Layout by Raion

5 cze 2014

Izolda - ' Pocałunek '

Minęło trochę czasu od jej porwania. Aktualnie przygotowywała się do wyjazdu. Służki pakowały suknie w ciężkie walizy, a ona siedziała przy oknie i podziwiała jak zwykle Wolsedore. Powóz był już przygotowany i czekał na nią i na bagażem. Kątem oka spostrzegła Tristana, który rozmawiał z jakąś dziewoją, która wiekiem mogła dorównać księżniczce. Nie brzydka, odrobinę niższa od łowcy. Włosy miała blond i sylwetkę szczupłą. Na jej twarzy ciągle gościł uśmiech. Była naprawdę piękna i radość od niej biła. Idealnie do siebie pasowali, a Izolda nawet z okna spostrzegła, że dziewczynie Tristan obojętny nie jest. On chyba też nią zainteresowany w jakiś sposób był, ale nie okazywał tego tam bardzo jak ona. Izoldzie zrobiło się przykro, coś poczuła w sercu. To chyba żal, lub rozczarowanie.
- Księżniczko, czas schodzić – odezwała się służka, stojąc praktycznie na baczność i wlepiając ślepia w podłogę. Ona odpowiedziała jej kiwnięciem głowy i ruszyła na dziedziniec.
Na dole czekali już inni łowcy i zwykli rycerze. Gdy ona przechodziła obok nich w stronę powozu, ci nisko jej się kłaniali. Spojrzała na dwie osoby, które najbardziej ją interesowały. Tristan właśnie całował elegancko w dłoń, a na jej twarzy pojawił się wielki rumieniec. Podarowała mu swoją chustę i coś szepnęła mu do ucha. Księżniczka nie mogła na to patrzeć, odwróciła wzrok i wzięła głęboki wdech i wydech. Jej ojciec stał przy drzwiczkach z dziwnym uśmieszkiem. Wziął swą córkę w ramiona i ucałował w czoło.
- Bądź ostrożna, córeczko. Mam nadzieje, że będziesz się dobrze bawiła – powiedział niemal oficjalnym tonem, głaskając ją przy tym po głowie. Następnie ją puścił i pomógł wsiąść do wozu, a ta delikatnie usiadła na siedzeniu. Przed nią jechało pięciu łowców, a za nią sześciu. Do tego dwóch miała obok powozu. Jednym  tej dwójki to Tristan, czuła się trochę niezręcznie.
Ruszyli. Izolda jechała z zamkniętymi oczyma, nie miała ochoty w ogóle tam jechać. Pragnęła zaszyć się w swojej komnacie i tam spędzić resztę swojego marnego życia. On miał ukochaną, całował ją w rękę. A ona się temu przyglądała i nie miała pojęcia, dlaczego tak to ją poruszyło. Przecież nic do niego nie czuła, on pragnął śmierci wiedźm. Pokręciła znużona głową i cicho westchnęła. Powóz nagle stanął, na co ta się rozejrzała dookoła.
- Coś się stało? – spytała jednego z łowców, który jechał obok i nie był też Tristanem.
- Robimy przerwę, księżniczko. Jest tu niewielki staw, chcemy napoić konie – poinformował, na co ta kiwnęła głową i bez niczyjej pomocy wysiadła z powozu. Zaczęła przechadzać się po lesie, nie oddalając się jednocześnie od swoich ludzi. Była na widoku, ale chciała trochę pomyśleć w samotności. Ostatnio coś często to robiła.
- Izoldo? – wszędzie jest w stanie rozpoznać ten głos. Odwróciła się niepewnie i spojrzała się na niego nieśmiało – jak się czujesz? Nie było okazji porozmawiać, a ja się martwiłem – odezwał się. Uśmiechnęła się do niego smutno i przegryzła dolną wargę.
- Nie martw się, Tristanie. Już lepiej. A cóż to była za dziewczyna? – zadała pytanie uważnie mu się przyglądając. Na jego twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech i zaczął się śmiać – co cię tak śmieszy, wojowniku? – spytała, wyginając usta w cienką linię.
- To moja siostra – rzekł, na co ta się zarumieniła.
- Ah tak? Przecież ty ją całowałeś w rękę, a ona…
- Bośmy sobie żarty robili. Księżniczka nie ma za grosz poczucia humoru – stwierdził, wycierając spocone czoło prawą ręką, a następnie spojrzał się na nią tajemniczo  - czyżby Izolda była zazdrosna?
- Wypraszam sobie! – odpowiedziała zbyt szybko, a jej dłonie zaczęły drżeć. Pragnęła coś jeszcze dopowiedzieć, lecz on zamknął jej usta pocałunkiem. Poczuła jego ręce na swoich plecach i cicho jęknęła pod wpływem emocji, które się w niej zebrały. Jej dłonie splotły się na jego karku, przyciągając go do siebie jeszcze bardziej. Czuła dziwne ciepło łaskotanie w podbrzuszu, napajała się smakiem jego ust. Gdy ich języki wyszły sobie na spotkanie, poczuła jego ręce na pośladach, to było coś wspaniałego. Przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz, czuła się jak nigdy w życiu. Jednak on się odsunął, by po chwili obydwoje mogli ze spokojem wyrównać oddech.
- Jesteś zazdrosna – szepnął jej do ucha, palcami muskając jednocześnie jej policzek. Ona na te słowa spojrzała w dół i cicho westchnęła.

- Tak, jestem – mruknęła z niezadowoleniem, by następnie go od siebie odepchnąć i iść w stronę koni – i żeby mi to było ostatni raz! – krzyknęła, czując na sobie jego spojrzenie i uśmiech. 

1 komentarz:

  1. Czekałem na ruch, w końcu się doczekałem i bardzo mnie to cieszy.
    Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń