Layout by Raion

3 lis 2014

Felsarin - "Wezwanie"

Chciałeś kantować, skończ z tym.
Lepiej na tym wyjdziesz biorąc wszystko i paląc to.
~Nickelback - Just to get high.



   Usatysfakcjonowany, czuł poprawę humoru. Dał synowi parę dni na przyzwyczajenie się do rodziny. Zauważył znaczną więź między nim a rodzeństwem. Pewnego razu postanowił porozmawiać z nim poważniej.
-Hej, nie masz nic przeciwko? - zapytał odnajdując go samego w lesie. Siedział w tym samym miejscu, gdzie on i Kheriana spędzali razem czas, na polanie z mchu.
-Nie - odpowiedział Sepris.
   Usiadł obok niego. Przez kilka minut trwali w ciszy obserwując spokojne otoczenie. Z drzew spadały żółte liście zasypując ziemię jesienną kołdrą. Od czasu do czasu zerkał na Seprisa. Zauważył na nim parę paskudnych blizn, w tym wypalony na ramieniu znak pazura.
-Skąd to masz? - zaczął Felsarin spokojnie - co się z tobą działo?
-Rozumiem, że chcesz wiedzieć wszystko od początku - powiedział cicho Sepris.
-Naturalnie.
-Trafiłem pod opiekę Norkada, podobno z twojej woli, tak? - spytał młody. Felsarin kiwnął głową. Kontynuował - naciskał na mnie, stosował kary, śledził mnie wszędzie. Najgorsze było w tym to, że czasami ktoś mnie napadał, a potem obrywałem jeszcze od Norkada. Za każdym razem, gdy pytałem o ciebie, przeciągał rozmowę na inną chwilę, w nieskończoność. I jednego dnia nie wytrzymałem, uciekłem. Sorenia wszystko mi opowiedziała. Wróciłem. No nie było to miłe przeżycie, próbowałem się utopić.
-Dlaczego?
   Rzucił Felsarinowi znaczące spojrzenie i opowiadał dalej:
-Coś we mnie pękło, zabiłem Norkada. Myślisz, że to koniec? Porwali mnie, wywieźli i sprzedali jak niewolnika. Tam wyszkolili do boju i kazali walczyć na arenie. Stamtąd mam ten wypalony znak. Oni byli okrutni, jednej nocy byłem zwyczajnie torturowany, za nic, tak po prostu dla zabawy. Sprawnie usunęli ślady by nikt o tym nie wiedział. Uciekłem, w prosty sposób dogadałem się z alchemikiem. On zyskał górę złota a ja wolność. To rozdarcie na piersi jest pozostałością po upozorowanej śmierci. I tak wróciłem tutaj, zobaczyłem ciebie.
-A potem uciekłeś.
-Tak. Ktoś okazał dobre serce i wyczarował dla mnie parę zmian. Chciałem być inny, jak każdy smok i przestać się wyróżniać. Zadziałało, ale wciąż mnie szukają.
-Całe szczęście jesteś już z nami. To smutne, jak wiele złego cię spotkało w tak krótkim czasie.
   Zapadło milczenie. Współczuł swojemu synowi, wiedział co czuje.
-Dlaczego zabiłeś mamę? - zapytał nagle Sepris.
-Trudno mi to powiedzieć...
-Opowiedziałem ci o sobie, teraz chcę znać prawdę - przerwał mu nieco agresywnie młody smok.
-No dobra, masz prawo wiedzieć - westchnął Felsarin - miałem pewien wypadek, dość groźny i Kheriana z Norkadem wzięli mnie za trupa. W tym problem, że ja wcale nie zginąłem tamtego dnia a twoja matka zdążyła zabrać was i odlecieć. Jakiś czas siedziałem czas lecząc rozbitą głowę. Naturalnie poleciałem po was, ale ona już sobie znalazła innego smoka.
-I dlatego pozbawiłeś ją życia?
-Nie, słuchaj dalej. Podsłuchałem ich, wyparła się mnie i ciebie, kłamała. Nie mogłem tego znieść. Trochę mnie poniosło kiedy do niej poszedłem, zabrałem cię by wrócić do domu i wychować z dala od Kheriany. Nauczyłem cię latać, poświęcałem ci całą uwagę. Ale mnie znalazła, była wściekła i chciała zemsty za to, co jej zrobiłem. Odkryłem jej fałszywe oblicze. I tak umierałem, postanowiłem, że zginiemy razem, i tak się stało.
-A teraz żyjesz, jak?
-Z niepewnego źródła wiem, że my, potomkowie Khanemita, jesteśmy zrodzeni z ciemności. Dzięki temu, co rzekomo mógł dać nam sam diabeł, jesteśmy silniejsi i do dzisiaj władamy smoczą rasą. Podobno... anioły umierają i na zawsze trafiają do swojego królestwa, a demony mogą wrócić jeśli posiądą czyjeś ciało do życia. Wtedy ktoś wpadł na pomysł, by odprawić cyrk na cmentarzu i złożyć jakiegoś smoka w ofierze by spróbować wskrzesić mnie. Moim zdaniem miało to inny cel. Po prostu wszystko się schrzaniło do tego stopnia, że wstałem z grobu by naprawić cały ten syf.
-Naprawdę jestem twoim następcą?
-Tak, nie kto inny jak ty, Seprisie.
   Oboje postanowili wrócić. Było chłodno, pochmurne niebo zapowiadało deszcz. W dolinie od razu dostrzegł pewną niejasność. Niedaleko jego groty siedział gryf, najprawdziwszy i niezbyt mile widziały gryf. Szaro-brązowe umaszczenie stworzenia falowało na wietrze. Obserwowany bacznie przez inne smoki, czekał sztywno najwyraźniej na niego. Obok stworzenia stał wysokiego wzrostu, nieco szeroki w pasie człowiek. Ubrany w czerwony płaszcz, oznakowany na posłańca. Na dłoniach miał czarne rękawice, ściskał w nich jakiś list. Co jakiś czas odganiał wpadające mu do oczu jasne, blond włosy. Podeszli ostrożnie do pary.
-Ty jesteś Felsarin? - spytał niepewnie człowiek.
-To ja.
-Przybywamy w imieniu króla Jakuba oraz króla elfów, Herolda - rzekł oficjalnym głosem posłaniec. Zakasłał w dłoń i poinformował - zapraszają cię, Felsarinie Fenthirze, na pokoje zebranie i radę władców punktualnie w samo południe za tydzień w starym forcie na wzgórzu przy wiosce Pesr.
-W jakim celu?
-Przykro mi, nie mogę tego zdradzić. Przekazuję tylko wieści. Potrzebuję twojego oświadczenia.
-Hmm - mruknął smok - niech będzie.
   Posłaniec skinął głową i wsiadł na grzbiet gryfa. Odlecieli w stronę Shaduru. Sepris zaczepił go.
-Nie brzmi to podejrzanie? Skąd wiesz, czy to nie jest pułapka? - zapytał młody gad.
-Bo jedyna osoba, która mogłaby zorganizować na nas podstęp, nienawidzi wszelakich stworzeń i na pewno nie wysłałby gryfa.
-Mogę lecieć z tobą?
-Chciałbym, ale polecę sam. Zaopiekuj się siostrami na czas mojej nieobecności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz