na tym mi zależało, by zszedł z tego świata czując wstyd i hańbę.
-Nie wiem, czy to na miejscu... ale jak dałbyś na imię na swoim dzieciom?
-Sam kiedyś myślałem nad imionami... - odpowiedział smok, poruszył się nieco jakby chciał ją złapać - ale żadnego konkretnego nie ustaliłem. Dla córki najchętniej... po Elisterze. A drugie też raz mi wpadło do głowy... Astra, ponieważ kojarzy mi się z czymś wielkim.
-Moje ulubione imię to Sara, dla córeczki, a dla syna... Sepris oraz Vermund. 
-Ten smok, co mnie kiedyś przygarnął - przypomniał Felsarin - miał na imię Vermund.
    Kheriana nie myśląc chwyciła smoka za łapę. Popatrzał na nią dziwnym wzrokiem. Przez chwilę spodziewała się wybuchu.
-Kim jest Arfona? - spytał.
-Aniołem - odpowiedziała natychmiast smoczyca patrząc mu w oczy - do tego domu wraca raz na jakiś czas, jest zajęta swoimi sprawami, nigdy o nich nie opowiada, nie wolno jej. A powiesz mi coś o Sorenii?
-Zarżnąłem jej rodziców, a ją oddałem. Trochę jest przywiązana do mnie, bo sam ją tu przyniosłem, chroniłem. Inaczej wychowałby ją tchórzliwy ojciec kryjący ze strachu swoją rodzinę po jakiś dziurach. No i na kogo by wyrosła? Prędzej czy później i tak by ich coś dopadło. Traktuje mnie czasem jak ojca.
-A jak się czujesz wtedy?
-Powiem ci szczerze, dobrze jest mieć komu się wygadać. Może i jest denerwująca czy upierdliwa... ale zawdzięczam jej to, że próbuje poświęcić mi trochę czasu. Wiesz, co sobie pomyślałem?
-Mhm?
-Pójście do Wolsedore to całkiem interesujący pomysł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz