Layout by Raion

7 cze 2014

Kheriana - "Rytuał".

Nie zamierzam umierać tej nocy.
Będziemy wiecznie stać i walczyć.
~Skillet - "Not Gonna Die"

   Noc, uśpione miasto, patrole. Nikt nie zwrócił na nich uwagi, gdy Kheriana wyprowadziła ledwo trzymającego się na siłach Felsarina. Marudny smok bezustannie mruczał coś, czego nie potrafiła zrozumieć. Arfona nakazała przyjść im do świątyni. Gdzieś w połowie drogi czarny smok upadł na ziemię.
-Już niedaleko - jęknęła Kheriana czując oszalałe bicie swojego serca. Chwyciła go kłami za szyję.
-Nie mam siły iść - stęknął.
-Jesteś zbyt ciężki...
   W tej chwili smoczyca zauważyła pod ścianą jakiegoś domu mały wóz na kołach. Chwilę szamotania zajęło wtarganie dyszącego Felsarina na drewnianą kładkę i dalej już ciągnęła go jak koń. Świątynia leżała zupełnie obok miasta, na górze wyrastając ponad wszystko. Dookoła było ciemno.
   Nie chcąc tracić ani chwili Kheriana robiła co tylko mogła by dotrzeć jak najszybciej na wskazane miejsce. Za bramą prawej części dziedzińca pałacu pozostało tylko iść krętą ścieżką ku górującej, wieńczonej kopułą budowli. Kilkanaście minut wysiłku mocno nadwyrężyło jej siły, rozwarła ciężkie, wysokie, dębowo-stalowe drzwi i weszła wprost na długą, obitą marmurem salę. Ciemność pochłaniała niemal całą objętość pomieszczenia, jedyną falą światła stanowiły słabe promienie srebrnego księżyca wpadające przez okna w górze i nad wrotami. Arfona siedziała w jednej z drewnianych ławek. Odwróciła swoją piękną głowę w ich stronę. Smoczyca targała za ogon po gładkiej posadzce Felsarina ku ołtarzowi.
-Nie mogłaś wybrać sobie innego miejsca? - zapytała przez kły.
-Tylko tutaj - głosy rozchodziły się echem.
   Pozostawiła umierającego smoka i zgodnie z poleceniem odeszła, obserwowała wszystko z kąta, w cieniu. Światło padało wprost na Felsarina.
   Arfona uklękła przy nim. Zapaliła świece dookoła. Szeptała coś przejeżdżając swoją dłonią po ciele smoka. Jej włosy muskały matowe łuski spływając na nie niczym wodospad. Dobiegł ją jęk, Kherianą władał strach, obawa, to była ta chwila, kiedy wszystko spoczywało na krawędzi urwiska przed nieskończoną przepaścią, otchłanią, i nawet najmniejszy podmuch wiatru mógł zdmuchnąć jej świat w stracenie. Całym swym sercem była przy nim, całą sobą pragnęła sukcesu.
   Po długim czasie kobieta wyciągnęła nóż. Smoczyca poczuła niepewność, Arfona podcięła własny nadgarstek jak i smoka mieszając krew, nakreśliła nią na głowie gada znak, następnie na pysku i w końcu na piersi. Wyznaczyła krąg wokół nich. Wypowiadała wiązankę jakiś zwrotów, nie potrafiła ich dosłyszeć, musiała zostać w cieniu.
   Cały rytuał trwał tak długo, aż płomienie świec zgasły, zastygnięty wosk oblepił marmurową podłogę. Arfona podniosła głowę, gestem pozwoliła smoczycy podejść. Przerażona i zniecierpliwiona Kheriana zbliżyła się.
-To wszystko co mogłam zrobić - szepnęła kobieta patrząc na nią - muszę odejść.
-Cokolwiek zrobiłaś, jestem ci wdzięczna.
   Arfona odeszła bez słowa. Kheriana szturchnęła ostrożnie czarnego smoka, postanowiła poczekać przy nim do rana.
   Kiedy promienie słońca zaczęły wpadać do świątyni odkrywając jej wnętrze pełne obrazów, płaskorzeźb, bogatych, złotych świeczników, uchwytów, witraży przedstawiających przeróżne stworzenia. Dwa smoki leżały pośrodku obok siebie. Wkrótce Kheriana poczuła ruch. Otworzyła oczy.
-Kto zmienił wystrój? - spytał Felsarin obracając głowę we wszystkie strony.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, po raz pierwszy od paru dni.
   Przytuliła go mocno. Poczuła ulgę, radość, jej serce chciało aż latać, ściskała smoka mocno zabierając cały świat do siebie.
-Udusisz mnie...
-Tak bardzo się cieszę - zamruczała do niego przewracając Felsarina na grzbiet.
-Ej, ale nie tutaj - ostrzegł ją - i co w ciebie wstąpiło?
-Chodź, opowiem ci...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz