Layout by Raion

29 lip 2014

Felsarin - "Żar z nieba".

 Ewan Dobson - Through the roof

   Połączenie sytości, lenistwa i warunków panujących w najcieplejszych dniach nie jest dobrą mieszanką. W efekcie Felsarin czuł się jakby umierał, zapchany i kompletnie bez sił. Ratował go tylko chłód między kamiennymi ścianami groty. Leżał na brzuchu, rozkraczony. Dychał ciężko. W pewnej chwili Kheriana szturchnęła go między żebra. Jęknął słabo.
-Chodź, nie chcę siedzieć sama - próbowała nakłonić go do wyjścia.
-Umieram - mruknął - nie każ mi tam iść.
-Mogłeś tyle nie żreć, świnio.
-Nie jestem gruby, tylko dobrze odżywiony...
-Od kiedy jesteśmy razem, przybyło cię aż nadto.
-Chwila, to TY mnie przygarnęłaś, a nie ja ciebie. Teraz opiekuj się swoim zwierzaczkiem i go karm.
-Uważaj - ostrzegła go - bo zwierzaczek wyląduje pod gołym niebem albo będzie sam sobie latał po żarcie... 
-Jesteś zła.
   Ostatecznie Kheriana nie zdołała wyciągnąć Felsarina na zewnątrz. Cały dzień leżał od czasu do czasu uchylając jedno oko. Wieczorem poczuł drobny przybytek sił i wystawił nos z groty. O wiele chłodniejsza atmosfera była znacznie przyjaźniejsza dla samopoczucia. Przystawił się do Sorenii obserwującej z wysoka na skale całą Dolinę. Młoda smoczyca pozwoliła mu usiąść obok siebie. 
-I jak się czujesz w roli ojca? - zapytała odwracając wzrok od niego.
-Kiedy nie muszę pilnować każdego z osobna to jest dobrze. 
-I widzisz? Byłeś taki twardy i uparty, a tutaj wszystko na odwrót. Życie nigdy nie idzie po naszej myśli.
-A ty? 
-Póki co, nie planuję nic wielkiego, po prostu się poznajemy i spędzamy ze sobą czas. Razem z Jerhem doszliśmy do wniosku, że najpierw dobrze będzie wychować Aresa. Oboje poszli trochę się zabawić. Oby wrócili w jednym kawałku. Pamiętasz Hredota? Tego, którego pokaleczyłeś, połamałeś i sponiewierałeś?
-Wielu takich było - Felsarin zmrużył oczy.
-Zdechł, znaczy sam się zabił. Próbowali przywrócić go do zdrowia, ale do końca życia byłby niemy jak pień. Ostatecznie wszedł gdzieś na urwisko i skoczył. Trochę to smutne.
-Nie rusza mnie taka wiadomość. Mogę skończyć jak on kiedy Kheriana mnie nakryje.
-To czemu tutaj siedzisz?
-Raz się żyje, zaryzykuję.
   Sorenia popatrzała na niego nieco rozbawionym wzrokiem.
-Zamierzasz gnić tutaj czy jednak coś jeszcze zrobić? - zapytała.
-Nie pozwoli mi nigdzie iść a tym bardziej narażać życia. Sama też nie chce ruszać stąd dupska. Jestem uwięziony, teraz wolnością będzie tylko moja lub ich śmierć.
-Nie mów tak...
-Przecież żartuję, nie zrobiłbym im krzywdy... cielesnej... 
-Może kiedyś pożegnam się z tym miejscem, nie chcę żyć w jednym miejscu, chciałabym od czasu do czasu zmienić otoczenie.
-Idź za głosem serca, nie jesteś ptakiem by spędzić wieczność w klatce.
   W tej chwili zauważył Kherianę. Smoczyca czujnym wzrokiem odprowadzała swoje niemałe już pisklęta i wróciła do groty po czym natychmiast z niej wyszła, tym razem sama. Zaczęła rozglądać się dookoła i zaczepiła najbliższego smoka. Popatrzała do góry prosto na nich. 
~Wracaj tutaj - pomyślał jakby odczytując słowa z jej oczu. Wyglądała na niezadowoloną. Pożegnał Sorenię i zszedł leniwie na dół stając przed nią.
-Taki zmęczony jesteś - zauważyła marszcząc pysk.
-Daj żyć, nie robię nic złego. 
-Obyś miał rację, bo lada moment możesz być kulawy albo bez nogi. Pakuj się do środka i ugłaskaj swoje pomioty zła do snu, wystarczająco mnie dziś wykończyły.
-Dobra, tylko spokojnie - próbował ją załagodzić. Ruszyła za nim do jaskini - co ty taka zła jesteś?
-Bo w pobliżu łazi ta biała wywłoka, ta sama, co cię wyciągnęła w świat. Szedł z nią jakiś człowiek, młody, średniego wzrostu, o taki gdzieś, brązowe, tłuste włosy i ogólnie trochę uzbrojony. 
   Felsarin na chwilę stanął w miejscu. Rysopis był znajomy...
-Trevor - warknął - nie sądziłem, że ten idiota będzie na tyle głupi by tutaj przyjść...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz