Layout by Raion

6 paź 2014

Sepris - "Nadzieja".

Gdyby żył, chciałby ukrzyżować nas wszystkich,
Teraz czyni swój ostatni krok.
Pomyślał o pustce, cóż, to kusi nas wszystkich.
~Iron Maiden - "Children of the damned"


    Zupełnie jak klątwa, po nieudanym czynie przyszedł do niego wstyd. Zamknięty w sobie trzymał się z dala od reszty. Desperacja posunęła go do niewyobrażalnych czynów, jak na ironię, coś nie pozwalało mu umrzeć, jakaś siła albo zbieżność losu zdecydowały trzymać go na świecie przy życiu. Szczęściarzem nie był, lecz zawsze w głowie młodego Seprisa płonęła myśl "zawsze mogło być gorzej". Ku zdziwieniu, Haris nie okazywał złości, prędzej współczucie, co raczej do obrazu wiecznie wściekłego smoka nie pasowało.
    Inaczej zareagował gospodarz. Kiedy z przymusu Sepris stanął przed obliczem swojego pana, miał niezbyt obiecujące przeczucia. Kazał stawić mu się w ogrodzie... a raczej go przyprowadzić.
-Słyszałem o twoich czynach - rzekł Lorens spacerując po miękkim trawniku między usychającymi krzewami zdobionymi umierającymi kwiatami. Kontrastował swoją białą, długą aż do kolan koszulą owiniętą w pasie sznurem.
-Beznadziejne - stwierdził twardym głosem plecami do młodego smoka. Tuż za Seprisem stała para uzbrojonych ciężko strażników oraz Haris. W pewnej chwili Lorens odwrócił się do niego. Splótł razem palce i idąc powoli w jego stronę powiedział:
-Z tego co wiem, to nie ominęło cię rozeznanie w swojej roli. Biorąc cię pod swój dach miałem nadzieję, oczekiwałem, że będziesz odnosił sukcesy. Twój pokaz... bo raczej nie wyglądało to jakby ci specjalnie zależało, spowodował same problemy - stanął tuż przed nim - nie jesteś byle nieudacznikiem, jeśli chcesz to potrafisz.
-Poinformowano mnie - wrócił do swojej przechadzki - o twoim zachowaniu. Chciałeś zwyczajnie dać się zabić. Co ci nie odpowiada?
   Zapadła cisza.
-Nie chcę być traktowany jak śmieć - odpowiedział odważnie Sepris.
-O tak, nikt nie chce. Ale czy to nie o to chodzi? Chcąc być kimś wielkim trzeba najpierw zrozumieć i poczuć jak to jest na dole. Nie zrozumiesz nikogo dopóki sam tym kimś nie będziesz. To, co tutaj przeżyłeś nie można nazwać traktowaniem jak śmiecia.
-Razem z tymi torturami? - zapytał z lekką ironią.
-Jakimi torturami? - Lorens zatrzymał się. Sepris poczuł, jak Haris przyciska mu znacząco ogon.
-Z tym maltretowaniem w piwnicy bez powodu.
-A, chodzi ci o tego smoka, który ostatnio zginął? Musisz wiedzieć jedno: ja za to nie odpowiadam. Nie zlecam bicia i karania was.
   Purpurowy smok puścił jego ogon.
-Dam ci drugą szansę - ciągnął Lorens spacerując dookoła - zaczniesz walczyć i wygrywać, a nie będzie źle.
   Po wszystkim Haris odprowadził go.
-Naprawdę musiałeś o tym wspomnieć? - warknął do niego.
-Więc to ty kazałeś im to wszystko zrobić? - spytał zrezygnowany Sepris - ty kazałeś im znęcać się nade mną?
-A masz jakieś ślady? Masz jakieś rany i blizny? - zatrzymał Seprisa w miejscu.
-No... nie...
-No widzisz, zapomnij o tym. Teraz nie zadawaj zbędnych pytań bo ci przypomnę tamtą noc. Wynocha.
   Pchnął go i zniknął. Zrezygnowany postanowił wrócić do swojej jamy. W drodze zaczepił go Fergon.
-Czego chciał? - zapytał zainteresowany smok.
-Pogadał trochę i sobie poszedł - odparł ponuro.
-Przestałeś już myśleć o śmierci?
-I tak i nie - odpowiedział dwuznacznie.
-Lepiej weź się w garść...
   Cały czas błąkał myślami w obłokach. Nie zostało mu nic innego jak patrzeć w niebo i przewijać w głowie niemożliwe, niespełnione scenariusze. Może dlatego Norkad zakazał mu odwiedzać Shadur?
~A może po prostu był upartą świnią? - podpowiedziały myśli.
   Łączył niektóre wydarzenia ze swojego życia, bezskutecznie próbował odszukać jakiś powód swojego losu, lecz najwyraźniej znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze.
~A gdyby uciec? Dlaczego nikt nie próbował tego zrobić? Przecież w drodze i z areny jedynie kto może mnie powstrzymać to Haris. 
   W tej chwili wpadł na genialny pomysł. Wybiegł ze swojej jamy i odnalazł wzrokiem Fergona. Szkarłatny smok siedział na murze oglądając rozciągające się po horyzont pola. Połowa towarzyszy zniknęła w swoich legowiskach a reszta wędrowała bez celu po placu. Podszedł do niego i pociągnął go za ogon.
-Słuchaj, co robią z ciałami zabitych? - zapytał natychmiast.
-A co? Tak bardzo obchodzi cię ich los? - Fergon zmrużył oczy.
-Wiesz?
-Nie mam pojęcia, nigdy nikt mi tego nie mówił. Po wszystkim palą albo co najwyżej karmią psy. Jedyne co jest pewne to to, że nikt tego nie widzi.
   Zapadła krótka cisza.
-Po ci to wiedzieć? - spytał podejrzliwie czerwony smok.
-Ciekawość.
-Chyba... chyba nie chcesz uciec?
-Do głowy by mi to nie przyszło. Dzięki.
   Odwrócił się z zamiarem odejścia.
-Zaczekaj chwilę - powstrzymał go Fergon twardym tonem - nie możesz tak po prostu tego zrobić.
-Bo co? - prychnął Sepris - nie twój interes.
-Głupcze - warknął zeskakując na ziemię - w ten sposób narazisz nasz wszystkich.
-Nie obchodzi mnie to.
   W tej chwili Fergon popchnął go brutalnie i uderzył ogonem prosto w pysk. Czarny smok zobaczył gwiazdy pod powiekami. Podniósł lekko oszołomiony łeb.
-Jak nie potrafisz sobie poradzić to sam się zabij - ryknął Fergon - ale NIGDY nas nie wystawiaj.
-O co ci chodzi?
-O co? - powtórzył i natarł na niego. Załapał go pazurami i przycisnął bokiem do kamiennego muru - o to, że każdy jest odpowiedzialny za każdego. Ty uciekniesz, a my będziemy za to karani. Przysięgnij mi, nigdy nie będziesz próbował uciekać.
-Nie licz na to - wycedził Sepris. Fergon chwycił jego głowę i uderzył nią o mur.
-Do skutku - warknął.
-FERGONIE! - przerwał im potężny ryk. Ktoś odciągnął Fergona od Seprisa. Haris wyrzucił czerwonego smoka na ziemię.
-Będziesz tego żałował, Seprisie, nie myśl tylko o sobie - rzekł Fergon. Wstał powoli na nogi. Sepris rzucił zaprzeczające spojrzenie w jego stronę i odszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz