Layout by Raion

3 paź 2014

Sepris - "Arena".

Nie jestem nieudacznikiem lecz wiem, jak to jest nim być.
Mogę to znieść, odrzucić, lub umrzeć.
~Slipknot - "Sulfur"


    Nic nie jadł, nie miał najmniejszej ochoty. Robił to celowo by być słabym. Jego postępowanie nie przypadło Harisowi do gustu. Dzień przed zapowiadanym starciem przyprowadzili do niego medyka. Miał ze sobą jakąś butelkę z zielono-złotawym płynem, usunął jego rany po biczu nie pozostawiając ani krzty bólu czy śladu. Wieczorem Haris przyszedł do niego.
-Pamiętasz o jutrzejszym dniu? - zapytał jakby interesowało go jego zdrowie.
-Pamiętam - wycharczał Sepris. Leżał na boku, brzuchem do ściany.
-Zauważyłem, że nie jadłeś nic od dwóch dni.
-Nie jestem głodny.
    Zapadło krótkie milczenie.
-Teraz jesteś wśród nas - stwierdził cicho - powinieneś być z siebie dumny.
-Nie jestem, nigdy nie będę.
-Nie przynieś mi jutro wstydu, obiecaj, że zwyciężysz i pokażesz kim jesteś.
-Nikim - odpowiedział po chwili namysłu - sam to udowodniłeś.
-Chcesz przynieść wstyd swojemu ojcu i całemu swojemu rodowi? Myślisz, że skoro żyję tutaj to nic nie wiem?
-Oni mnie nie obchodzą, nie będę kolejnym potworem, wolę zginąć i okryć ich wszystkich hańbą niż żyć w tym ciele. Zasłużyli na to, nienawidzę siebie za to kim jestem i kim byli moi przodkowie.
-To zrób to dla mnie, dla nas.
-Ty też mnie nienawidzisz. Jesteś odpowiedzialny za nasze wygrane i przegrane, gdybyś mógł nas pozabijać, zrobiłbyś to bez żadnych oporów.
-Nie - zaprzeczył Haris. Po cieniu zorientował się, że smok usiadł za nim - nikt nie trafił tutaj z własnej woli, ja również. Niezależnie od mojej woli, wychodzicie i walczycie a moim zadaniem jest was do tego jak najlepiej przygotować, daję wam szansę na przeżycie.
-Pilnujesz interesu Lorensa. W przeciwnym wypadku nabiłby twoją głowę na pal.
-Nie jestem jego niewolnikiem, zgodziłem się zostać bo beze mnie padniecie jak muchy.
-I tak jutro dam się zabić.
-Jesteś tchórzem - wyzwał go z nutą groźby.
-Masz rację - rzekł cicho czarny smok - jestem tchórzem. To nic nie zmieni. Umrę i wszyscy o mnie zapomnicie.
   W tej chwili Haris chwycił go zębami za szyję i wyciągnął na zewnątrz. Postawił go do pozycji siedzącej.
-Posłuchajcie mnie wszyscy - przywołał wszystkich do siebie - Sepris się poddaje.
    Cisza.
-To prawda? - zapytał Fergon podchodząc bliżej - nie możesz tego zrobić.
   Ciemnozielony smok dotknął jego znaku.
-Jesteś jednym z nas, jesteś teraz naszym bratem. Zostawisz rodzinę? Pokażesz im oraz nam, że jesteś słaby i nie zasługujesz na wolność?
-Tak.

***

-Przemyśl to - mruknął do niego Fergon chwytając go za ramię gdy zmierzał do bramy z zamiarem wejścia na arenę - jeszcze możesz wszystko zmienić.
-Po prostu powiedz sobie, że nigdy mnie nie znałeś.
   Wyrwał swoją nogę z uścisku i głuchy wyszedł na arenę. Ze spuszczoną głową myślał tylko o tym, jak wyciągną jego martwe zwłoki. Stanął przed swoim rywalem, starszym, szkarłatnym smokiem z parą pozłacanych rogów, Kersinem.
-Zabij mnie - powiedział Sepris - nie będę z tobą walczył, po prostu mnie zabijesz.
-Nie stanę do takiej walki - warknął przeciwnik.
-Co ci zależy? Będziesz miał z głowy.
-Nie.
-W takim razie...
    Uderzył go ogonem w lewy bok. Kersin zachwiał się.
-Dawaj, zrób to - warknął czarny smok.
-Nie prowokuj mnie do tego, nie zabiję kogoś, kto chce zginąć.
-Bo sam nie możesz?
    Zdzielił go drugi raz, z pyska trysnęła krew.
-Jesteś słaby? - zapytał złośliwie podchodząc bliżej Kersina - albo może tchórzem?
    Chlasnął go pazurami po paszczy i popchnął.
-Albo ty zabijesz mnie, albo wypruję ci flaki.
-Spróbuj...
   Natarł na niego i oba smoki zwarły się w uścisku.
-Teraz ze sobą walczymy - warknął Sepris. Wbił mu pazury pod szyją. Kersin chwycił zębami za ramię Seprisa - no dalej.
    Poczuł szarpnięcie za skrzydło, drugą łapą próbował odepchnąć go od siebie. Pozwolił mu sobą rzucić na ziemię. Kersin uderzył go ogonem w brzuch.
-Wstawaj! - szkarłatny gad odszedł kilka kroków od niego.
-Po prostu to zrób.
-Musisz sobie na to zasłużyć.
    Zdegustowany wstał równo na nogi. Skoczył na swojego przeciwnika, Kersin zrobił unik i złapał kłami za skrzydło Seprisa, wyprowadził cios rozdzierając długimi pazurami udo czarnego smoka. Popchnął go do przodu i zdzielił ogonem z bok zwalając na ziemię.
-Wciąż możesz walczyć - powiedział rywal stając nad nim.
    Czując ból w nodze, podniósł się do góry. Próbował zatopić zęby na szyi Kersina, ten złapał go jedną łapą za gardło, a drugą zacisnął w pięść i przywalił mu prosto w nos. Znowu go odrzucił od siebie i tym razem Sepris poczuł ogłuszające uderzenie ogona w tył głowy. Upadł mimowolnie na ziemię. Czerwony smok przykuł go całym ciężarem i podniósł mu łeb za rogi. W głowie słyszał szum, wszystko było jakby przytłumione i przysłonięte.
    Odzyskując ostrość wzroku zobaczył, jak otyły władca z widowni unosi swój zadek z tronu i staje przy balustradzie. Wysunął pięść z kciukiem skierowanym poziomo w bok a następnie podniósł go do góry.
-Najwyraźniej nie zasłużyłeś na śmierć - mruknął do niego Kersin. Puścił go i odszedł.
    Sepris został zdyszany na ziemi. Już drugi raz samobójstwo się nie powiodło. Po jakimś czasie przyszedł do niego Fergon.
-Chodź, trzeba zrobić coś z twoją nogą - powiedział do niego wyraźnie. Pomógł mu wstać i kulejąc, Sepris wrócił do lochu.
    Haris westchnął głęboko na jego widok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz