Layout by Raion

22 lip 2014

Kheriana - "Na mchu"

Jestem obiektem twej dobroczynności,
Więc kup mi coś do jedzenia,
Zapłacę ci innym razem.
Zapamiętaj moje słowa do końca.
~Guns N' Roses - "Paradise City".


   Letni deszczyk spowijał powietrze drobną mgiełką ożywiając bujną zieleń lasu. Kheriana wyciągnęła upartego Felsarina na spacer argumentując swój wybór zbyt dużą ilością snu swojego partnera. Markotny szedł powoli za nią co jakiś czas wydając z siebie odgłosy złości.
-Nosz w dupę... - warknął zdenerwowany smok. Kheriana zatrzymała się i popatrzała na niego. Felsarin próbował wyciągnąć z przedniej łapy długi kolec.
-Patrz pod nogi.
-Piękne miejsce wybrałaś na przechadzkę.
-Przestań - Kheriana spojrzała na Sarę, smoczek siedział na grzbiecie matki - widzisz jak twój ojciec marudzi?
-Wyciąga mnie nie wiadomo gdzie i prowadzi po jakiś cierniach... - mruknął wystarczająco głośno Felsarin. Kheriana puściła to mimo słuchu.
   Po chwili przyszedł skamlący Sepris podskakując na trzech łapkach. Popatrzał na niego wielkimi oczami, cały był najeżony zielonymi kolcami.
-Widzisz? - zapytał czarny smok Kherianę - przez ciebie on jest teraz jeżozwierzem a nie smokiem.
-Ja problemów nie mam, wy chyba faktycznie ślepi jesteście. 
   Zrobili przerwę. Felsarin zaczął wyciągać szpikulce z łusek syna. Mały syczał i warczał po każdym cierniu. Zatroskana smoczyca obserwowała ich oboje.
-Mówiłam, byś go poniósł - przypomniała mu.
-Wyglądam jak koń?
-Prędzej jak świnia, jak będziesz dalej tyle żarł, to na pewno.
-Nie jestem tłusty, po prostu dobrze odżywiony...
-Tak, z pewnością.
   Kiedy tylko zostawili za sobą uporczywy fragment lasu, gdzie licznie występowały Korzenie Rastropa znane z leczniczych właściwości, Kheriana puściła Sarę. Spacerowali dalej idąc przed siebie, mijając wiekowe drzewa.
-Gdzie mnie w ogóle prowadzisz? - zapytał zniecierpliwiony - nie możemy po prostu gdzieś odpocząć?
-W jakieś ustronne miejsce.
   Gdy w końcu dotarli na miejsce, na polanę ukrytą w lesie, otoczoną skałami, porośniętą grubym, miękkim, zapadającym się mchem. Powietrze przecinała strużka światła. Zaciągnęła Felsarina na krąg.
-Poznajesz? - spytała urokliwie szczypiąc smoka za skrzydło.
-Pamiętam, maltretowałaś mnie tutaj. Do dziś mam koszmary - stwierdził z przymrużeniem oka.
   Położyła go i sama legła obok przytulając się do jego ciepłej piersi.
-Od jakiegoś czasu chciałam tu przyjść - zamruczała - jest tak cicho i spokojnie...
-Mhm... - Felsarin obserwował bacznie wdrapującą się na drzewo Elisterę. Sepris razem z Sarą zniknęli drażnili siebie nawzajem.
-Popatrz jak szybko rosną.
-Zdecydowanie - Czarny smok położył głowę na miękkim posłaniu.
-Jesteś szczęśliwy?
-Pewnie - odpowiedział bez wahania. Poczuła w jego głosie nutkę niezdecydowania.
-Coś ukrywasz...

   Felsarin westchnął zamykając oczy.
-Bo teraz martwię się o was - rzekł spokojnie - jestem coraz starszy i mam coraz mniej sił.
-Najważniejsze, że jesteś.
-Spoczywa na mnie odpowiedzialność, ale nie daruję sobie, kiedy coś się stanie, tym bardziej, jeśli przyczyną będzie moja słabość. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz