Layout by Raion

2 cze 2014

Kheriana - "Potrzebuję cudu".

Wszystkim nam było przykro, wszyscy byliśmy zranieni.
Ale to, w jaki sposób przetrwany stanowi fakt, kim jesteśmy.
~Rise Against - "Survive"

   Kolejne dni wyglądały dosyć podobnie, czujnym okiem Kheriana doglądała Felsarina, pilnowała go, raz dziennie wychodzili na spacer. Był słaby, cały czas spędzali razem, wyglądał, jakby powoli wracał do zdrowia. Wciąż narzekał na obrzydliwe jedzenie jakie dostawał. Pogoda była zmienna, raz padał deszcz, raz świeciło słońce, co najwyraźniej drażniło ich oboje. Tego dnia zaczepił ją jeden z medyków.
   Stary, sędziwy mężczyzna z ogromną łysiną na głowie pozostawiającą jedynie strzępki szarych włosów na bokach i z tyłu zaczepił Kherianę na osobności. Pomarszczona twarz wyrażała niemałe zakłopotanie jakby nie wiedział, co w ogóle powiedzieć. Otulony szczelnie białym szlafrokiem odciągnął smoczycę ciągle przecierając sękatą dłonią swój szeroki, twardy nos. Popatrzał na nią niebieskimi oczami.
-Powinnaś coś wiedzieć - zaczął zmęczonym głosem - zazwyczaj tego nie robię, ale najpierw kontaktuję się z rodziną.
-O co chodzi? - spytała zaniepokojona.
-Nie mam wcale dobrych wieści - starzec popatrzał w głąb korytarza zdobionego posągami i grubym, czerwonym dywanem - zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, Felsarin jest już stary, reaguje na wszystko słabiej. Mówię to najpierw tobie bo nie wiem, czy chcesz bym jemu też to przekazał. Najwyraźniej zostało mu zaledwie kilka dni życia, trucizna wystarczająco go wyniszczyła, pozostawiła zbyt dużą dziurę w jego ciele...
   Kheriana przestała słuchać, zrobiła krok do tyłu, napełniło ją przerażenie wymieszane z niedowierzaniem. Jak to w ogóle było możliwe? Przecież zaczął powoli wracać do zdrowia, o co chodzi? 
-Nie... - wyszeptała.
-Wiem, jak bardzo jest ci przykro, mi też nie jest trudno to wszystko mówić...
-Nie...
-Przekazać mu to? 
-Nie.
   Smoczyca ruszyła szybkim krokiem do wyjścia. W oczach poczuła łzy, cały jej świat właśnie płonął, jej umysł ogarnęły czarne myśli, panika, świadomość utraty wszystkiego, co miało jakiekolwiek znaczenie. Gdy wyszła, uderzyła ogonem z całej siły w marmurową kolumnę podpierającą zadaszenie u wyjścia, nie przejęła się bólem, on już przestał istnieć. Zdzieliła głową w stalową bramę i wydała z siebie głośny jęk, złapała za kraty i pochyliła łeb, na kostkę brukową spadały wielkie, smocze łzy.


***

   Wieczorem, cały czas roztrzęsiona z drobną raną na przedniej nodze, odwiedziła Felsarina. Czarny smok leżał sobie wygodnie na brzuchu i obserwował kolorowe niebo za oknem. Na jego widok poczuła ból, postanowiła milczeć, nie mówić mu o wyroku.
-Coś sobie zrobiła? - zapytał zupełnie zdrowym tonem.
-Tutaj? - spytała histerycznie patrząc na rankę - niechcąca, nic mi nie jest. A ty? Dobrze się czujesz?
-Nie jest źle, może niedługo mnie wypuszczą.
-Nie opuszczaj mnie - smoczyca przytuliła go mocno - nie rób mi tego...
-Hej, przecież nigdzie nie idę - zapewnił ją zdziwiony.
   Nie wiedziała, czy nieświadomość będzie dla niego lepsza. Walczyła z tym, jednocześnie chciała powiedzieć prawdę, a z drugiej strony wolała, by jednak nic nie wiedział. Okrutna prawda lub błoga nieświadomość...
-Kiedyś ktoś mnie zapytał - zaczęła - czy wolałabym nie wiedzieć nic, lub znać prawdę. I to mnie ciągle dręczy, bo każdy ma swoje zdanie na ten temat.
-Zależy o co chodzi, ale w większości chyba preferowałbym prawdę. Gdybyś zaginęła, wolałbym znać prawdę niż bezmyślnie czekać. Niektórych rzeczy lepiej nie wiedzieć.
-A gdybyś miał umrzeć? - to pytanie z trudem przeszło przez jej gardło.
-Nikt nie powinien tego wiedzieć. Mam nadzieję, że jeszcze długo mnie to nie spotka. Wtedy, tamtego dnia, nie chciałem umierać bo mam ciebie, mam dla kogo tutaj być.
   Samotna łezka popłynęła po błękitnych łuskach. Tak bardzo wiedziała, jak ją kocha, a teraz to wszystko ma zwyczajnie odejść. Jak okrutnie potrafi postępować życie? Dlaczego odchodzi ktoś, kto jest komuś potrzebny? Kto nad tym decyduje? Czy naprawdę potrzeba jakiegoś cudu?
   No właśnie, cudu... 

***

   Jeszcze tej nocy odżyła w niej nadzieja. Kiedy tylko Felsarin zasnął, Kheriana wyruszyła w lot, prosto do Arfony. Tylko ona mogła pomóc, była jednym z niewielu białych aniołów przebywających stale tutaj, na dole. Jest jedynym ratunkiem, dla jej świata i życia.
   Niecierpliwie i jak najszybciej pragnęła dotrzeć do celu, walczyła z czasem, z samą sobą. Przekraczając swoje siły pędziła przed siebie, do góry Hany. W najgorszym przypadku nie zastanie Arfony w domu.
   Doleciawszy na miejsce, wylądowała w wyrwie zamieszkanej niegdyś przez nią. Podbiegła do drewnianego domku. W lampce przy drzwiach tańczył drobny płomyczek. Uderzyła mocno w drzwi niemal je wybijając. Po chwili uchyliła je średniego wzrostu niewiasta, w szlafroku, w spiętych, srebrnych włosach. 
-Kheriano? Co ty tutaj robisz? - zapytała sennym głosem przecierając swoje niebieskie oczy. Był wczesny ranek.
-Musisz mi pomóc - powiedziała wyciągając ją z domu - jesteś moją ostatnią nadzieją.
-Chwila, chwila - zaparła się niesiona przez smoczycę - najpierw wyjaśnij mi z łaski swojej...
-Chodzi o Felsarina, nie ma czasu, chodź...
-Powiedz mi wszystko, i postaw mnie na ziemię! - kobieta zdenerwowała się.
-On umiera - jęknęła Kheriana stawiając ją ostrożnie na nogi - tylko ty możesz mu pomóc, proszę, nie pozwól mu umrzeć...
-Nie mogę nic zrobić - zaprzeczyła Arfona opierając ręce na biodrach.
-Uratuj moją rodzinę, błagam cię - smoczyca położyła się na ziemi w błagalnym geście - zrobię dla ciebie wszystko, tylko pomóż mu, pomóż mi, pomóż naszym dzieciom...
-Masz rodzinę? - zapytała zaskoczona.
-Tak, uratuj go, proszę... 
-Przecież wiesz... - Arfona przerwała - nie, nie rób tego wzroku.
   Kheriana zrobiła wielkie oczy przybierając niewinną postać.
-No dobra - stwierdziła ciężko anielica - kupiłaś mnie. Tylko pozwól mi się ubrać.
-Jesteś wielka - szepnęła smoczyca wstając.
   Parę minut potrwało nim Arfona w końcu wyszła już w pełnej krasie, w lekkich i zwiewnych szatach. Przypominała łowcę, z łukiem na plecach. Spięła ciaśniej swoje włosy i wsiadła na gotową do lotu Kherianę. Anioły dysponowały większą mocą i możliwościami niż magowie, tylko one potrafiły uzdrawiać.

1 komentarz:

  1. Ciekawy wpis. Ladnie operujesz emocjami swoich smoków. oby tak dalej.
    Felsaroth

    OdpowiedzUsuń