Layout by Raion

14 lip 2014

Trevor - "List od potępionych"

Posępny ryk, potężny ryk, wypełnia upadające niebo.
Zniszczony cel wypełnia jego duszę bezlitosnym krzykiem.
~Metallica - "For Whom The Bell Tolls"


-Jak myślisz, co tam jest? - zapytał Trevor uchylając spróchniały właz do piwnicy.
-Nic interesującego, przestańmy tracić czas.
   Zawitali do opuszczonej kaplicy, takich starych, nieużywanych miejsc znajdywali całkiem sporo. Leżały za daleko od miast by ktokolwiek do nich zaglądał, a poza tym opowieści mówiły, że były przeklęte. Ten okaz zapuszczony w lesie wyglądał jakby stał się częścią natury, zarośnięty budynek stał w dosyć dobrym stanie. Dzwonnica ziała pustką, jedyne co zabrano to właśnie dzwon, tylko to miało jakąś wartość.
-Wchodzę tam.
   Wskoczył do piwnicy, wylądował twardo na kamiennej posadzce wzbijając w powietrze chmurę pyłu. Artezja przecisnęła się tuż za nim wyłamując drewnianą płytę.
-Obudziłabyś tym nawet trupa. Teraz przeszukajmy to miejsce.
   I jak poprzednio, tylko tym razem bez obaw o spotkanie potwora, zaczęli krążyć z pochodnią po zimnym pomieszczeniu, Trevor zapalił niewypalone świece i w końcu stwierdził, że znajdują się w czymś w rodzaju sali wykładowej. Parę starych, drewnianych ławek z podpórkami zwróconych wprost do jednoosobowego piedestału. Regały po bokach były niestety puste, nie licząc opróżnionych kałamarzy, połamanych piór czy postrzępionych zwojów. Wyciągnął na chybił-trafił jeden z nich i rozwinął. Pergamin potargał się zostawiając mu tylko mały, nieczytelny skrawek.
   Odrzucił papier i zaczął szperać w skrzyni stojącej w kącie. Jedyną w miarę interesującą rzeczą była poplamiona księga bez tytułu. Wertował strony w poszukiwaniu choćby jednego zrozumiałego słowa. Ze środka wypadła poskładana kartka. Skończywszy oglądać tom, rozłożył zagubioną stronę. Jego zdziwieniu okazała się być mapą, wskazywała parę punktów w Żelaznych Szczytach, w tym jeden obszar otaczający jezioro Thann i kropkę oznaczającą wejście do groty na jednej z gór. Zaniósł mapę do ławki podsuwając ją pod świecę. W tej chwili salką wstrząsnął jakiś hałas. Podniósł głowę. Artezja stała tyłem do niego przed rozwalonym regałem.
-Lepiej nic nie dotykaj - ostrzegł ją - znalazłem coś.
   Zainteresowana podeszła do niego robiąc zamieszanie, przewracając ławki. Zajrzała do mapy.
-I co ty tam widzisz? - spytała, poczuł jej niezbyt przyjemny oddech.
-Nikt nie rysuje mapy bez powodu, a na pewno nie zaznacza na niej punktów.
   Zamilkli dalej analizując kartkę. Trevor przejeżdżał wzrokiem po rzece przepływającej przez Dolinę Ognia, gdzie także zauważył kropkę. Wkrótce zwinął stronę i schował do torby.
-Może coś jeszcze tutaj znajdziemy - rzekł i wznowił poszukiwania. Artezja odwróciła się, niechcąca wyłamała piedestał ogonem. Popatrzał na nią z ironią.
-Ups... - mruknęła.
-Jeszcze chwila i cały budynek zawalisz.
-Spójrz - wskazała na otwór pozostały po zniszczonym stoliku. Trevor zajrzał do środka. Nie wyglądał jak zwykła dziura.
-Ty tam nie wejdziesz.
-Nie mów, że chcesz tam schodzić.
-Czy to normalne, by w sali do nauczania robić sekretne przejście na niższe piętro? Zakładam, że nikt tam jeszcze nie zaglądał.
   Na dół prowadziła drabina, dosyć solidna i miał nadzieję wytrzymała. Postawił jedną stopę na najwyższym szczeblu i nacisnął po czym niepewnie zszedł. Posłużył się starą pochodnią. Był w niskim obrośniętym pajęczynami lochu, nagle między nogami przebiegł szczur. Odskoczył na bok. Rzucił spojrzenie do góry i zaczął iść wąskim tunelem przed siebie. Korytarz wyglądał na niedbale i szybko wykonany, po paru minutach wpadł do jakiegoś bezkształtnego pomieszczenia. Z lekkim przerażeniem odkrył stertę kości owiniętych w grube, ciemnobrązowe szaty. Ich ułożenie sugerowało, jakby ktoś zrobił w tym miejscu masowy grób. Zauważył list zaciśnięty w dłoni jednego ze szkieletów. Wyciągnął go i rozwinął.

Biada nam, w ostatniej chwili uciekliśmy pod klasztor, jesteśmy przerażeni i bezbronni. Nikt z nas nie wie, kto zaatakował kaplicę, w każdym razie nie są to żadne ludzkie postacie, mają nienaturalne, złowieszcze głosy. Nikt nie wie, po co przyszli, ale na pewno nie mają dobrych zamiarów. Nie brzmi to na zwykłych złodziei, zresztą tutaj nie ma co kraść. 
Renegiusz twierdzi, że wyglądają jak demony, wysocy, potężni, z ogonami, rogami i paskudnymi twarzami. Dwóch z nich miało nawet skrzydła. 
Jeśli mu wierzyć - wszyscy tu zginiemy.

   Zachował list dla siebie i obmacał ściany w poszukiwaniu jakiejś luźnej cegły. Nie znalazł nic sensownego. Zadziwiło go to trochę, ponieważ w takich miejscach zawsze buduje się drugie wyjście. Wrócił zatem i wyszedł po drabinie do piwnicy.
-Artezjo? - zapytał niepewnie.
-Utknęłam - usłyszał jej stłumiony głos. 
   Wszystko było zrujnowane, wszystkie szafy roztrzaskane, smoczyca stała wciśnięta do połowy w drzwiach.
-Powiesz mi, po co tam włazisz?
-Nie gadaj tylko pomóż mi.
   Poirytowany Trevor przyszedł z pomocą. Wyłamał drewniane progi i ścianki podważając je mieczem, wkrótce Artezja była wolna. 
-Te schody prowadzą na salę, lepiej idź dookoła, tylko nie rozwal drzwi.
   Rozstali się i mężczyzna poszedł po kamiennych schodach do góry. Już miał nacisnąć klamkę, lecz usłyszał z zewnątrz ryk smoka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz