Layout by Raion

16 lis 2014

Felsarin - "Zbroja".

Aram Bedrosian - "Fly."


   Najbliższe dni nie przyniosły zmian. Oprócz szarej pogody. Zgodnie z obietnicą zaczął szkolić Seprisa oraz Aresa. Oglądanie ich zmagań przypominało bardziej złośliwą zabawę dwóch kotów, bo jakoś żaden z nich nie chciał zrobić drugiemu krzywdy. Bez zainteresowania obserwował jak oboje szamotają się na ziemi.
-Dobra, wystarczy tego - przerwał im.
-Było lepiej? - zapytał Ares. Puścił Seprisa pozwalając mu wstać.
-Nie, nie widzę żadnych postępów - stwierdził Felsarin - jeśli na poważnie chcecie coś umieć, to nie możecie być tacy delikatni bo powoli ogarnia mnie groza co do waszej dwójki.
-Nie chcę go zranić... - wtrącił Sepris.
-Równie dobrze mógłbym nie chcieć dotknąć twojej matki kiedy myśleliśmy o rodzinie. Wtedy raczej by was nie było. Albo przestaniecie się migdalić albo następnej szansy nie będzie.
   Końcem końców zmusił ich do użycia siły oraz atakowania go. Wyszli z tego z paroma zadrapaniami, ale rezultat był bardziej efektowny niż dotychczas.
-Wracajmy już. Nie było chyba aż tak źle, co?
-No nie - warknął pomarańczowy smok utykając na jedną nogę - nie było.
   Powoli dotarli do domu, gdzie rozstali się na chwilę. W tym momencie samotności przy zimnej rzece dopadła go rozjuszona Sorenia.
-Czy ty upadłeś na głowę, upośledzony smoku? - zapytała wściekła szturchając go - kazałeś im walczyć przeciwko sobie?
-A co w tym złego?
-A to, że obaj są ranni, skretyniały gadzie! - ryknęła smoczyca siadając na dwóch łapach by choć trochę zrównać z nim wzrok - codziennie zabierasz ich ze sobą by jeden drugiego szarpał?
-Sami chcieli - powiedział zgodnie z prawdą - w jaki inny sposób mam ich nauczyć walczyć?
-W bezpieczniejszy, niech próbują zamordować ciebie a nie siebie nawzajem.
-Przecież nic im nie jest. Zresztą pewne rzeczy wymagają poświęceń.
-Zaraz poświęcę twój łeb w imieniu dobra dla tego świata - warknęła agresywnie - Jeszcze raz wrócą w takim stanie a zrobię z ciebie dywanik.
-Ale jesteś groźna - podsumował ironicznie Felsarin. Sorenia machnęła łapą celując w jego paszczę. Chybiła o włos. W ostateczności popchnęła go i odeszła wściekła na cały świat.
-Nie obrażaj się - czarny smok ruszył za nią - Sorenio...
-Nie denerwuj mnie bardziej.
-Pyszczku - zatrzymał ją w połowie drogi do groty. Popatrzała na niego piorunującym wzrokiem.
-Nie, dzisiaj śpisz osobno.
-Nie rób mi tego - mruknął do niej niewinnie przybliżając głowę do jej pyska. Smoczyca syknęła groźnie.
-Puszczaj mnie jeśli chcesz jeszcze mieć oczy.
-Mordko - przytulił ją bez wzajemności - nie bądź na mnie zła, zrobię dla ciebie wszystko. Lubisz masaż? Jesteś taka spięta, to szkodzi twojemu urokowi...
-Idź sobie...
-Na pewno lubisz, będziesz moją bogini...
-Ehh... - westchnęła Sorenia

***

   Następnego dnia wpadł na pomysł. Zabrał Aresa oraz Seprisa do Shaduru. Tam, pod smoczą wieżą leżał magazyn, zbrojownia wydająca ochotnikom oraz strażnikom broń. Wejścia strzegł drzemiący na schodach krasnolud o krótkiej, czarnej brodzie i ukrytą pod hełmem szczeciną. Szturchnął śpiącego budząc go.
-Co się stao? - zapytał sennie otwierając oczy i poprawiając miecz u pasa.
-Potrzebuję dwóch zbroi na te dwa małe pasożyty, macie coś takiego? - Felsarin spojrzał na swoich towarzyszy.
-Nie mam pojęcia, zobaczę - sapnął krasnolud i wygrzebał z kieszeni wykrzywiony klucz. Wstał leniwie na nogi, zszedł po kilku pozostałych stopniach i zaczął grzebać w zamku stalowej bramy. W międzyczasie spytał nieobecnym tonem - to z czyjegoś polecenia?
-Mojego - odpowiedział znużony smok.
   Strażnik otworzył szerokie, wysokie drzwi i zniknął w ciemności by pojawić się chwilę później z płonącą pochodnią. Zaprowadził trzy smoki w głąb długiego magazynu wypełnionego skrzyniami, szafami i stojakami prezentującymi różnego rozmiaru zbroje pasujące na smoka.
-Co to dokładnie musi być?
-Najlepiej skórzana - podpowiedział Felsarin. Powędrowali dalej, krasnolud zaglądał do wszystkich możliwych miejsc, aż po długim czasie znalazł dwa małe, brązowe, nieco poszarpane napierśniki i ochraniacze. Kilka minut zajęło strażnikowi założenie ich Seprisowi oraz Aresowi.
-Trochę za duże - stwierdził - mniejszych nie mamy.
-Będzie dobre, jeszcze dzisiaj dostaniesz je z powrotem.
   Opuścili magazyn. Wychodząc na światło dziennie zatrzymali się.
-Niewygodne to jak cholera - warknął Sepris - i swędzi.
   Zbroja ochraniała szyję, pierś, łeb, ogon oraz nogi. Polecieli na to samo pole co zawsze.
-Zaraz mnie szlag trafi - narzekał młody smok.
-Skoro jesteśmy przy tym temacie - zaczął Felsarin - to wytłumaczę wam przeznaczenia tego stylowego wdzianka. Rozróżniamy trzy rodzaje pancerza. Lekki, bojowy i ciężki. Wasze są najlżejsze, przeznaczone do walki w powietrzu, mają chronić przed ostrzałem z dołu, lub po prostu dla zwiadu. Bojowy jest stalowy. Mniej zwrotny ale cięższy smok zyskuje dzięki temu lepszy potencjał przy natarciu. Pod ostatnim chowa się skrzydła smoka. Duża masa stalowej bestii pozwala o wiele łatwiej powalić przeciwnika. Dodatkowo do zbroi można dorzucić kolce, szpony i takie bzdety.
-Miałeś kiedyś taką? - spytał Ares.
-Miałem. To nie są rzeczy dla bezmózgowców, nie dają całkowitej ochrony. Ale zamiast przedłużać może zacznijmy trening...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz