Layout by Raion

28 paź 2014

Sepris - "Prawie jak rodzina".

Ewan Dobson - Perhaps It Was For The Best



   Swoją jedyną i pierwszą w dotychczasowo krótkim życiu zimę, pamięta jak przez gęstą mgłę. Srogi klimat w towarzyszący końcu a następnie początku roku zabierał ze sobą zapewne wiele żyć. Nieuchronnie nadchodziła. Dla młodych nie była to dobra wiadomość. Musiał decydować, zostać czy odlecieć? Samemu będzie mu znaczniej trudniej. Miał nadzieję polecieć na Wyspy Nocy, w znacznie cieplejsze miejsce niż góry. Wciąż nie miał pojęcia gdzie one są. Już wcześniej chciał to zrobić by odnaleźć swoje rodzeństwo, ale Felsarin zdążył go wyprzedzić i sam to zrobił. Po cichu w duchu pragnął, by już nigdy nie wrócił. Nie było to w porządku.
   Ta niechęć do własnego ojca... wyrosła jak grzyb po deszczu zawinień. Towarzystwo Aresa sprawiło jedynie, że Sorenia miała ich oboje na oku, a jej zainteresowanie uruchamiało czerwony alarm w głowie Seprisa. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego zależy jej na nim. Nie chciał opieki ani pomocy. Natarczywość smoczycy skłaniała go tylko do poważniejszego myślenia o wyniesieniu się na zimę z gór.
   Pewnego dnia, obserwował znudzony dolinę ze swojej groty. Pusta i ponura jesienna okolica mogła przypominać jedynie depresję. Już prawie zapomniał o swoim rodzeństwie, kiedy zauważył w oddali szybującego smoka.
-No i po co wróciłeś? - zapytał smętnie. Leżał na brzuchu z łbem opartym o przednie łapy - mogłeś już tam zostać i nikomu nie chrzanić życia.
   Wycofał się w głąb jaskini. Chciał zobaczyć swoje siostry, poznać je, lecz nie mógł zrobić tego przy ojcu. Był jednak ciekaw, jaką rolę będzie pełnił Ares w tej niezbyt normalnej rodzinie. Współczuł mu.
   I tak dwa dni później nadarzyła się okazja by podejść bliżej. Wystawiając nos ze swojej jamy zauważył wędrujące wzdłuż rzeki przez dolinę dwa smoki w towarzystwie Aresa. Zainteresowany ruszył ukradkiem za nimi. W pewnym czasie, z dala od jaskiń, dostrzegli jego obecność. Szafirowa oraz szmaragdowa smoczyca, jak zakładał, jego siostry, niemal zakręciły mu w głowie. Jeśli któraś z nich przypominała jego matkę, to naprawdę musiało być na co się porwać Felsarinowi. Jak udało mu się zdobyć imiona, znacznie łagodniejsza, delikatniejsza, bajecznie zielona musiała być Elistera, a błękitna jak morze, nieco agresywniejsza to Sara.
-Długo za nami łazisz? - zapytała Sara mrużąc groźnie niebieskie oko.
-Nie bardzo - odpowiedział Sepris podchodząc bliżej do niej. Zjeżyła się warcząc na niego cicho.
-Odejdź zanim ktoś zrobi ci krzywdę - wtrąciła Elistera.
-To ja, Sepris - powiedział spokojnie - wasz brat...
-Bredzisz. Nie wyglądasz jak on.
   Sara pociągnęła siostrę zmuszając ją do odejścia.
-Wszystko wyjaśnię - ruszył za nimi i stanął im na drodze.
-Zejdź mi z drogi jeśli nie chcesz, by twoje truchło wypłynęło stąd z prądem rzeki - warknęła najwyraźniej rozdrażniona Sara.
-Daj mi chwilę - próbował przekonać ją.
-Gadaj i wynocha.
   Rzucił znaczące spojrzenie na Aresa trzymającego do nich dystans kilku kroków.
-Jesteśmy rodziną, uwierz mi - rzekł Sepris - nie wyglądam jak ojciec bo cały czas ktoś miał do mnie jakiś problem. Myślisz, że miałem po prostu dać sobą pomiatać? Musiałem coś zrobić. To ja, wasz brat.
   Przybliżył do niej pysk. Sara trzepnęła go łapą w paszczę.
-Co za kretyn - mruknęła prowadząc Elisterę.
-A ja mu wierzę - stwierdziła szmaragdowa smoczyca. Zatrzymała swoją siostrę - brzmi wiarygodnie.
-Błagam, nie mówcie nic ojcu, nikomu - jęknął złoty smok.
-Ty nie jesteś normalny - warknęła Sara. Obie odeszły od niego. Ares został przy nim obserwując go zdziwionym wzrokiem.
-Chyba czas się stąd wynosić - wymamrotał Sepris. Ruszył ze spuszczoną głową z powrotem. Poczuł zimną falę smutku.
-Ty to mówiłeś na poważnie? - zapytał pomarańczowy gad doganiając go.
-Tak... Nie powtarzaj tego nikomu.
-Opowiedz więcej.
   Westchnął. Nie chcąc go spławiać ani tracić zaufania, powiedział mu wszystko od samego początku.
-To by wszystko wyjaśniało - mruknął Ares. W ten czas wrócili z powrotem.
-Teraz wiesz wszystko o mnie. Wiedz, że źle mi jest kłamać, ale musiałem dla swojego dobra. Mam nadzieję, że mogę ci ufać i nie polecisz zaraz tego rozpowiedzieć.
-Jeśli tak bardzo ci zależy, to możesz na mnie liczyć - przekonał go - skoro Felsarin żyje, to czemu nadal próbujesz uciekać?
-Bo gdziekolwiek był poszedł sam, to jest ktoś, kto mnie nienawidzi i pragnie zrobić mojemu ojcu krzywdę używając do tego mnie. Teraz jestem bezpieczny. Zresztą nie przeżyłem jeszcze drugiej zimy, a już mam swojego śmiertelnego wroga, który niedawno tutaj za mną przyleciał. Opowiadałem ci o tych walkach na arenie, ktoś stamtąd właśnie mnie szuka bo uciekłem.
   Zapadła cisza. Siedząc pod drzewem przy rzece, wbił wzrok w taflę wody.
-Co teraz chcesz zrobić? - spytał ostrożnie Ares
-Sam nie wiem - mruknął bez emocji - nie zostało mi już nic. Ani rodziny, ani konkretnego celu. Po prostu będę żył, spróbuję zapomnieć o przeszłości. Zrób tylko dla mnie jedną rzecz i nie pozwól by Sara z Elisterą poinformowały rodziców.

***

   Jakiś czas później, nieco zmarznięty próbował zasnąć zwinięty w kłębek w swojej grocie. Samotny, wcześniej obserwował z daleka swoje rodzeństwo i pilnującego je Felsarina z Sorenią. Mógł należeć do tej rodziny... należał, ale nie było tam dla niego miejsca. Sara szczerze wyznała do niego nienawiść i groziła obdarciem ze skóry przy następnym spotkaniu. Nie miał innego wyboru jak zwyczajnie dać sobie spokój.
-Seprisie? - wyrwało go z ponurych zamyśleń. Otworzył oczy by zobaczyć kto raczył go odwiedzić. Ku zaskoczeniu, była to Elistera. Młoda smoczyca podeszła do niego i położyła się obok na legowisku ułożonych z gałęzi.
-Wybacz mi za siostrę - mruknęła do niego opierając głowę o grzbiet złotego smoka. Jej piękne oczy zafascynowały go.
-Bez znaczenia, zapomnij.
-Powiedz mi szczerze, mówiłeś prawdę?
-Oczywiście.
-Co ty tutaj robisz?! - przerwał im skrzek Sary. Błękitna smoczyca wparowała do groty. Ich widok zamurował ją.
-Przestań wszędzie za mną chodzić - powiedziała z wyrzutem Elistera.
-Jest kłamcą, nie pozwolę, by kręcił się obok ciebie - warknęła Sara podchodząc powoli. Sepris gotowy na wszystko wstał - a tobie powiedziałam, że obedrę cię ze skóry.
-Daj sobie spokój i zostaw nas w spokoju - rzekł cicho do niej.
-Dopiero kiedy zdechniesz...
   Zareagował instynktownie i zanim zdążyła wykonać pierwszy ruch, natarł na nią. Złapał ją za ramię oraz skrzydło by pchnąć ją na ścianę. Zaparła się nogami próbując ugryźć go. Powstało zamieszanie, zaatakowana Sara zaskrzeczała głośno. Przyparł ją nieco brutalnie do ściany unieruchamiając łeb.
-Uwierz mi, walczyłem już na śmierć - szepnął do niej - obojętnie co byś zrobiła, nie pokonasz mnie.
   Smoczyca zahaczyła pazurami tylnej łapy o brzuch Seprisa. Przewrócił ją z łatwością na ziemię i przygwoździł. W tej chwili ktoś znacznie silniejszy i większy rozdzielił ich oboje. Pchnął Seprisa do przodu w wyniku czego upadł na ziemię. Felsarin postanowił interweniować. Przerażony złoty smok uciekł w kąt. W tym czasie ojciec podniósł Sarę sprawdzając, czy jest cała.
-Napadł na mnie - jęknęła niewinnie smoczyca.
-Nie rób mu krzywdy - wtrąciła Elistera opierając łapkę o Felsarina - on tylko się bronił.
-Dobra, obie wracajcie do Sorenii - przerwał im smok. Kiedy zostali sami, Sepris poczuł jak dopada go paraliżujący strach. Felsarin utkwił w nim żółte ślepia.
-Kim ty jesteś? Nieustannie widzę cię z Aresem lub niedaleko Sary oraz Elistery.
-Już nie będę, obiecuję - wystękał zlękniony Sepris.
-Nie o to chodzi - zapewnił go stary gad - twoje zachowanie bardzo mnie interesuje.
-Jeśli masz zamiar coś mi zrobić, to zrób to...
-Nie będę cię krzywdził.
-Na pewno?
-Masz moje słowo.
   Poczuwszy się odrobinę bezpieczniej, wyszedł z kąta i stanął przed nim.
-Po prostu próbuję odnaleźć samego siebie - powiedział złoty smok patrząc na górującego nad nim Felsarina błagalnym wzrokiem.
-Nie masz rodziny? - zapytał spokojnie.
-Nigdy nie miałem - odpowiedział ponuro Sepris opuszczając głowę - ani rodziców, ani rodzeństwa. Wszystko co posiadam to Aresa za przyjaciela. Nie mam gdzie pójść...
   Obszedł go i wyszedł na zewnątrz. Po prostu. Felsarin ruszył za nim.
-Też tak kiedyś uważałem - oznajmił czarny smok dotrzymując mu kroku - przez prawie całe swoje życie miałem wrażenie, jakbym nie pasował do tego świata.
   Poszedł za nim aż do lasu.
-Wiesz jak to jest, kiedy wychowuje cię potwór, który bije, gwałci? - zapytał Sepris z lekką złością wędrując między drzewami - przeżyłem dopiero jedną zimę, a już dwukrotnie próbowałem popełnić samobójstwo, każdy kogo spotkałem życzył mi śmierci. Całe moje dotychczasowe życie to jeden wielki błąd. Jedyne czego doznałem to ból i nienawiść, a w takim młodym wieku powinni opiekować się mną kochający rodzice.
-Rozumiem cię - stwierdził Felsarin. Sepris zobaczył przed sobą zawalone drzewo. Wskoczył na nie.
-Nie rozumiesz...
-Co zrobił z tobą twój ojciec? Wyrzucił cię jak śmiecia? - spytał smok. Odwrócony grzbietem do niego Sepris zamknął na chwilę oczy.
-Nigdy go nie widziałem.
-Wiesz, jak trudno było mi z myślą, że własny ojciec potraktował syna jak coś niepotrzebnego i zostawił na śmierć w lesie, w środku zimy? Myśl o tym, że nikt mnie nigdy nie chciał, że byłem niepotrzebny? Ja straciłem wszystko, traciłem wszystko co posiadałem kilkakrotnie.
   Uniósł łeb i zwrócił na Felsarina.
-Naprawdę?
-Naprawdę - powiedział cicho Felsarin siadając ciężko obok niego. Drewno jęknęło - nigdy nikomu nie mówiłem, że w czasie oblężenia Shaduru spodziewałem się własnego potomstwa z Elisterą. Ona zginęła, razem z całą moją przyszłą rodziną. Dopóki nie będziesz miał własnej, nigdy nie zrozumiesz. Brakuje mi syna, nie mogę spać po nocach bo nie wiem, czy on jeszcze żyje. Martwi mnie, bo może w tej chwili wzywa pomocy. Tyle czasu upłynęło, bym w końcu odnalazł szczęście, a ono przepadło.
-Dlaczego ktoś miałby go krzywdzić zamiast ciebie? - zapytał.
-Wiem, że może cierpieć z mojej winy. Chcę by był przy mnie, bo mogę go obronić, by przy mnie będzie miał to, czego nie posiadałem ja, rodziny, prawdziwej, a jednocześnie sam ją zdobędę. Pod paroma względami przypominasz mi mnie. Też jesteś samotny, zagubiony i szukasz miejsca na ziemi.
-Ja po prostu chcę normalnie żyć.
-Seprisie - Felsarin spojrzał na niego - musisz przestać wzdychać przeszłością i iść na przód. Czasami zamiast się upierać przy swoim, pozwól komuś innemu działać. Zrobiłem tak dwa razy i nie żałuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz