Layout by Raion

25 lip 2014

Trevor - "Goerther"

 Biegnij ku wzgórzom, biegnij komu życie miłe.
~Iron Maiden - "Run to the Hills"


-No pięknie - stwierdził Trevor po opuszczeniu statku. Rozejrzał się dookoła. Było to całkiem spore miasto, kamienne domy porozrzucane po łagodnych zboczach, brukowane uliczki, stalowe lampy zdobiące alejki i żółte dachy. Rozległy port na drewnianych palach przyjmował i wysyłał statki oraz łodzie. Miejsce to było zatłoczone, zawitały go stragany cuchnące rybą. Barwni ludzie kręcili się dookoła ustępując drogi przebijającej się do przodu Artezji. Powędrował za smoczycą. W tle nad miastem majaczyły pierwsze wierzchołki gór.
   Nagle poczuł jak ktoś odcina pasek jego torby. Błyskawicznie zdał sobie sprawę z kradzieży i w ostatniej chwili złapał za koszulę jakiegoś wynędzniałego, brudnego młodzieńca. Uderzył go prosto w twarz, ludzie wokół zwrócili na nich uwagę. Złodziej upadł na ziemię trzymając się za nos, palcami próbował powstrzymać krwawienie. Miał krótkie, blond włosy, był niski, poszarpany. Na policzku zauważył długą bliznę. Podniósł swoją torbę i pospieszył zostawiając za sobą przeklinającego soczyście mężczyznę.
-Przeklęci - warknął Trevor - przecież nie wyglądam jak pierwszy lepszy łamaga, którego łatwo okraść...
   Oboje wyszli na rzadziej zaludnioną ulicę i już bez problemu szli w górę miasta.
-Co ci jest? - zapytała Artezja zwracając na niego uwagę.
-Mniejsza o mnie, ważne bym nie stracił tego co mam.
   Goerther był całkiem sympatycznym miejscem, czystym, zadbanym, panował tutaj morski klimat, mimo, iż równie blisko leżały góry. Przechodząc jedną z głównych  ulic, zauważył jakiegoś starszego pana handlującego bronią. Przypomniał sobie o swoim złamanym łuku. Podszedł bliżej i powitał handlarza uniesieniem dłoni. Mężczyzna spojrzał na niego poważnym wzrokiem. Na głowie miał gęstą, ciemnobrązową czuprynę, nie wyglądał na biednego, schludny, ogolony i wystrojony. Przetarł rękawem bujne wąsy i zapytał:
-Mogę pomóc?
-Szukam łuku - poinformował go Trevor oglądając wystawę sztyletów, krótkich mieczy i kusz - najlepiej na coś dużego, coś, co mnie nie zawiedzie w najlepszej chwili.
-Na początek to - starzec podał mu niedługi, czarny łuk - krasnoludzkiej roboty, silna ręka czyni z niej zabójczą i silną broń, elastyczne, młode drewno, mógłbym nawet stwierdzić, że wciąż pachnie żywicą jakby dopiero co go wystrugano. Tej cięciwy używał król Malanir polując na smoki. Siedemdziesiąt dukatów i dokładam  kołczan ze strzałami.
   Wręczył dziadkowi odliczoną sumę pieniędzy. Odszedł zawieszając sobie nową broń na ramieniu.
-Podstawowa różnica między handlarzami z tych rejonów a elfami, ci drudzy za bardzo chwalą swoje wynalazki.
-No i na co będziesz polował? - spytała Artezja.
-To przynajmniej da mi szansę na obronę przed wściekłymi potworami. Idziemy do Shaduru, więc módl się, by nic nas nie zaatakowało.
   Kiedy według mapy dotarli do małej rzeki wypływającej z gór, zauważyli pośród traw kości, czaszki, strzępy sierści i kawałki metalu. Trevor zbadał kilka znalezisk.
-Co tutaj się stało? - Artezja podniosła coś, co wyglądało na część zbroi.
-Nie mam pojęcia, w każdym razie nie wygląda to na rodzinne ognisko. Chodźmy dalej...
   Słońce chyliło się ku zachodowi, znaleźli bezpieczne miejsce między skałami, nanieśli drewna i rozpalili ognisko. Dręczony głodem Trevor wyłowił z torby kawałek chleba, ogórek oraz bukłak z winem. 
-Czemu wszyscy mówią, że jest tutaj tak niebezpiecznie? - zapytał spokojnie - weszliśmy bez problemu.
-Smoki są nieufne w stosunku do przybyszów. A szczególnie do tych z wytatuowanymi karkami.
   Następnego dnia, Trevor dogasił żar i ruszyli w górę rzeki. Zauważył zmieniającą się roślinność oraz zwierzęta. Klimat panujący w górach dawał wrażenie bycia pilnowanym.
-Przynajmniej w twojej obecności nic nie będzie widziało we mnie intruza - powiedział Trevor.
-Zobaczymy, oprócz smoków żyje tutaj mnóstwo innych mniej czy bardziej groźnych stworzeń, więc nie polegaj na mnie. Jeśli wierzyć twojej mapie, szybciej doszlibyśmy do miasta razem z główną rzeką...
-Ale bezpieczniej będzie iść tą przełęczą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz