Layout by Raion

7 lis 2014

Felsarin - "Zamek"

Wkrótce staniemy twarzą w twarz, teraz oboje czekamy.
Gotowe ciało i dusza, nadszedł nasz czas.
~Night Mistress - "Sacred Dance"


   Fort na wzgórzu obok wioski Pesr był niewielkim fortem obronnym otoczonym szarymi, niskimi murami. Otwarte dzisiaj bramy witały patrolujących okolicę strażników i żołnierzy. Zastawiona konnicą oraz powozami okolica wyglądała jak przygotowanie do odparcia ataku. W dole leżała wioska pełna drewnianych domów zasłanych słomą. Równinny, goły teren rozciągał pastwiska pełne owiec oraz bydła na wiele hektarów. Uszkodzony dwór, surowa bryła kamienia raczej nie była marzeniem bogatego szlachcica, tylko pomysłem na szybko organizowaną obronę. Podeptane błonia przed owiniętymi metalem drzwiami znalazły schronienie dla niezbyt zadowolonych gwardzistów siedzących w nieładzie przy ognisku.
   Całe posiedzenie odbyło się w obszernej, długiej sali zastawionej długim, dębowym stołem. Z wysokiego sufitu zwisały żelazne żyrandole wystawione płonącymi świecami. Światło dzienne wpadało przez wąskie okienka. Na końcu owego stołu czekały trzy osoby. Król Morgal, krasnolud w swojej ulubionej purpurowej pelerynie i szytymi złotem barwnymi szatami, nie szczędzonych bogactwami, z burzą białych włosów i sumiastymi wąsami, siedział jak dziecko  z nogami w powietrzu na wysokim krześle. Łokcie opierał o czysty blat wpatrując się w ścianę za wysokim, sztywnym elfem w brązowych, wojennych ubraniach. 
   Miał drapieżne brwi. Co jakiś czas odrzucał do tyłu opadające do przodu blond włosy. I na końcu król Jakub, średniego wzrostu jegomość w skórzanej zbroi obitej ćwiekami, o dosyć łagodnej lecz znudzonej twarzy. Opierał ogoloną brodę na prawej dłoni jakby w zamyśleniu.
   Siedzieli w ciszy aż w końcu Morgal jako pierwszy zabrał głos.
-Czy ktoś może mi łaskawie powiedzieć - powiedział twardo, a jego słowa zabrzmiały mocno w komnacie odbijając się od ścian - po co się tutaj zebraliśmy?
-Niestety nie ma naszego gościa specjalnego - odpowiedział z innej beczki Jakub swoim miękkim tonem. Wyprostował plecy i mówił dalej - oczekiwaliśmy jego przybycia, lecz jak stwierdził... nie będzie siedział w jednej sali z odmieńcami i dziwakami.
-Wygląda na to, że musimy obrać inną strategię - rzekł Herold - dlatego pomimo sprzeciwu, postanowiłem was tutaj zaprosić.
   Zapadło milczenie. Felsarin utkwił wzrok w czarnej plamie w drewnie.
-Celem było oczywiście zawarcie porozumienia z Valthanem - wyjaśnił elf - skłonienie go do zaprzestania walk z nami, zamknięcie konfliktu i ujarzmienie jego nienawiści do nas wszystkich tu obecnych. Perspektywa uczestniczenia w tym zebraniu z elfem, smokiem oraz krasnoludem musiała go przerosnąć.
-Moglibyśmy od razu ściąć mu głowę i nabić na pal - wtrącił Morgal rzucając niezadowolone spojrzenie na Herolda - zamiast dyskutować należałoby ciachnąć i problem mielibyśmy z głowy.
-Powiedz to jemu - Jakub wskazał na Felsarina - miał okazję to przepuścił szansę jak pijany marynarz swój dorobek w kości.
-Miałem raczej na myśli załatwić to dyplomatycznie - upomniał go Herold splatając palce.
-Papierkiem to można się podetrzeć, trzeba działać...
-Jak nie prośbą to groźbą...
~Ciekawe jak tutaj żyli - pomyślał smok - ci wszyscy ludzie. Całkiem przytulny zameczek, nie to co jakaś wilgotna jaskinia. Cieplej, przytulniej. Chciałbym mieć takie coś. Może gdybym wyciągnął coś z tego skarbu pod jeziorem, to dało by radę wykupić na własność ten stary fort. Ale nie potrafię pisać, nie jestem w stanie podpisać dokumentu kupna czegoś takiego. Czy ktoś może zrobić to za mnie? O, i zażyczyłbym sobie miękkiego posłania. Nie wiadomo tylko czyje to jest...
-...nie, ten pomysł jest kompletnie do dupy - wyrwało go z zamyśleń - nie można szturmować Wolsedore bo jest za duże, mają więcej wojska i są lepiej uzbrojeni.
-Dlatego potrzebujemy zjednoczenia, musimy być razem, tylko w ten sposób można go pokonać.
-Ale kluczem nie jest armia, tylko Valthan. On nas nienawidzi, to od niego pochodzi te nastawienie. Wcześniej było w porządku.
-Potrzebujemy twoich sił, Morgalu, i twoich, Felsarinie - stwierdził stanowczo Herold patrząc na ich oboje.
-Mam dbać o was skoro nigdy nie otrzymałem od was żadnej pomocy? Oni nam kiedyś pomogli - Morgal podniósł lekko głos, wskazał na Felsarina - pomogli nam, my udzieliliśmy pomocy im.
-Jesteś egoistą - powiedział Jakub.
-Wasz ruch też jest ważny - upomniał elf smoka - wcześniej mieliśmy zamiar z tobą podyskutować.
-Nam jest dobrze jak jest - mruknął Felsarin mrużąc oczy.
-Nie zależy ci na tym, byście mogli wszędzie zamieszkać? Polują na was jak na zwierzęta.
-Ten problem dotyczy nas wszystkich - przerwał Morgal.
-No właśnie, dlaczego nie zawalczycie o prawo do wyjścia z gór? O bezpieczny handel?
   Dyskusja na ten temat powoli zaczęła go nudzić.
-...ludzie nie są wcale źli, oni sami są zastraszani, ofiarami są wszyscy. Moglibyśmy uwolnić ich, i tym samym dać samym sobie trochę bezpieczeństwa.
-Ja wam coś powiem - Morgal zapukał palcem w stół - w górach jest mi bezpiecznie. My, krasnoludy współpracujemy ze smokami, a wy dwoje ze sobą. Prawie połowa mieszkańców Shaduru to elfy i ludzie, nie wspomnę już o innych miastach. A ilu z nas żyje wśród was? Ilu krasnoludów zamieszkuje wasze drewniane domki w lesie? Ile smoków lata nad waszymi miastami?
-Niewiele - odpowiedział Herold.
-No właśnie.
-Jesteś taki mądry bo pod swoją władzą masz zdecydowanie silniejszą i mocniejszą armię - odezwał się Jakub - ale z drugiej strony jest ospałą masą bo nie musi nic bronić. Elfy muszą odpierać ataki i oddziały łowców, więc są lepiej zdyscyplinowani. Czemu nie połączyć waszej broni z naszymi ludźmi?
-Felsarinie, powiedz mi, czy chcieliście mieć dostępu do imperium?
-W zasadzie to i tak nie ma gdzie tam żyć - odpowiedział smok w ciszy - żaden z nas chyba nie marzy aby zadomowić się w pobliżu Wolsedore. Mamy góry i wyspy, stamtąd nikt nas nie wyprasza. Z reguły walczymy o swoje, w obronie, a nie atakując.
-A gdyby zabrali wam wyspy? - zapytał Jakub czujnie go obserwując.
-Nie wzruszyłoby to mną.
-A gdyby wojska wkroczyły do gór z zamiarem wybicia wszystkich smoków?
-Pozostaje tylko bronić. Razem z Morgalem mamy szansę, mamy swoją strategię. Nie mogę po prostu kazać wyruszyć w stronę Wolsedore i umrzeć. Zresztą cała ta zabawa w ogóle mnie nie obchodzi. Chcę tylko byśmy byli bezpieczni. To są nasze góry i nikt nas tam nie gnębi.
   Herodl ukrył twarz w smukłych dłoniach.
-Czy naprawdę nie można na ciebie liczyć? - spytał stłumionym głosem - będzie z was jakikolwiek pożytek?
-Nie.
-Muszę się napić.
   Tym akcentem elf odsunął ze zgrzytem krzesło i opuścił salę.
-No co? - prychnął smok zwracając wzrok na patrzącego spode łba Jakuba - po to mnie tutaj ściągacie?
-Czego chcesz w zamian? - zadał człowiek na poważnie.
-Mam więcej złota niż kiedykolwiek mogliście sobie wymarzyć.
-Mówisz o tym rzekomo ukrytym w górach?
-Tak.
-To nie jest twoje.
-Znalazłem i tylko ja wiem jak go znaleźć, więc jest moje i nie ma niczego czym można mnie przekupić.
-Morgalu, powiedz coś...
-Co mam niby powiedzieć? - przemówił krasnolud zakładając ręce na piersiach - ich sprawa, nie przeszkadzają nam.
   Kłócili się tak dobre parę minut aż wrócił Herold z dzbanem wina. Dyskutowali na ten temat przez dobrą godzinę aż trunek powoli rozwiązywał im języki. Przechodzili w znacznie luźniejszy temat i w końcu zapomnieli o swoich sprzeczkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz